poniedziałek, 24 grudnia 2012

08. Wyprawa pełna rumieńców

Na początku chciałabym wszystkim moim czytelnikom życzyć wszystkiego najlepszego z okazji Świąt! Zdrowia, szczęścia i spełnienia najskrytszych marzeń, a także wielu nowych cudownych anime i równie świetnych mang! :)
A teraz rozdział 8 :)



Minęło kilka tygodni od powrotu Gina. W tym czasie dwójka naszych bohaterów jeszcze bardziej zacieśniała więzi. Z każdym dniem stawali się sobie bliżsi, nauczyli się na sobie polegać i radzić sobie wspólnymi siłami w tym nieprzyjaznym dla samotnych dzieci świecie. Co robili przez te tygodnie? Bawili się, rozmawiali, obrywali ostatnie owoce z drzew i kłócili. Jednak ich spory kończyły się zazwyczaj po kilku minutach wspólnym wybuchem śmiechu i zapomnieniem, co było powodem sprzeczki. A powody były różne, od nieudolności Rangiku, przez jakiś przytyk Gina, aż do straszenia rudowłosej przez Ichimaru.
Rankiem chłopiec wyszedł przed dom i przeciągnął się, by rozprostować kości po niewygodnie przespanej nocy. Czemu niewygodnej? Otóż Rangiku znów rzucała się przez sen i mamrotała coś o cynamonowych babeczkach. Gin spojrzał na swoje nogi, które pokopane we śnie przez dziewczynkę były teraz pełne siniaków.
- Jeszcze raz będziesz tak kopała przez sen, to cię zwiążę – powiedział Ichimaru do rudowłosej, która właśnie wyszła z domu.
- Nie narzekaj, mogłeś się przecież przesunąć – odpowiedziała.
- Nie mogłem.
- A to czemu? – zapytała Rangiku wpatrując się w lecące po niebie dzikie kaczki.
- Bo ja muszę spać razem z moją Ran-chan! – zawołał radośnie i objął ją ramieniem.
- Dlaczego? – spytała zdziwiona.
- Zadajesz za wiele pytań, głuptasie. – Gin wyszczerzył zęby w uśmiechu czekając na reakcję rudowłosej.
Trzask! Matsumoto z gracją otrzepała dłonie. Natomiast Gin chwycił się za głowę.
- Znowu... – zajęczał.
- Bo znowu mnie tak nazwałeś. Poważnie się zastanawiam, czy ty tego nie robisz specjalnie... Może lubisz, jak cię biję? – zapytała chłopca z błyskiem w oku.
- Może... – odpowiedział tajemniczo. – Mam pomysł, co dziś będziemy robić.
- Co takiego? – rudowłosa zapytała niecierpliwie.
- A może ci jednak nie powiem... – zastanawiał się Gin obserwując, jak Rangiku przebiera ze zniecierpliwienia nóżkami.
- Nie trzymaj mnie w niepewności, Giiiin... – Matsumoto zrobiła słodkie oczka.
Srebrnowłosy widząc, jak jej niebieskie duże oczy robią się jeszcze większe i patrzą na niego z niemą prośbą, poddawał się od razu. To była jedyna rzecz, która zawsze na niego działała w takich wypadkach. Gin wziął ją za dziewczynkę za rękę i spojrzał w stronę lasu.
- Pójdziemy dziś do miasta – oznajmił.
- Hura! – zawołała uradowana Rangiku.
Niebieskooka z wypiekami na twarzy rozglądała się na lewo i prawo po kolorowych straganach i stoiskach w mieście. Gin musiał ją mocno trzymać za rękę, bo gdyby na chwilę puścił, był tego pewien, znikłaby mu gdzieś pomiędzy kabaczkami a różowymi parasolkami, których było pełno na sprzedaż.
- Gin, spójrz tam! – mówiła podekscytowana i co chwilę zmieniała obiekt zainteresowania.
Rangiku nigdy wcześniej nie była w mieście, z tego, co pamiętała oczywiście. Wszystko było dla niej nowe, niespotykane. Ogrom barw, tłum ludzi i harmider, jaki panował w tym miejscu oszałamiał dziewczynkę i zachwycał jednocześnie.
- Widzę, widzę... – Gin mruczał pod nosem.
Ichimaru nie lubił takich miejsc, było tu zbyt wielu ludzi. Chłopiec stanowczo wolał spokój i ciszę. Jednak przyszedł tu specjalnie dla swojej małej przyjaciółki. Uznał, że może jej się przydać taka mała wycieczka. Kiedy zauważył, jak oczy Rangiku świecą się na widok wszystkich kolorowych szkiełek, szmatek i innych bibelotów, doszedł do wniosku, że był to świetny pomysł. Pomimo tego, iż nie czuł się w mieście najlepiej, cieszył się szczęściem rudowłosej, która sprawiała wrażenie jakby trafiła do nieba.
- Mhmm... Rangiku? – Gin przywrócił dziewczynkę do rzeczywistości.
- Tak?
- Pomyślałem, że może przydałoby się nam parę cieplejszych ubrań. Zaczyna się robić zimno – powiedział.
- Chyba masz rację  – odpowiedziała dość poważnie. – To idziemy na zakupy! – zawołała a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
     Gin płacił właśnie sprzedawcy za zakupione ubrania, które w większości należały do Rangiku, gdy dziewczynka uśmiechnięta od ucha do ucha nagle spoważniała.
- Gin, skąd miałeś tyle pieniędzy? – zapytała gdy odeszli od stoiska z ubraniami.
- E... No miałem po prostu. – Pytanie Matsumoto go zaskoczyło, było dość niewygodne i nie chciał jej powiedzieć prawdy.
- Po prostu? Jak to po prostu? – dopytywała się rudowłosa.
- Nie rozumiesz? Po prostu to po prostu.
- Nie przegadasz mnie w ten sposób – odparła.
- Jesteś uparta jak osioł. – Gin przybrał inną taktykę, wiedział, że w ten sposób najłatwiej było zmienić temat.
- Jak kto?
- Raczej „co” – odpowiedział uśmiechnięty Gin.
- Jaszczur!
- Małpa!
- Warchlak! – prychnęła Rangiku.
- Och, dziękuję. – Gin ukłonił się przed zaskoczoną dziewczynką. – Wczoraj nazwałaś mnie wychudzonym pajacem – powiedział z drwiną. – Zatem poważnie zgrubiałem od wczorajszego wieczora.
- Błazen – mruknęła rudowłosa, lecz chłopiec zauważył powstrzymywany przez nią śmiech.
     Rangiku i Gin szli dalej uliczkami miasta, mijali ludzi, zbłąkane psy i porozstawiane stragany. Przy jednym z nich rudowłosa gwałtownie się zatrzymała. Patrząc na świeżo upieczone kawałki mięsa i pachnące słodko kuleczki ryżowe chwyciła się za brzuch.
- Gin, jestem głodna....
- Jak zawsze – odpowiedział chłopiec z wszechwiedzącym uśmieszkiem.
- Słyszysz, jak mi kiszki marsza grają? – zapytała i już chciała złapać głowę chłopca i przyłożyć ją do swojego brzucha, gdy odezwał się właściciel straganu.
- Młodzieńcze, takiej uroczej panience się nie odmawia. – Gruby głos zamienił się w rechot.
- Taa... – mruknął Gin. – Rangisiu, urocza panienko wybierz sobie, co chcesz – powiedział ciepło do rudowłosej.
- Gin, jesteś cudowny. Hmm... To ja poproszę... – I tu Rangiku zaczęła wygłaszać całą litanię smakołyków, jakie można było dostać u mężczyzny.
Kiedy miała już ręce pełne najróżniejszych przysmaków, skierowali się oboje w stronę niewielkiego skwerku porośniętego zielenią. Usiedli na niskim murku i zaczęli jeść zakupione smakołyki. Oczy Rangiku świeciły się ze szczęścia. Jedzenie było bez wątpienia ulubionym zajęciem dziewczynki.
- Jedz wolniej, bo się zapchasz – Gin upominał rudowłosą.
- Ne pchechadzaj mijakjem... – wymamrotał niezbyt zrozumiale dziewczynka.
- Jak przełkniesz to powiesz, co miałaś do powiedzenia. – Ichimaru chwycił ostatnie cynamonowe ciasteczko.
- Nie! Ja chciałam je wziąć! – zawołała Rangiku, próbując wyrwać chłopcu słodką kulkę.
- Byłem pierwszy. – Srebrnowłosy wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Oj... Gin... Wiesz, jak cię lubię... – Zrobiła maślane oczka i wpatrywała się z uważnie w ciasteczko.
- A co za nie dostanę? – zapytał chytrze chłopiec.
- Co tylko będziesz chciał! – zawołała Matsumoto pochłaniając smakołyk wzrokiem.
- Dobrze... To jutro przez cały dzień będziesz moim niewolnikiem i będziesz spełniała każde moje życzenie...
- Gin! – zawołała oburzona. – Nie będę twoim...
Ichimaru właśnie podnosił ciastko i kierował je do ust. Patrzył przy tym na niebieskooką kątem oka i widział, jak dziewczynka zmaga się sama z sobą.
- Gin... Niech będzie – powiedziała zrezygnowana. – Dawaj! – krzyknęła i wyrwała smakołyk chłopcu.
-Jak dziecko... – Gin pokręcił głową.
- Hmpf... Dorosły się odezwał... Mmm... Pyszne to ciastko. – Rangiku zajadała się cynamonową kuleczką, a na jej buzi pojawił się błogi stan uniesienia.
Gin patrzył na nią uśmiechając się ciepło. Widok rudowłosej delektującej się zwykłym ciastkiem był jedyny w swoim rodzaju. Gdy w końcu pochłonęła swoje trofeum, Ichimaru uśmiechnął się chytrze na myśl o następnym dniu. W jego srebrnej główce już powstawał plan, co do zadań dla Rangiku. Dziewczynka, nieświadoma tego, że jutro przyjdzie jej słono zapłacić za jedno cynamonowe ciastko, promieniała szczęściem i szczebiotała coś o kolejnych atrakcjach.
- Gin, co robi tamten pan koło stawu? – zapytała wpatrując się w mężczyznę w oddali.
- Robi zdjęcia, chyba – odpowiedziała chłopiec.
- Zdjęcia? A co to takiego? – dopytywała się zaciekawiona Rangiku.
- Nie wiesz?
- Niee...
- Hmm... Chodź. – Ichimaru pociągnął dziewczynkę ze sobą w stronę fotografa – Zrobimy ci zdjęcie, to sama zobaczysz.
- Ale nie będzie bolało?
- Ech, głuptasie... Nic nie będzie bolało – uspokajał ją Gin.
- Grrr… Gin.
- Co znowu? – zapytał, udając, że nie wie o co chodzi.
Podeszli do starszego pana, przed którym stała dziwna skrzynka na trzech nogach. Rangiku nigdy wcześniej nie widziała czegoś takiego, dlatego przyglądała się urządzeniu wyraźnie zaciekawiona. Mężczyzna, widząc dwójkę dzieci uśmiechnął się do nich serdecznie i zaczął tłumaczyć im działanie aparatu fotograficznego. Gin wiedział mniej więcej na czym polega robienie zdjęć, lecz dla Matsumoto była to wielka nowość, przysłuchiwała się zatem fotografowi z szeroko otwartą buzią, pochłaniając każde jego słowo, jakby słuchała o czymś niesamowitym. W rzeczy samej, dla dziewczynki takie to było.
- Może zrobię wam zdjęcie, co dzieciaki? – zapytał dobrodusznie mężczyzna.
- Och, byłoby cudownie – zapiała z zachwytu niebieskooka. – Gin! Będziemy mieli zdjęcie!
- Ustawcie się trzy metry od aparatu – powiedział mężczyzna i zerknął na urządzenie, by je odpowiednio ustawić.
Rangiku i Gin stanęli, tak jak polecił im fotograf. Matsumoto była tak przejęta, że stała sztywno, jakby połknęła kij. W dodatku zrobiła śmiertelnie poważną minę. Nie wiedziała, co miał na myśli starszy pan mówiąc, że zrobi zdjęcie, gdy wyleci ptaszek. Nie miała pojęcia, o jakim ptaszku mówi i gdzie się pojawi, więc wpatrywała się uważnie w aparat, by tego go nie przegapić. Ichimaru, widząc postawę swojej przyjaciółki, zaśmiał się cicho, lecz Rangiku tak bardzo przeżywała swoje pierwsze zdjęcie, iż nie zwróciła na to żadnej uwagi. Mężczyzna podniósł wzrok znad korbek i przycisków na aparacie. Spojrzał na dzieci. Uśmiechnął się widząc przejęcie na twarzy małej dziewczynki.
- Chłopcze obejmij swoją dziewczynę – powiedział. – I uśmiechnijcie się, taka śliczna panienka powinna się cały czas uśmiechać. – Po czym pochylił się nad aparatem i pstryknął.
Gin, wedle podpowiedzi fotografa objął Rangiku ramieniem, która słysząc słowa mężczyzny zarumieniła się. Została nazwana dziewczyną Gina. Dziwnie się poczuła, jakoś tak... inaczej? Zawstydziła się jeszcze bardziej, gdy fotograf powiedział, że jest śliczna. Zastanowiło ją to. Do tej pory nie zwracała uwagi na swój wygląd.
- Czy naprawdę jestem śliczna? – zamyśliła się rudowłosa i spojrzała na uśmiechniętego Gina, który rozmawiał z fotografem. – Czy Gin też myśli, że jestem ładna?
Takie myśli zaprzątały główkę rudowłosej, gdy Ichimaru odbierał od mężczyzny dwie odbitki zdjęć. Ich pierwsza wspólna fotografia, na której srebrnowłosy chłopiec obejmuje zawstydzoną dziewczynkę. Rangiku wzięła jedno zdjęcie od przyjaciela i przyjrzała się swojemu wizerunkowi uwiecznionemu na kawałku papieru.
Oglądała zdjęcie z każdej strony, aż w końcu z uśmiechem powiedziała:
- Podoba mi się to zdjęcie.
- Cieszę się – odparł Gin. – To jak, wracamy do naszej rudery? – zapytał srebrnowłosy.
- Wracajmy. – Rangiku chwyciła chłopca za rękę. Ruszyli raźnym krokiem w stronę swojego domu.
Wieczorem, na drewnianej podłodze, pod brązowym kocem leżała dwójka dzieci. Chłopiec obejmował dziewczynkę i szeptał jej do ucha jedną ze swoich historyjek, które zwykł jej mówić przed snem. Rudowłosa słuchała z przyjemnością słów opowieści o starych królach i bohaterach, o księżniczkach i wróżkach. Kiedy chłopiec skończył opowiadać historyjkę o pięknym Narcyzie, okrył dokładniej niebieskooką i myśląc, że ta już śpi cmoknął ją w policzek.
- To łaskocze – zachichotała Rangiku.
- Myślałem, że już śpisz – szepnął chłopiec.
- Jeszcze nie... Gin?
- Tak? – mruknął chłopiec.
- Bo tak sobie myślałam o tym, co powiedział pan fotograf... – zaczęła Rangiku.
- O czym dokładniej? Mówił o wielu rzeczach – Ichimaru dopytywał się śpiącym już głosem.
- Czy myślisz, że jestem ładna? – zapytała nieśmiało.
- Co?
- No czy jestem ładna, bo ten pan powiedział...
- Wiem, co powiedział – odparł Gin zaskoczony pytaniem dziewczynki.
- No i? Jestem ładna?
Gin obrócił swoją twarz w jej stronę i zaczął się przyglądać Rangiku, by specjalnie odwlec odpowiedź w czasie. Położył dłoń na jej jasnych włosach i jeden z kosmyków owinął sobie wokół palca. Następnie pogłaskał policzek dziewczyny kciukiem, od brwi do ust. Rudowłosa zarumieniła się od tej niewinnej pieszczoty, czego Gin nie mógł zauważyć w ciemnościach. Matsumoto czekała na odpowiedź chłopca niczym na wyrok. Chciała być ładna. Chciała być piękna w jego oczach.
- Gin… - szepnęła ponaglająco.
- Tak, Rangiku. Jesteś ładna – powiedział cicho.
Rangiku z westchnieniem ulgi ułożyła głowę na ramieniu chłopca. Miała kolejny powód do szczęścia w swoim krótkim i biednym życiu, a każdy z tych powodów nieodłącznie wiązał się z Ichimaru.
- Dobranoc Gin – wymruczała sennie i przymknęła powieki.
- Kolorowych snów – odpowiedział chłopiec.
Rangiku, choć nie widziała jego twarzy, była pewna, że zagościł na niej ten charakterystyczny uśmiech - rozciągający się od ucha do ucha. Lubiła jego uśmiech, był taki... Rangiku zapadła w spokojny sen, wtulona w ramię chłopca, który nawet we śnie nie zmieniał wyrazu swej twarzy. 

*
W I i II Święto powinny pojawić się kolejne rozdziały, chyba że będę miała w domu potop gości :) Ostatnio sporo się zmieniło w moim życiu osobistym, przez co powstało opóźnienie w aktualizacji bloga, jednak już sobie wszystko ułożyłam. Jestem już po przeprowadzce, więc będę miała więcej czasu, by zająć się tym, co lubię, więc od stycznia możecie liczyć na coś więcej na blogu :)

Całuję Was i życzę jeszcze raz wszystkiego najlepszego!