wtorek, 23 października 2012

04. Sen czy jawa?





Nocne niebo zaczęło się powoli rozjaśniać, gdyż na wschodzie powoli zaczęło się rozwidniać. Jasna tarcza słońca wychylała się znad horyzontu. Pierwsze promienie słoneczne musnęły ciała śpiących pod drzewem dzieci. Rudowłosa dziewczynka wtuliła twarz w ramię chłopca i dalej śniła swój sen…
Otaczała ją biała, pustka, przestrzeń, której krańca nie mogła dostrzec. Niewielka postać rozglądała się wkoło, lecz niczego nie widziała. W zasięgu wzroku nic się nie znajdowało, jedynie pustka. Przeraźliwa nicość. Ciałem Rangiku wstrząsnął dreszcz, najpierw jeden, drugi, potem kolejny. Dziewczynce było przeraźliwie zimno w tym pustym świecie. Upadła na kolana i przyłożyła drżące dłonie do skroni, uciskając je coraz bardziej, jakby próbowała wycisnąć coś z wnętrza własnego umysłu. Cisza. Przeszywała ona myśli i serce rudowłosej. Była sama. Samotność, to jej najwcześniejsze doświadczenie. Było to uczucie, które towarzyszyło jej odkąd pamiętała. Paląca pustka w sercu i milczenie przestrzeni. Matsumoto zaczęła nucić nieznaną sobie melodię – chciała w ten sposób zmącić ciszę, która coraz bardziej ją pochłaniała. Biała, pustka zagęszczała się, niczym mgła, próbowała pochłonąć małą dziewczynkę. Rangiku była przerażona. Kiedy poczuła kolejną zimną falę zalewającą jej serce poczuła ciepły promień muskający jej plecy. Opuściła ręce i obejrzała się za siebie. Zauważyła czerwoną rysę przecinającą białą przestrzeń. Rosnące pęknięcie rozszerzało się, ukazując świat licznych barw i dźwięków. Oczom rudowłosej ukazała się kwiecista łąka i błękitne niebo, po którym latały ptaki. Słyszała ich śpiew, szum wiatru, szelest liści i trawy. Cisza zniknęła. Różowe usta wygięły się w uśmiechu. Ciepło powoli zaczęło obejmować i ogrzewać drobne ciało dziewczynki, lecz w sercu ciągle pozostawała pustka. Do czasu, gdy na łące w oddali zamajaczyła postać chłopca. Chłopca, którego już znała i któremu zawdzięczała życie. Matsumoto wstała i podbiegła do niego. Gin, uśmiechając się, wyciągnął do niej rękę. Chwyciła podaną dłoń i pozwoliła  się poprowadzić. Poszli w stronę, w której dźwięki i barwy były najbardziej natężone. Była szczęśliwa, gdyż nie była już sama. Ichimaru stał się w tym momencie jej całym światem.

- Będę przy tobie zawsze – usłyszała jego szept, gdy szli ukwieconą łąką. Zaśmiała się, chciała coś odpowiedzieć, lecz nie zdążyła. Poczuła silne szarpnięcie. Obudziła się nieświadoma tego, co się dzieje. Spojrzała na Gina, który rzucając się przez sen, zepchnął ją z siebie. Rangiku, widząc, że srebrnowłosemu śni się coś złego, zaczęła go delikatnie potrząsać za ramię. Ichimaru jednak ciągle spał, nie mógł się przebudzić z koszmaru, który dręczył go od bardzo dawna, nie pozwalając mu spokojnie przespać wielu nocy.

Mały chłopiec, pięcioletni, może trochę młodszy lub starszy, płakał w wielkim pokoju. Pomieszczenie było ciemne i puste. Zniknęły z niego wszystkie meble, narzędzia i ozdoby. Srebrnowłose dziecko skuliło się, gdy usłyszało zbliżające się kroki. Były to kroki kilku osób, które ciężko i powoli stąpały. Ginowi wydawało się, że trwa to wieki. Czekał na nich. Bał się, a strach przed tymi ludźmi paraliżował go do tego stopnia, że nie był w stanie uciec. W końcu się doczekał – bambusowe drzwi rozsunęły się a do pokoju weszło czterech mężczyzn i kobieta. Piątka dorosłych stanęła przed chłopcem, ich twarze zaczęły się zniekształcać i przybierać groteskowe kształty. Niektóre z nich stawały się straszne, inne śmieszne, do tego stopnia, że stawały się przerażająco ohydne. Gin patrzył spod zmrużonych powiek na mężczyzn i kobietę. Jego wzrok zatrzymał się na jednym z nich. Był to przystojny mężczyzna w średnim wieku, którego włosy, tak jak Gina, miały srebrny odcień. Dorosły patrzył z dystansem na chłopca. Po chwili milczenia odezwał się do chłopca pogardliwym głosem, w którym jednak słyszało się ból i rozpacz.
- Gin, czy to ty zabiłeś młodszego dziedzica? – zapytał.
Gin, słysząc to pytanie, otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Dorosłym ukazały się czerwone źrenice chłopca.
- Nie – odpowiedziało dziecko. – Ja się z nim tylko bawiłem.
- On kłamie – zawołała kobieta. – Sama widziałam, jak patrzył na małego tymi swoimi oczami.
- Nikogo nie zabiłem. – Gin płakał i bronił się, jak mógł.
- Zabiłeś! Widziałem jak to zrobiłeś – powiedział jeden z mężczyzn w pokoju. Gin spojrzał mu prosto w oczy, gdy to zrobił, tamten cofnął się o krok. Przeraziło go spojrzenie chłopca. – Takao-sama, spójrz w jego oczy! – Kolejny mężczyzna wskazał Gina. – Z takimi oczami... Wiesz, co to oznacza. To musiał być on! – wykrzyczał. Srebrnowłosy mężczyzna spojrzał na płaczącego chłopca z pogardą i nienawiścią.
- Mężczyźni nie płaczą. Za zabójstwo zostajesz skazany... – wysyczał.
- Ale to nie ja! – Gin poderwał się na równe nogi. – To oni! – Wskazał na mężczyzn stojących za srebrnowłosym.
- Słowo smarkacza przeciwko słowom dorosłych?! Jesteś bezczelny – powiedziała kobieta, która trzymała się z boku. – Zabić go! – dodała z satysfakcją w głosie.
Trzech mężczyzn rzuciło się na dziecko. Gin szarpał się, kopał, wierzgał nogami, lecz mężczyźni byli silniejsi. Chłopiec nie miał żadnych szans. Spojrzał na srebrnowłosego, który przyglądał się wszystkiemu z zaciętym wyrazem twarzy. Chciał mu powiedzieć, że to nie on, że to pomyłka. Nagle poczuł uderzenie w twarz.

            Otworzył oczy i podniósł się z krzykiem. Obudził się. Po plecach spływał mu zimny pot, serce kołatało w piersi, jak szalone.
- To tylko sen – powiedział cicho drżącym głosem. Spojrzał na swoje dłonie, które ciągle się trzęsły. Rozejrzał się. Zobaczył siedzącą obok Rangiku. Zauważył, że jest równie przerażona, jak on.
- To ty mnie obudziłaś? – zapytał.
- Tak – odpowiedziała. Gdy dostrzegła, że chłopiec się trzęsie, przysunęła się do niego. Położyła mu dłonie na ramionach i przybliżyła swoją twarz do jego. Spojrzała w czerwieniejące się oczy i powiedziała troskliwym głosem:
- Gin, już wszystko dobrze. To był tylko zły sen.- Ucałowała chłopca w czoło. Teraz to jej przypadło w udziale uspokajanie Ichimaru; role się odwróciły. Rangiku ciągle widziała przed oczami rzucającego się przez sen chłopca i słyszała słowa, które prawie wykrzykiwał. Nie wiedziała, co to wszystko znaczy, lecz jednego była pewna. Tak, jak on uratował ją i od tamtej pory ją chroni, tak teraz ona będzie chronić jego.
- Nie martw się, Gin. Jestem przy tobie – wyszeptała mu do ucha. Prawą ręką zataczała kręgi na drżących jeszcze plecach. Nie wiedziała skąd, ale czuła, że coś takiego może przynieść chłopcu ulgę.
Gin był jej wdzięczny za to, że przerwała ten koszmar, jak i za to, że była w tej chwili przy nim, jednak najważniejsze było dla niego to, iż o nic nie pytała. Nie potrafiłby jej tego wszystkiego opowiedzieć. Nie chciał wracać pamięcią do tych strasznych dni, które miał za sobą. Pozostawały one jedynie ukryte na dnie duszy, która ujawniała swe sekrety jedynie podczas snów. Sen ten powracał niczym bumerang, a wspomnienie o nim prawie zawsze prześladowało go przez kilka kolejnych dni, jak cierń, tkwiący w stopie, który przypomina o sobie podczas każdego kroku. Jednakże, kiedy chłopiec uspokoił się odrobinę, zauważył, że tym razem wybudzenie ze snu było inne, nie tak bolesne i brutalne, jak zazwyczaj. Rangiku obudziła go w ostatnim momencie. Nie musiał przeżywać najgorszego po raz kolejny, dzięki tej małej rudowłosej dziewczynce,będącej przy nim i tulącej go, jak matka, której nigdy nie miał. Milczał, gdy Matsumoto szeptała słowa pocieszenia. Myślał ciągle o swojej przeszłości, ciałem był obecny przy rudowłosej, ale duchem był daleko. Wiedział, że koszmar się nie skończy dopóki nie zrobi tego, co postanowił sobie jeszcze przed spotkaniem Matsumoto.
Minęło sporo czasu, nim Gin się poruszył. Spojrzał wtedy na Rangiku i z uśmiechem, który prawie zawsze mu towarzyszył, odezwał się do swojej towarzyszki.
- Ran, musimy ruszać dalej.
- Gin, ale tu jest tak ładnie. Możemy zostać tu jeszcze trochę? – zapytała z nadzieją w głosie. Chłopiec tylko pokręcił przecząco głową.
- Głupia, robi się coraz zimniej – powiedział. – Poza tym jest tu niebezpiecznie – dodał, przypominając sobie nagle o postaciach w czerni. Nie chciał ponownie się na nich natknąć.
- Grr… - zawarczała. – Gin! Ty małpo! – rozzłościła się. – Ty… Zaraz, niebezpiecznie? – zapytała, gdy dotarło do niej, co jeszcze usłyszała.
- To oznacza dokładnie to, co powiedziałem – odpowiedział spokojnie. – To teraz, ta mała wredna małpa pójdzie pozbierać owoce, a ty… - powiedział, uśmiechając się i taksując wzrokiem stojącą przed nim Rangiku. – Ogarnij się.
- Dobrze, małpo – zaśmiała się. – Ale czemu mam się ogarnąć? – zapytała.
- Bo wyglądasz, jak czarownica! – zawołał Gin. Wstał i szybko pobiegł w stronę drzew. Uciekał przed goniącą go przez chwilę Rangiku, która podążała za nim, wymachując groźnie małą piąstką.
- Baran! Idiota! Głupek! Czar-czarownik! – Niosło się echem po łące. Kiedy Ichimaru wskoczył na drzewo, dziewczynka stanęła na dole naburmuszona, przyglądała się, jak Gin zwinnie chodzi po konarach drzewa i zrywa dojrzałe owoce.
- Ichimaru Ginie, jesteś nieznośny! – zawołała obrażona. Odwróciła się w stronę jeziora, podeszła do brzegu i zerknęła na swoje odbicie w wodzie. Na ten widok, skrzywiła się lekko. Miała potargane włosy, w których można było znaleźć źdźbła trawy, do tego na prawym policzku miała zieloną smugę. Rangiku uklękła na suchym piasku na brzegu i zanurzyła dłonie w wodzie. Tego dnia woda zdawała się znacznie chłodniejsza. Szybko opłukała twarz, prychając przy tym, jak kotka. Następnie zaczęła doprowadzać do porządku swoje rude, lekko kręcone włosy. Kiedy skończyła, usłyszała za sobą kroki Gina, który wrócił z naręczem owoców. Rzucił jej czerwone jabłko, sam ruszył w stronę gęsto rosnących drzew. Matsumoto złapała owoc i podążyła za nim.
Przez jakiś czas przedzierali się przez gęsty las, który z czasem się przerzedził. Drzewa w tym miejscu nie były już tak zielone. Liście przybierały jesienne barwy, część z nich opadła na ziemię, tworząc kolorowy, szeleszczący dywan. Gin szedł kilka kroków przed Rangiku. Podążali naprzód w całkowitej ciszy, gdyż każde z nich było pochłonięte własnymi myślami. Ichimaru myślał nad osiągnięciem celu, który sobie postawił, natomiast jego mała przyjaciółka zastanawiała się, co mogło mu się śnić tej nocy. Nie pytała go o to jeszcze, gdyż na tyle poznała chłopca, że wiedziała, iż nie wyciągnie z niego żadnej odpowiedzi, o ile Gin sam nie zechce tego zdradzić. Rangiku była pewna tego, że jej pytanie o dzisiejszy koszmar nie doczekałoby się odpowiedzi, wolała zatem poczekać z tym pytaniem na odpowiedni moment. Miała jednak nadzieję, iż Ginowi więcej nie będą się śniły takie koszmary. Rozmyślając tak o srebrnowłosym nie patrzyła pod nogi. Była wpatrzona w tył jego pleców i nagle – Bum! Przewróciła się, zahaczając lewą nogą o wystającą gałąź.
- AŁŁŁAAA! – zawyła rudowłosa. Gin, słysząc jej krzyk odwrócił się błyskawicznie, ale widząc, że Rangiku tylko się przewróciła, uśmiechnął się krzywo.
- Jak chodzisz łamago? – zapytał.
- Normalnie! Nie widziałam tej gałęzi. – Spróbowała wstać, lecz gdy stanęła na lewej nodze, syknęła z bólu. Kostka bolała niemiłosiernie. Z głośnym plaśnięciem opadła na ziemię. Gin, widząc, powstrzymywane łzy w oczach rudowłosej, domyślił się, że coś się stało. Spoważniał. Znów poczuł coś w rodzaju odpowiedzialności za to słabe stworzenie. Podszedł do niej i spojrzał na kostkę, która w krótkim momencie zdążyła już spuchnąć. Dotknął delikatnie nogi dziewczynki i zaczął ją obmacywać wokół opuchlizny.
- Kość chyba nie jest złamana. Musiałaś ją tylko skręcić – ocenił po chwili.
- Skąd wiesz? Chyba nie jesteś lekarzem, prawda? – zapytała obrażona po tym, jak nazwał ją łamagą.
- Po prostu wiem. – Gin podrapał się po głowie. – Musimy iść dalej – powiedział, zastanawiając się jednocześnie, co zrobić z Rangiku.
- Musimy? Jak?! Nie mogę stanąć na nodze, jeśli nie zdążyłeś tego zauważyć – powiedziała oburzona.
- Możesz skakać przez całą drogę na prawej nodze – odpowiedział z uśmiechem Ichimaru.
- Co?! Jesteś naprawdę... – żyłka wyskoczyła dziewczynce na czole, jeszcze chwila i najprawdopodobniej by wybuchła, gdyby Gin nie odwrócił się do niej plecami i nie powiedział wesoło:
- Tak, wiem... Jestem naprawdę wredną małpą. Zapomniałaś o bólu, to dobrze. A teraz wskakuj mi na plecy. Będę cię niósł.
- Będziesz mnie niósł? – zapytała z niedowierzaniem.
- Przecież powiedziałem. Nie lubię się powtarzać – odparł wesoło.
- Jak księżniczkę? – dopytywała.
- Najpierw musiałabyś się tak zachowywać, a jak do tej pory to pokazałaś, że jesteś małą, wredną, rozpieszczoną jędzą – zaśmiał się cicho.
- Cóż, księżniczki takie są – odpowiedziała.
Rangiku wdrapała się na plecy chłopca, obejmując go za szyję. Położyła głowę na ramieniu Gina i przymknęła oczy. Czuła się dobrze w jego towarzystwie. Bezpieczeństwo i towarzystwo – te dwie rzeczy, których kiedyś jej brakowało zyskała dzięki Ginowi.
- Całkiem wygodne masz te plecy – wymruczała pod nosem.
- Nie przyzwyczajaj się – odparł.
- Czemu?
- Bo to pierwszy i ostatni raz, kiedy dźwigam cię na własnych plecach.
- Ale mi się to podoba – powiedziała cicho.
- Jesteś stanowczo za ciężka – odpowiedział, uśmiechając się przekornie, czego dziewczynka nie mogła zauważyć.
- Etam... Jesteś chłopakiem, więc musisz ćwiczyć mięśnie. To będzie dla ciebie świetne ćwiczenie. – Gin na to tylko prychnął. Rangiku śmiejąc się dodała. - Poza tym chyba nie chcesz być słabeuszem.
- Słabeuszem? Oj... Nie przeginaj, bo cię zaraz puszczę i będziesz musiała całą drogę skakać na jednej nodze. – Na te słowa Matsumoto mocniej objęła jego szyję.
- Głupia! Dusisz mnie! – zawołał Gin.
- Co powiedziałeś?! – Rudowłosa zaczęła udawać, że dusi chłopca, co chwilę wzmacniając i poluźniając ramiona, które go obejmowały.
- Wiedziałem, że coś z tobą nie tak, jak cię spotkałem – wychrypiał Gin ze śmiechem.
- Dlatego mnie ze sobą zabrałeś. Trafił swój na swego – powiedziała dumnie niebieskooka.
            Rangiku, wymachiwała nogami, denerwując przy tym Ichimaru i wołając głośno:
- Wio! Wio, koniku! – Zaśmiewała się przy tym do łez, na co chłopiec tylko prychał pod nosem.
- Zaraz ci pokażę prawdziwego konika! Jak zacznę wierzgać wylądujesz na ziemi. – Zaśmiał się, wyobrażając sobie naburmuszoną minę Rangiku, gdyby faktycznie zrzucił ją na twarde podłoże.
- Tylko spróbuj, a cię podduszę – odpowiedziała z udawaną groźbą w głosie.
Posuwali się tak do przodu, mijając pojedyncze domy w oddali. Brązowe liście szeleściły pod stopami chłopca. Parze dzieci towarzyszył śmiech i małe kłótnie, które były wywoływane tylko po to, by uciec przed nudą i ponurymi myślami.





poniedziałek, 22 października 2012

03. Śmiech i łzy.



Był początek jesieni, jednak ciągle było gorąco i duszno. Na niewielkiej polanie pełnej jesiennych kwiatów, nad brzegiem jeziorka, siedziała dwójka dzieci. Chłopiec odchylił się do tyłu i oparł ciężar ciała na ramionach. Uśmiechał się spoglądając na jezioro. Po jego lewej stronie rudowłosa dziewczynka kończyła jeść jabłko. Kiedy przełknęła ostatni kęs, zadumana, spojrzała na swego towarzysza.
- Gin, co robiłeś zanim mnie spotkałeś? – spytała.
- A co miałem robić? Szedłem przez pustynię – odpowiedział cicho chłopiec, nie patrząc w ogóle na swoją rozmówczynię.
- Ale zanim znalazłeś się na pustyni? – dopytywała się uparcie Rangiku. Była bardzo ciekawa przeszłości chłopca.
- Sporo podróżowałem, także przez pustynię – odparł wymijająco.
- A gdzie? – zadała kolejne pytanie, siadając za chłopcem, którego oczy napotkały uparte spojrzenie małej rudowłosej Rangiku. Ichimaru, korzystając z okazji, położył się, kładąc głowę na kolanach dziewczynki.
- Zwiedzałem Rukongai – odpowiedział lekko już zniecierpliwiony pytaniami Matsumoto. Wyciągnął prawą dłoń i zaczął się bawić rudym kosmykiem włosów, który niesfornie wysunął się zza ucha Rangiku.
- Rukongai? – powtórzyła podekscytowana. – Widziałeś coś ciekawego? Opowiedz! – zawołała. Niebieskie oczy dziewczynki zalśniły podniecone. Nie zwróciła nawet uwagi, że chłopiec zawiązał w supełek kosmyk jej włosów.
- Wiele rzeczy – odpowiedział krótko. Widać było, że nie miał ochoty wspominać swoich wojaży. – Masz jeszcze jakieś pytania? – zapytał chłodno, po czym odwrócił się na bok, uciskając dłonią kolana dziewczynki, jakby te były poduszką, którą najpierw trzeba kilka razy uderzyć, by nabrała swoistej puszystości. Nie lubił być tak wypytywany. W ogóle nie lubił wielu rzeczy, a w szczególności, gdy ktoś zbytnio interesował się nim i tym, co robi.
- Tak – odpowiedziała speszona dziewczynka. Nastała chwila niezręcznej ciszy. Rangiku chciała go zapytać o wiele rzeczy, jednak czuła, że w tej chwili lepiej tego nie robić. Nie mogła się jednakże powstrzymać przed zadaniem jednego, najbardziej nurtującego ją pytania. W końcu nie patrząc na Gina tylko gdzieś w dal ponad wodą odezwała się:
- Gin, a co z twoją rodziną?
Chłopiec znieruchomiał. Rangiku zdawało się, że na chwilę wstrzymał nawet oddech. Spoglądała na niego z góry, na srebrne włosy rozrzucone na jej poniszczonej sukience. Położyła dłoń na głowie chłopca, cierpliwie czekając. Przeczuwała, iż trafiła w czuły punkt Ichimaru. Srebrnowłosy milczał. Po kilku minutach milczenia wstał i zanurzył stopy w wodzie jeziora. Pochylił głowę w dół i obserwował swoje odbicie w wodzie. Widział jasnowłosego chłopca o przymkniętych powiekach, marszcząca się woda rozmywała delikatnie obraz Gina. Rangiku patrzyła na niego i zastanawiała się, czemu nie chce odpowiedzieć. Było jej smutno, że swym pytaniem najwyraźniej sprawiła mu przykrość. Wstała i zbliżyła się do niego. Rudowłosa nie wiedziała, co powiedzieć, by nie pogorszyć sytuacji, w końcu to jej pytania doprowadziły do tego, iż chłopcu wyraźnie popsuł się humor. Dziewczynka podejrzewała, że jest coś, co Gin skrywa i dlatego nie chce mówić o swojej rodzinie. Gdyby jej nie miał, podobnie jak Matsumoto, zapewne by to powiedział. Rangiku postanowiła więcej nie naciskać. Chwyciła go za rękę, nie odzywając się słowem. Chciała go w ten sposób wesprzeć, być przy nim, by wiedział, że nie jest sam. Dzieci stały tak, w milczeniu trzymając się za ręce i wpatrując się marszczącą się błękitną taflę wody.
            W pewnym momencie na twarzy Ichimaru pojawił się uśmiech. Choć było mu smutno, nie chciał wzbudzać poczucia litości w swej towarzyszce i udał, że nic się nie stało. Spojrzał na nią z uśmiechem na twarzy, nie otworzył jednak oczu, zagadnął na pozór wesoło.
- Woda jest wyjątkowo ciepła, wykąpmy się w jeziorze. Będzie fajnie – zaproponował i nie czekając na reakcję dziewczynki puścił jej rękę, ściągnął z siebie ubranie zostając w samej bieliźnie. Następnie wbiegł do wody i całkowicie się w niej zanurzył. Po chwili wynurzył się  prychając i otrząsając się z wody, niczym przemoczony psiak.
- Rangiku! Wskakuj!
Dziewczynce nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zdjęła swoje poniszczone ubranie, złożyła je w równą kosteczkę i powoli zaczęła wchodzić do wody. Czuła, jak ciepła woda opływa jej ciało. Doszła do wniosku, że zanurzenie w takiej przyjemnej wodzie jest wspaniałym przeżyciem. Rozmyślania nad tym przerwał plusk wody. Po chwili była cała mokra, łącznie z włosami, których nie zamierzała moczyć. Po tym, jak zalała ją fala wody usłyszała głośny śmiech Gina, który zaatakował falą wody stworzoną przez dłonie, którymi wymachiwał na lewo i prawo.
- Gin! – zawołał z wyrzutem. – Przez ciebie jestem cała mokra!
- Chciałaś sucha wyjść z kąpieli? – zapytał, uśmiechając się ironicznie i posyłając kolejną porcję wody stworzoną z rąk, które poruszały się niczym mały, szybki wiatraczek.
- Chcesz wojny? – zawołała, na wpół roześmiana, na wpół rozzłoszczona dziewczynka i zaczęła naśladować ruchy Gina, tworząc przed sobą wodną ścianę, która zamieniwszy się w falę miała natrzeć na chłopca. Głośnemu pluskowi wody towarzyszył głośny śmiech.
- Poruszasz się, jak mucha w smole! Nigdy ze mną nie wygrasz! – krzyknęła, próbując przekrzyczeć ogólny hałas.
- Ja? Wolny?! Zaraz ci pokażę, jak wolny jestem, ty mały ślimaku! – odparował Gin i zaczął jeszcze szybciej wymachiwać w wodzie rękami, tworząc jeszcze wyższe fale.
- To pokaż, sreberko, na co cię stać – odpowiedziała, śmiejąc się na cały głos.
- Żebyś wiedziała, że ci pokażę dzieciaku – zawołał.
Kiedy oboje byli już tak przemoczeni i zmęczeni opluskiwaniem się nawzajem, że ręce zaczynały odmawiać im posłuszeństwa, a wszystkie mięśnie bolały ze zmęczenia, z piersi wydobywały się przyspieszone głębokie oddechy, a z twarzy nie schodziły uśmiechy, Ichimaru wpadł na kolejny, genialny, według  niego, pomysł.
- Ran, stój tu i podziwiaj – powiedział do dziewczynki wybiegając z wody. Matsumoto patrzyła na niego zaskoczona. Widziała, jak Gin przebiega kilka metrów brzegiem jeziora. Zatrzymał się koło powyginanego w różne strony drzewa. Spojrzał na nie i ocenił je z miną znawcy.
- Nada się idealnie – powiedział do siebie, po czym zawołał do Matsumoto. – Teraz patrz!-
Gin wdrapał się na drzewo i ostrożnie wszedł na gruby konar, pod którym rozlewało się już jezioro. Doszedł do końca gałęzi, wyprostował się, wyciągnął ręce do góry i patrząc wprost na Rangiku skoczył kilka metrów w dół do wody. Rozległ się plusk wody, która rozbryzgała się wokół. Dziewczynka, widząc skok, wstrzymała na chwilę oddech bojąc się, że Ginowi może stać się krzywda. Kiedy chłopiec wynurzył się z okrzykiem szczęścia z wody, rudowłosa wypuściła ze świstem powietrze z płuc.
- I jak? – zawołał dumny z siebie chłopiec.
- Cudownie! – odpowiedziała z zachwytem. – Też chcę spróbować!
Rangiku zbliżała się do Gina z niepewnym uśmiechem. Bała się skoczyć, lecz nie chciała być gorsza od swego towarzysza. Ponad wszystko pragnęła zasłużyć na podziw w jego oczach, dla tego uczucia była gotowa przezwyciężyć strach.
- No nie wiem – powiedział Ichimaru, odgarniając mokrą grzywkę  z czoła na bok. – To niebezpieczne, tym bardziej dla dziewczynek tak małych, jak ty – dodał z nutą troski w głosie, która sama go nieco zdziwiła.
- Dam radę – odparła, siląc się na pewny siebie ton. – To, że jestem dziewczyną, nie znaczy, że jestem gorsza – dodała, próbując sobie w ten sposób dodać odwagi.
Gin spojrzał na nią niepewnie i skinął głową na znak, że rozumie. Rangiku weszła powoli na drzewo. Kiedy stanęła na grubym konarze, który wcześniej służył Ichimaru jako podest do skoku, poczuła drżenie kolan. Przyspieszyło jej tętno, a nogi stały się, jak z waty. Niepewnie spojrzała na chłopca stojącego nieopodal w wodzie. Gin przyglądał się uważnie, próbując uśmiechem dodać jej otuchy. Jednak, gdy zauważył, jak cała drży zrobił krok do przodu i powiedział stanowczym głosem, co o tym wszystkim sądzi.
- Ran! Zejdź na dół. Cała się trzęsiesz.
- Nie. Nie jestem tchórzem – odpowiedziała drżącym głosem i postąpiła kolejny, niewielki kroczek w stronę końca grubego konaru drzewa. Wzięła głęboki wdech. Zamknęła oczy i skoczyła. Gdy Rangiku leciała w dół, czuła się wyjątkowo dziwnie, zdawało się, że chwila ta trwa wieki. Spadała i spadała w dół. Zderzenie z wodą naprawdę bolało. Woda nie była już tak przyjemna jak wcześniej, była twarda niczym skała. Potem poczuła, jak ciecz wdziera do ust, nosa, uszu. Zamknięte oczy piekły. Machała małymi rączkami ,próbując wydostać się na powierzchnię, otworzyła usta, by zaczerpnąć powietrza, krzyknąć. Jednak zamiast dającego życia tlenu, do płuc dostała się woda. Rangiku czuła wszechogarniający ból i strach. „Czy tak ma się to wszystko skończyć?” – kiedy zdążyła to pomyśleć, poczuła, jak coś złapało ją za rękę i pociągnęło mocno do góry, prawie wyrywając ramię z barku.

Gin widział, jak zniknęła pod wodą. Miał złe przeczucia, co do tego skoku. Po kilkunastu sekundach z przerażeniem ruszył w stronę miejsca, gdzie Rangiku wskoczyła do jeziora. Zanurkował. Udało mu się złapać rękę dziewczynki. Jednym ruchem pociągnął ją w górę. Kiedy wynurzyli się z wody, chłopiec zauważył, że rudowłosa jest nieprzytomna. Szybko wyciągnął ją na brzeg i położył na boku. Gdy uderzył ją w plecy, dziewczynka zaczęła kasłać i wypluwać wodę. Otworzyła szeroko oczy, kaszląc, próbowała złapać oddech. Kiedy się uspokoiła a oddech powoli zaczął się normować, poczuła łzy, które same zaczęły napływać do oczu. Z małej, dziecięcej piersi wydobył się cichy, urywany szloch a z oczu trysnęły łzy. Gin, widząc, że z Rangiku jest już dobrze, uśmiechnął się i poczuł ogromną ulgę. Objął ją lewym ramieniem, a prawą dłonią głaskał po głowie, by uspokoić jej nerwy. Łzy ciągle płynęły z dziewczęcych oczu, a przerywane łkanie wciąż wstrząsało drobnym ciałem niebieskookiej. Był to płacz strachu i ulgi, napięcia i rozluźnienia. Matsumoto musiała odreagować to, co się wydarzyło. Płuca ciągle miała obolałe, przypominające o tym, co przeżyła w ciągu paru sekund pod wodą. Powoli zaczęła się uspokajać pod wpływem jednostajnego głaskania po głowie i ramienia, które ją obejmowało. Spokojny głos chłopca również dawał jej ukojenie.
- No już… Już wszystko dobrze. Nie płacz – uspokajał Gin.
- Chlip… Przepraszam. Gin, przepraszam – zachlipała, wtulając twarz w chude ramiona chłopca.
- Za co? – zapytał zdziwiony.
- Bo… Bo cię nie posłuchałam – odpowiedziała cicho dziewczynka.
- Głupiutka. Nie przepraszaj – powiedział Ichimaru, ciągle głaszcząc ją po rudych włosach.
- Dziękuję. – Cicho wypowiedziane słowo, sprawiło, że Gin poczuł, jak coś gorącego rozlewa się w jego wnętrzu, ogrzewając okolice serca. Rangiku otarła łzy, zadarła główkę i z zadziornym uśmiechem i lśniącymi oczami spojrzała w twarz chłopca.
- Miałeś mnie już tak nie nazywać – powiedziała.
Gin na te słowa tylko szerzej się uśmiechnął i poprowadził ją w stronę drzewa. Chłopiec rzucił Matsumoto ubranie, po czym założył własne. Usiadł pod drzewem i spojrzał w niebo. Słońce prawie schowało się już za horyzontem. Księżyc pokazał się na granatowym niebie, a kilka gwiazd zaczęło już mrugać na nieboskłonie. Rangiku przysiadła się do chłopca. Siedzieli, oparci plecami o siebie, wpatrując się w gwiazdy.
- Gin, dziękuję, że znowu mnie uratowałeś – powiedziała.
- Nie dziękuj. Mówiłem ci już, że musiałem to zrobić – odpowiedział na jej podziękowania.
- Czemu? – zapytała.
- Zadajesz za wiele pytań – odrzekł Gin, mając przed oczami obraz kilku postaci odzianych w czarne stroje. Wpatrując się w niebo, dostrzegł nagle kolejny gwiazdozbiór, który znał.
- Widzisz te gwiazdy nad lasem? – zapytał niebieskookiej.
- Tak.
- To gwiazdozbiór Kasjopei – rzekł chłopiec. – Opowiedzieć ci jej historię? – zapytał Gin.
- Och, tak! Lubię, jak opowiadasz – powiedziała ciepło, po czym zamieniła się w słuch. Z przyjemnością wsłuchiwała się jednostajny, spokojny głos chłopca. Chłopca, który po raz kolejny uratował jej życie.
- Ten gwiazdozbiór łatwo rozpoznać, gdyż najjaśniejsze gwiazdy układają się w kształcie litery W. Jego nazwa wzięła się od imienia pewnej pięknej królowej. Rządziła ona w odległym kraju, który nazywał się Etiopia. Była to bardzo piękna władczyni, jednak była też wyjątkowo zarozumiała. Miała córkę Andromedę, ale o niej opowiem ci innym razem – mówił.
- Ta Andromeda też jest na niebie? – zapytała rudowłosa.
- Tak – odpowiedział Gin i dalej kontynuował opowieść. – Kasjopeja przechwalała się swoją urodą, obrażając w ten sposób nereidy, które z pomocą Amfitryty, władcy mórz i oceanów Posejdona, zemściły się na niej. Spowodowały ogromne powodzie, które zalały królestwo pięknej królowej.
- Kim były nereidy? – zapytała, wpatrując się w gwiazdy.
- Nereidy były nimfami wodnymi. Żyły one w głębinach mórz i oceanów w pałacach swego ojca. Towarzyszyły im przeważnie delfiny i trytony.
- Gin, a co to są trytony?
- Tryton to dziwne stworzenie. – Chłopiec zamyślił się chwilę. Próbował przypomnieć sobie dokładnie to, co o nich słyszał, gdyż chciał jak najpełniej odpowiedzieć na pytanie dziewczynki.
- Tryton jest półczłowiekiem i półrybą jednocześnie, ma też trzy pary końskich kopyt. Czasem, wydaje mi się, jest on też półwężem – odpowiedział na pytanie rudowłosej.
- A co było z Kasjopeją, jak te nereidy się na niej zemściły? – Rangiku była bardzo ciekawa, co wydarzyło się z tą piękną kobietą.
- Posejdon wysłał jednego ze swoich strasznych potworów, by zatopił Etiopię. Potwór ten nazywał się chyba Ketos. Kasjopeja wraz z mężem chcieli uratować kraj, dlatego postanowili złożyć kogoś w ofierze temu właśnie potworowi.
- Kogo złożyli? – zapytała ożywiona Rangiku, obracając się, by widzieć twarz chłopca.
- Opowiem ci o tym następnym razem – odpowiedział, uśmiechając się chytrze. Wiedział, jak na coś takiego zareaguje Matsumoto.
- Ale Gin… - Zaczęła marudzić. – Powiedz!
- Nie teraz. Następnym razem – odpowiedział chłopiec.
- Ale dlaczego? No nie bądź taki! – prosiła, lecz pobrzmiewał w tym także rozkaz.
- Jaki? – dopytywał rozbawiony.
- No… - dziewczynka zamyśliła się chwilę. – Gburowaty! – zawołała rezolutnie.
- Och, jak mam być gburowaty, to na pewno dziś nic ci już nie opowiem – odparł, śmiejąc się.
- Phi! – prychnęła. – Dlaczego nie dzisiaj?
- Bo chcę cię podręczyć. – Uśmiechnął się złośliwie, po czym dodał już normalnie. – Poza tym sporo się dziś wydarzyło. Już najwyższy czas, żebyśmy poszli spać. Jutro chciałbym iść dalej – dodał poważniej.
- Dobrze – wymruczała niezbyt zadowolona Rangiku i ułożyła się pod drzewem. Sen nadszedł szybko. Kiedy tylko zamknęła oczy, poczuła, jak traci kontrolę nad swoim ciałem, a zmysły przenoszą ją do krainy snów.
            Jeśli chodzi o Gina, ten długo jeszcze nie mógł zasnąć. Siedział obok Rangiku i patrzył na nią zamyślony. Prawą dłoń położył na jej jasnorudej główce. Zaczął powoli gładzić włosy i obserwować, jak lśnią w świetle księżyca. Podziwiał ich kolor i miękkość. Nigdy nie dane mu było zbliżyć się tak do nikogo. Wziął kręcące się pasmo dziewczęcych włosów między palce i ustawił je tak, by padał na nie promień księżycowego światła. Zafascynowany wpatrywał się w grę kolorów, kosmyk w swojej dłoni przybrał kolor złota. Srebro i złoto. Uśmiechnął się nieśmiało do własnych myśli.
- Będę cię chronił. Nie pozwolę, by coś znowu ci się stało – wyszeptał cicho, by nie zbudzić dziewczynki i ułożył się obok niej. Leżąc, ciągle głaskał ją po głowie, przynosiło mu to spokój. Nie rozumiał własnych uczuć, jednak wiedział, że przy Rangiku zachowywał się i czuł się całkiem inaczej, niż przy innych ludziach, których do tej pory spotykał.
- Będę przy tobie zawsze – wyszeptał i zasnął. Rudowłosa uśmiechnęła się przez sen do swoich marzeń sennych, których bohaterem był pewien srebrnowłosy chłopiec.
 ***
Długo nie było aktualizacji, wybaczcie :) Od dzisiejszego dnia, każdego dnia będę dawała kolejne rozdziały, mam nadzieję, że to osłodzi Wam okres oczekiwania. Oczywiście mogą się zdarzyć dni, kiedy nie będę w stanie wrzucić rozdziału, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie :) Dziękuję bardzo za komentarze, które pojawiają się na blogu :) 

Jeszcze jedna informacja. Osoby, które chcą być powiadamiane o aktualizacjach proszone są o pozostawienie kontaktu w podstronie: "Linki". Dziękuję za uwagę :)

Pozdrawia w gorącej wodzie kąpana Miyuki :)