czwartek, 14 lutego 2013

13. Zimowy festiwal

Z okazji Walentynek zapraszam na kolejny rozdział :) Dziś dwie notki, dla każdego (mam nadzieję) coś miłego :)



Minął równy rok od choroby Rangiku. Znów była zima. Rukongai pokryte śniegiem zapadło w zimowy sen, wszyscy mieszkańcy przeważnie siedzieli w domach i starali się nie wychodzić na dwór, by uniknąć chłodu. W jednym ze starych budynków, na uboczu, nadal mieszkała dwójka dzieci. Ostatni rok był dla nich trudny – musieli walczyć o przetrwanie w niesprzyjających warunkach. Wiadomo bowiem, iż słabszym i młodszym nie jest łatwo samym w tak okrutnym świecie, jakim była Społeczność Dusz. Zdobycie pokarmu było bez pieniędzy niemal niemożliwe, dlatego też Gin niejednokrotnie musiał kraść jedzenie z targu. Nigdy natomiast nie pozwolił iść ze sobą Rangiku. Nie chciał, by w tym uczestniczyła. Poza tym obawiał się, że spotka kogoś, kogo nie miałby ochoty widywać. Wspomnienie walki, w której uczestniczyła Matsumoto ciągle pozostawało mu w pamięci.
- Rangiku, wychodzę – powiedział i przykrył rudowłosą swoim kocem, gdyż ta ciągle spała.
Dziewczynka mruknęła coś niewyraźnie przez sen i przekręciła się na drugi bok. Ichimaru ubrał się cieplej i wyszedł. Tego dnia chciał zdobyć trochę jedzenia, gdyż oboje odczuwali coraz większy głód. Oznaczało to jedno, że ich energia duchowa z każdym dniem rosła i potrzebowała pokarmu, by móc wzrastać. Ruszył w stronę miasteczka, które znajdowało się niedaleko ich domu. Słońce świeciło jaskrawym blaskiem na bezchmurnym niebie. Śnieg przyjemnie chrzęścił pod nogami. W mieście zwrócił uwagę na grupki osób, które energicznie wymachiwały rękami i rozmawiały przy tym z podekscytowaniem. Zastanawiał się, co mogło być powodem takiego zainteresowania. Postanowił się zapytać o to przechodzącej staruszki.
- Przepraszam panią, o czym wszyscy tak rozmawiają? – zapytał.
- O festiwalu zimowych fajerwerków – odpowiedziała.
- Festiwalu?
- Tak, każdego roku o tej porze w Rukongai odbywa się festiwal zimowych fajerwerków. Za każdym razem w innym okręgu, a w tym roku przypada u nas. Na północnym zachodzie, jutro wieczorem – powiedziała z uśmiechem pokazując brak przedniej jedynki i poszła w stronę sklepów.
Gin uśmiechnięty ruszył w stronę targu. Przechadzał się między straganami i rozglądał się dyskretnie, z którego z nich tego dnia może zwędzić coś do jedzenia. W końcu zdecydował się na jeden, obsługiwany przez grubego mężczyznę, który dłubał wykałaczką w zębach.
-Taki gruby, to tyle jedzenia mu niepotrzebne – pomyślał i podszedł do straganu.
Zauważył, że grupka dzieciaków w jego wieku również obrała sobie to miejsce za cel, więc wycofał się i z bezpiecznej odległości obserwował poczynania swoich rówieśników. Dwójka chłopców podeszła do sprzedawcy i zaczęła go wypytywać o ceny wszystkich produktów po kolei. Mężczyzna cierpliwie im odpowiadał. W tym samym czasie drobna brunetka stojąca z boku zaczęła podbierać jedzenie ze stoiska, gdy tylko pozostała dwójka dzieciaków prosiła o pokazanie jakiegoś artykułu z drugiej strony straganu. Sprzedawca odwracał się a ona w tym czasie niepostrzeżenie chowała, co się dało do torby. W pewnym momencie mężczyzna odwrócił się energicznie i zauważył rękę, która chwytała po bułkę – zorientował się, że ma do czynienia ze złodziejami i z krzykiem zaczął gonić trójkę dzieci. Gin tylko na to czekał. Podszedł do stoiska i szybko zgarnął kilka porcji ryżu i bułek. Spojrzał na ulicę, którą nadbiegał mężczyzna wymachując pięściami w stronę Ichimaru, więc srebrnowłosy złapał jeszcze torebkę cukierków i puścił się biegiem w przeciwnym kierunku. Przebiegł dość spory kawałek i skręcił w boczną uliczkę. Zderzył się z jakimś mężczyzną i upadł. Podniósł głowę i ujrzał młodego człowieka. Brązowe, lekko kręcone włosy opadały mu na czoło. Uśmiech, jakim obdarzył chłopca wywołał dziwne uczucie u Gina. Ichimaru spojrzał w oczy nieznajomego, które były schowane za szkłami okularów. Zapatrzył się w te oczy, które zdawały się go przewiercać na wylot. Nagle przypomniał sobie o sprzedawcy, który go gonił. Obejrzał się, lecz mężczyzny ze stoiska nie było widać.
-Summimasen – powiedział Gin i zaczął zabierać jedzenie, które wypadło mu podczas upadku.
-Nic się nie stało – powiedział spokojnie brązowowłosy.
Dopiero teraz Ichimaru spojrzał na katanę przewieszoną przy boku mężczyzny. Było to zanpakutou, a przed nim stał najwyraźniej shinigami. Nieznajomy położył dłoń na głowie chłopca i potargał jego srebrne włosy. Gin stał porażony mocą reiatsu mężczyzny.
-Będziesz dobrym shinigami, posiadasz ogromne pokłady mocy – powiedział brązowowłosy i odszedł.
Chłopiec jeszcze przez chwilę stał wmurowany w ziemię. Czuł zimny wiatr szczypiący w policzki. Słyszał rozmowy ludzi, lecz wszystko to było niczym w porównaniu z nieznajomym, który był bogiem śmierci.
-Ta moc – powiedział drżącym głosem i spojrzał na swoje dłonie, które wydawały mu się takie słabe. Obejrzał się za siebie, lecz nie widział już nieznajomego - w uszach ciągle brzmiały mu jego słowa o byciu shinigami.
-To ty! – Gin usłyszał krzyk sprzedawcy i ocknął się. Ruszył biegiem do domu okrężną drogą, by w razie czego zgubić pościg.
                                                   *
    Ichimaru z hukiem wpadł do domu parskając i prychając z zimna. Podbiegł do palącego się ognia i wyciągnął zmarznięte dłonie w stronę ciepła. Rangiku w tym czasie wystawiła nos spod koca.
-O... Gin, wróciłeś... – powiedziała rozespanym głosem.
-Taa... A ty jeszcze śpisz leniwa kocurzyco – powiedział Gin szczękając z zimna zębami.
-Przebierz się od razu, bo się rozchorujesz – odpowiedziała mu – I wstaw wodę na herbatę.
-Sama mogłaś wstawić. Nie było mnie godzinę. Wędrując w śniegu narażałem własne życie, żeby przynieść ci jedzenie a ty nawet herbaty mi nie zagrzałaś – powiedział z wyrzutem chłopiec.
-Nie marudź, im dłużej będziesz narzekał jaka to ja jestem leniwa, tym dłużej będziesz czekał na herbatę.
-Tak? W takim razie nie powiem ci, czego się dowiedziałem w mieście – powiedział Gin uśmiechając się tajemniczo i sięgając po imbryk, by zagotować wodę.
Rangiku zaciekawiona usiadła na posłaniu i wpatrując się w chłopca zapytała.
-Co takiego?
-Byłaś dla mnie niemiła, więc chyba ci nie powiem.
-Phi, nie to nie. Wcale nie jestem ciekawa – burknęła niebieskooka i skrzyżowała ręce na piersi.
-Aha, jutro wieczorem wychodzę w związku z tymi wieściami – powiedział od niechcenia uśmiechając się.
-Dokąd? – zapytała Rangiku.
-Przecież cię to nie interesuje – odparł srebrnowłosy.
Woda zabulgotała na ogniu. Ichimaru zalał herbatę w swoim kubku i dmuchając na nią pił powoli gorący napój. Rozkoszował się ciepłem rozlewającym się po jego ciele i obrażoną miną Matsumoto, która siedziała naburmuszona pod kocem.
-Masz rację, nie interesuje mnie to. Co przyniosłeś? – zapytała, gdy poczuła mrowienie w żołądku.
-To i owo, sama zobacz – podsunął jej jedzenie, które udało mu się zdobyć w mieście.
Rangiku chwyciła wypieczoną bułeczkę i ugryzła kawałek. Miękkie pieczywo ukoiło głód, w dodatku było bardzo smaczne. Gin również zabrał się za jedzenie. Jedli w ciszy dopóki Matsumoto się nie zapchała.
-Dlaczego nie zrobiłeś mi herbaty? – zapytała ze łzami w oczach, miała wrażenie, że zaraz się udusi.
-Z tego samego powodu, z którego ty mi jej nie zrobiłaś – odparł Gin – Woda jest, więc rusz się i zrób sobie.
-Jesteś okropny – warknęła i chcąc, nie chcąc wstała i zalała sobie herbatę. Popiła i od razu poczuła się lepiej.
-W końcu masz rączki, więc czasem ich użyj – powiedział uśmiechając się srebrnowłosy.
-Małpa.
-Leń.
-Super leń.
-I tak ci nie powiem, czego się dowiedziałem – powiedział Gin i wystawił język.
-Krowa ma dłuższy i się nie chwali – odparowała Rangiku.
-Nie słyszałaś, że długość się nie liczy, tylko jakość? – zapytał srebrnowłosy udając powagę.
-Idiota – mruknęła i postanowiła się więcej nie odzywać do Ichimaru.
                                                *
     Następnego dnia Matsumoto była nad wyraz miła dla przyjaciela. Wstała wcześniej od niego i zaparzyła mu herbatę. Obudziła go delikatnie i podstawiła mu pod sam nos śniadanie wraz z parującym napojem w kubku. Gin spojrzał na nią krzywo, lecz nic nie mówił. Domyślił się, że w ten sposób Rangiku chce się wkupić w jego łaski, by dowiedzieć się, dokąd się wybiera wieczorem. Ichimaru uśmiechając się zacierał ręce.
-Zapowiada się ciekawy dzień – powiedział cicho.
-Mówiłeś coś? – zapytała rudowłosa, która dokładała drewna do ognia.
-Tak, że jesteś głupia – powiedział szczerząc się.
-Że co?! – krzyknęła oburzona.
-Wieczorem będę musiał się ciepło ubrać – powiedział poważnym głosem i oparł brodę na dłoni udając, że głęboko się nad czymś zastawia. W rzeczywistości powstrzymywał się przed śmiechem. Obserwował, jak Rangiku z wściekłej kotki przeobrażała się siłą woli w potulnego kociaka.
-Skoro wychodzisz wieczorem, to ubierz się, tak żebyś nie zmarzł. Przecież nie możesz się rozchorować – powiedziała troskliwym głosem, a w rzeczywistości przeklinała Gina w myślach od najgorszych.
-Masz rację, baka. Nigdy jej nie masz raczej, ale tym razem muszę się z tobą zgodzić – powiedział uśmiechając się lekko na widok zagryzającej wargi Matsumoto.
    Kiedy zbliżał się wieczór Rangiku była na skraju wyczerpania psychicznego, za to Ichimaru przez cały dzień znakomicie się bawił. Matsumoto siedziała właśnie przy ogniu i przesuwała patykiem żarzące się kawałki drewna, gdy Gin postanowił zakończyć zabawę, w którą bawił się cały dzień męcząc i testując cierpliwość niebieskookiej. Podszedł do niej i usiadł obok.
-Zaraz wychodzimy, więc ubierz się ciepło – powiedział.
-Ty wychodzisz, ja nic nie słyszałam o tym, żebyś zabierał mnie ze sobą – mruknęła.
-Idziemy oboje.
-Ale gdzie?
-To miała być niespodzianka, ale pewnie jak ci nie powiem to się nie ruszysz...
-Mów – powiedziała głośniej Rangiku zadowolona, że w końcu tajemnica się wyda.
-Dziś jest festiwal zimowych fajerwerków za miastem – wyjaśnił rudowłosej.
-Fajerwerków?? Cudownie! – rzuciła się na Gina roześmiana.
-Też tak myślę, dlatego się zbierajmy powoli – powiedział uśmiechnięty Ichimaru.
Matsumoto była wspaniałą dziewczyną, można było się z nią pokłócić a ona zapominała o wszystkim, gdy tylko na horyzoncie pojawiało się coś przyjemnego, co odciągało jej uwagę. Cała złość od razu jej mijała, dlatego właśnie srebrnowłosy tak ją lubił. Mógł się z nią droczyć godzinami, dokuczać jej i żartować sobie, a ona zawsze pozostawała taka sama – roześmiana, czasem naburmuszona, ale zawsze mu oddana.
-Gin... A co to są fajerwerki? – zapytała Rangiku, gdy wychodzili z domu.
Ichimaru słysząc to pytanie przewrócił się i wpadł w zaspę śniegu koło domu. Nie mógł uwierzyć, że niebieskooka nigdy nie widziała sztucznych ogni, ani nawet o nich nie słyszała.
-Naprawdę nie wiesz?
-Iie... Co to są te fajerwerki? – dopytywała się podekscytowana.
-To trzeba zobaczyć, tego się nie da opowiedzieć – odpowiedział jej uśmiechnięty.
                                                 *
   Tłum ludzi zebrał się za miastem, wszędzie było słychać wesoły gwar i rozmowy. Dzieci biegały między dorosłymi rzucając się śnieżkami. Rangiku i Gin trzymali się razem, stanęli pomiędzy grupką dzieciaków w ich wieku i kilkoma dorosłymi osobami. Ichimaru wśród nich zauważył wcześniej spotkanego mężczyznę. Shinigami spojrzał na niego i uśmiechnął się w jego stronę mówiąc coś do długowłosego blondyna, który uśmiechając się pokazywał wszystkie zęby. Blondyn pomachał w stronę Rangiku i Gina. Matsumoto zdziwiona spojrzała najpierw na mężczyzn a potem na swego przyjaciela.
-Czemu oni nam machają? – zapytała półgłosem.
-Dziś spotkałem tego w okularach. To są shinigami – powiedział szeptem.
Rudowłosa otworzyła szerzej oczy i obejrzała się na bogów śmierci. Obaj wpatrywali się w niebo, więc i niebieskooka za ich przykładem spojrzała w górę.      Nagły huk spowodował, że podskoczyła ze strachu. Gin położył dłoń na jej ramieniu, chcąc ją uspokoić. On także wpatrywał się w górę swoimi czerwonymi oczami. Na granatowym, nocnym niebie zaczynał się pokazał sztucznych ogni. Zrobiło się jasno, gra kolorów zaczęła tańczyć po nieboskłonie. Czerwone, zielone i żółte fajerwerki utworzyły wielkiego smoka, który leciał wysoko w górę, by na końcu rozprysnąć się w drobne kolorowe światełka opadające w dół w różnych kierunkach. Następnie sztuczne ognie zaczęły grzmieć i wybuchać także innymi kolorami, tworzyły koła i wiatraki, wymyślne figury i ptaki. Rangiku z wysoko zadartą główką wpatrywała się w kolorowe niebo. Do oczu napłynęły jej łzy, ponieważ na siłę starała się nie mrugać, nie chciała stracić ani jednej sekundy tego wspaniałego przedstawienia. Uśmiech a raczej czyste uwielbienie pojawiło się na jej twarzy. Była zachwycona grą kolorów i efektami, jakie tworzyły fajerwerki. Ichimaru również wpatrywał się urzeczony w rozbłyskujące barwne światła. Na chwilę zapomniał o całym świecie, liczyły się tylko te fantazyjne błyski, które obejmowały tej nocy niebo w swe władanie. Gin przytulił się do pleców Rangiku i oparł brodę o czubek jej głowy, okrył ich kocem i trwał tak szczęśliwy obserwując szeroko otwartymi oczami przedstawienie rozgrywane na niebie. Nie czuł przeszywającego wzroku, który badawczo mu się przyglądał.
    Festiwal zimowych fajerwerków był kolejnym istotnym dniem w życiu Rangiku i Gina. Żadne z nich nie zdawało sobie jeszcze sprawy z tego, jak bardzo ten dzień wpłynie na ich dalsze losy...


Dla chętnych - polecam: Fuyu no hanabi 
Dziękuję gorąco za komentarze po ostatnim rozdziałem, aż spaliłam raka, jak czytałam komentarz RavenZuzy, dzięki :*

11 komentarzy:

  1. Kyaaaaaaaa!!! Kocham twoje opowiadanie, ale nie mam się jak popisać pisząc komentarz, bo... Po prostu nie potrafię T.T Chciałabym wyrazić w jakiś sposób to jak są one zbawienne dla osób, które samotnie siedzą w taki walentynkowy wieczór :) Każdy rozdział jest jak plaster na ranę ^_^ Więc powiem - DZIĘKUJĘ!

    OdpowiedzUsuń
  2. No, widzę, że akcja zaraz się rozkręci. Mam nadzieję, że kolejny rozdział wyjdzie szybko bo nie mogę się doczekać tego, jak się dalej potoczą losy bohaterów.
    Dzięki za pokazanie tej piosenki - Fuyu no hanabi (ach, te zimowe fajerwerki), bo od razu zerknęłam na tłumaczenie i inne utwory seiyuu z Bleach'a. Ciekawe, trzeba przyznać.

    Pozdrawiam
    K.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś się dzieje, że tak długo nie ma nowego rozdziału? Pewnie masz dużo zajęć. Mimo to, mam nadzieję, że wkrótce uda ci się coś napisać.

    Czekam niecierpliwie
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również czekam za nowym rozdziałem i mam nadzieję, że Miyuki nie zakończy tej historii i niedługo coś nowego doda. :)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Miyuki! Maniakalnie wchodzę na tą stronę codziennie aby sprawdzić czy nie dodałaś nowego rozdziału. I tak z każdym dniem zaczynam się nabawiać depresji, czy Ty aby przypadkiem nie porzuciłaś nas. Mam ogromną nadzieję że tak nie jest i obyś napisała nowy rozdział. Błaaaaaaaaagam nie zostawiaj nas!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też często odwiedzam bloga i czuję się zawiedziona. Bo ja chcę nowy rozdział, chcę dalej czytać twoje opowiadanie, wiedzieć co dalej. A tu nic.

      Czekam niecierpliwie,
      K.

      Usuń
    2. http://ran-gin.blog.onet.pl/page/21/

      Usuń
  6. Oby następny rozdział opowiadania o przygodach Rangiku i Gina pojawił się wkrótce, by nasza Miyuki miała wenę i czas na pisanie. By wielka pisarka dała radę i coś wstawiła. Wkrótce zaczne się ciąć, więc niech będzie kolejna część. Amen.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach ta intrygująca końcówka, o ile się nie mylę to tam o Aizena chodzi ta?
    Świetne opisałaś te fajerwerki, aż mogłam je sobie wyobrazić!

    OdpowiedzUsuń