Nocne niebo
zaczęło się powoli rozjaśniać, gdyż na wschodzie powoli zaczęło się rozwidniać.
Jasna tarcza słońca wychylała się znad horyzontu. Pierwsze promienie słoneczne
musnęły ciała śpiących pod drzewem dzieci. Rudowłosa dziewczynka wtuliła twarz
w ramię chłopca i dalej śniła swój sen…
Otaczała ją
biała, pustka, przestrzeń, której krańca nie mogła dostrzec. Niewielka postać
rozglądała się wkoło, lecz niczego nie widziała. W zasięgu wzroku nic się nie
znajdowało, jedynie pustka. Przeraźliwa nicość. Ciałem Rangiku wstrząsnął
dreszcz, najpierw jeden, drugi, potem kolejny. Dziewczynce było przeraźliwie
zimno w tym pustym świecie. Upadła na kolana i przyłożyła drżące dłonie do
skroni, uciskając je coraz bardziej, jakby próbowała wycisnąć coś z wnętrza
własnego umysłu. Cisza. Przeszywała ona myśli i serce rudowłosej. Była sama.
Samotność, to jej najwcześniejsze doświadczenie. Było to uczucie, które
towarzyszyło jej odkąd pamiętała. Paląca pustka w sercu i milczenie przestrzeni.
Matsumoto zaczęła nucić nieznaną sobie melodię – chciała w ten sposób zmącić
ciszę, która coraz bardziej ją pochłaniała. Biała, pustka zagęszczała się,
niczym mgła, próbowała pochłonąć małą dziewczynkę. Rangiku była przerażona.
Kiedy poczuła kolejną zimną falę zalewającą jej serce poczuła ciepły promień
muskający jej plecy. Opuściła ręce i obejrzała się za siebie. Zauważyła
czerwoną rysę przecinającą białą przestrzeń. Rosnące pęknięcie rozszerzało się,
ukazując świat licznych barw i dźwięków. Oczom rudowłosej ukazała się kwiecista
łąka i błękitne niebo, po którym latały ptaki. Słyszała ich śpiew, szum wiatru,
szelest liści i trawy. Cisza zniknęła. Różowe usta wygięły się w uśmiechu.
Ciepło powoli zaczęło obejmować i ogrzewać drobne ciało dziewczynki, lecz w
sercu ciągle pozostawała pustka. Do czasu, gdy na łące w oddali zamajaczyła
postać chłopca. Chłopca, którego już znała i któremu zawdzięczała życie. Matsumoto
wstała i podbiegła do niego. Gin, uśmiechając się, wyciągnął do niej rękę. Chwyciła podaną dłoń i pozwoliła się poprowadzić. Poszli w stronę, w której
dźwięki i barwy były najbardziej natężone. Była szczęśliwa, gdyż nie była już
sama. Ichimaru stał się w tym momencie jej całym światem.
- Będę przy tobie zawsze –
usłyszała jego szept, gdy szli ukwieconą łąką. Zaśmiała się, chciała coś
odpowiedzieć, lecz nie zdążyła. Poczuła silne szarpnięcie. Obudziła się nieświadoma
tego, co się dzieje. Spojrzała na Gina, który rzucając się przez sen, zepchnął
ją z siebie. Rangiku, widząc, że srebrnowłosemu śni się coś złego, zaczęła go delikatnie
potrząsać za ramię. Ichimaru jednak ciągle spał, nie mógł się przebudzić z
koszmaru, który dręczył go od bardzo dawna, nie pozwalając mu spokojnie
przespać wielu nocy.
Mały chłopiec,
pięcioletni, może trochę młodszy lub starszy, płakał w wielkim pokoju.
Pomieszczenie było ciemne i puste. Zniknęły z niego wszystkie meble, narzędzia
i ozdoby. Srebrnowłose dziecko skuliło się, gdy usłyszało zbliżające się kroki.
Były to kroki kilku osób, które ciężko i powoli stąpały. Ginowi wydawało się,
że trwa to wieki. Czekał na nich. Bał się, a strach przed tymi ludźmi
paraliżował go do tego stopnia, że nie był w stanie uciec. W końcu się doczekał
– bambusowe drzwi rozsunęły się a do pokoju weszło czterech mężczyzn i kobieta.
Piątka dorosłych stanęła przed chłopcem, ich twarze zaczęły się zniekształcać i
przybierać groteskowe kształty. Niektóre z nich stawały się straszne, inne
śmieszne, do tego stopnia, że stawały się przerażająco ohydne. Gin patrzył spod
zmrużonych powiek na mężczyzn i kobietę. Jego wzrok zatrzymał się na jednym z
nich. Był to przystojny mężczyzna w średnim wieku, którego włosy, tak jak Gina,
miały srebrny odcień. Dorosły patrzył z dystansem na chłopca. Po chwili
milczenia odezwał się do chłopca pogardliwym głosem, w którym jednak słyszało
się ból i rozpacz.
- Gin, czy to ty zabiłeś
młodszego dziedzica? – zapytał.
Gin, słysząc to pytanie, otworzył
szeroko oczy ze zdziwienia. Dorosłym ukazały się czerwone źrenice chłopca.
- Nie – odpowiedziało dziecko. –
Ja się z nim tylko bawiłem.
- On kłamie – zawołała kobieta. – Sama widziałam, jak patrzył na małego tymi swoimi oczami.
- Nikogo nie zabiłem. – Gin płakał i bronił się, jak mógł.
- Zabiłeś! Widziałem jak to zrobiłeś – powiedział jeden z mężczyzn w pokoju. Gin spojrzał mu prosto w oczy, gdy to zrobił, tamten cofnął się o krok. Przeraziło go spojrzenie chłopca. – Takao-sama, spójrz w jego oczy! – Kolejny mężczyzna wskazał Gina. – Z takimi oczami... Wiesz, co to oznacza. To musiał być on! – wykrzyczał. Srebrnowłosy mężczyzna spojrzał na płaczącego chłopca z pogardą i nienawiścią.
- On kłamie – zawołała kobieta. – Sama widziałam, jak patrzył na małego tymi swoimi oczami.
- Nikogo nie zabiłem. – Gin płakał i bronił się, jak mógł.
- Zabiłeś! Widziałem jak to zrobiłeś – powiedział jeden z mężczyzn w pokoju. Gin spojrzał mu prosto w oczy, gdy to zrobił, tamten cofnął się o krok. Przeraziło go spojrzenie chłopca. – Takao-sama, spójrz w jego oczy! – Kolejny mężczyzna wskazał Gina. – Z takimi oczami... Wiesz, co to oznacza. To musiał być on! – wykrzyczał. Srebrnowłosy mężczyzna spojrzał na płaczącego chłopca z pogardą i nienawiścią.
- Mężczyźni nie płaczą. Za
zabójstwo zostajesz skazany... – wysyczał.
- Ale to nie ja! – Gin poderwał się na równe nogi. – To oni! – Wskazał na mężczyzn stojących za srebrnowłosym.
- Słowo smarkacza przeciwko słowom dorosłych?! Jesteś bezczelny – powiedziała kobieta, która trzymała się z boku. – Zabić go! – dodała z satysfakcją w głosie.
Trzech mężczyzn rzuciło się na dziecko. Gin szarpał się, kopał, wierzgał nogami, lecz mężczyźni byli silniejsi. Chłopiec nie miał żadnych szans. Spojrzał na srebrnowłosego, który przyglądał się wszystkiemu z zaciętym wyrazem twarzy. Chciał mu powiedzieć, że to nie on, że to pomyłka. Nagle poczuł uderzenie w twarz.
- Ale to nie ja! – Gin poderwał się na równe nogi. – To oni! – Wskazał na mężczyzn stojących za srebrnowłosym.
- Słowo smarkacza przeciwko słowom dorosłych?! Jesteś bezczelny – powiedziała kobieta, która trzymała się z boku. – Zabić go! – dodała z satysfakcją w głosie.
Trzech mężczyzn rzuciło się na dziecko. Gin szarpał się, kopał, wierzgał nogami, lecz mężczyźni byli silniejsi. Chłopiec nie miał żadnych szans. Spojrzał na srebrnowłosego, który przyglądał się wszystkiemu z zaciętym wyrazem twarzy. Chciał mu powiedzieć, że to nie on, że to pomyłka. Nagle poczuł uderzenie w twarz.
Otworzył
oczy i podniósł się z krzykiem. Obudził się. Po plecach spływał mu zimny pot,
serce kołatało w piersi, jak szalone.
- To tylko sen – powiedział cicho
drżącym głosem. Spojrzał na swoje dłonie, które ciągle się trzęsły. Rozejrzał
się. Zobaczył siedzącą obok Rangiku. Zauważył, że jest równie przerażona, jak
on.
- To ty mnie obudziłaś? – zapytał.
- Tak – odpowiedziała. Gdy dostrzegła, że chłopiec się trzęsie, przysunęła się do niego. Położyła mu dłonie na ramionach i przybliżyła swoją twarz do jego. Spojrzała w czerwieniejące się oczy i powiedziała troskliwym głosem:
- Gin, już wszystko dobrze. To był tylko zły sen.- Ucałowała chłopca w czoło. Teraz to jej przypadło w udziale uspokajanie Ichimaru; role się odwróciły. Rangiku ciągle widziała przed oczami rzucającego się przez sen chłopca i słyszała słowa, które prawie wykrzykiwał. Nie wiedziała, co to wszystko znaczy, lecz jednego była pewna. Tak, jak on uratował ją i od tamtej pory ją chroni, tak teraz ona będzie chronić jego.
- To ty mnie obudziłaś? – zapytał.
- Tak – odpowiedziała. Gdy dostrzegła, że chłopiec się trzęsie, przysunęła się do niego. Położyła mu dłonie na ramionach i przybliżyła swoją twarz do jego. Spojrzała w czerwieniejące się oczy i powiedziała troskliwym głosem:
- Gin, już wszystko dobrze. To był tylko zły sen.- Ucałowała chłopca w czoło. Teraz to jej przypadło w udziale uspokajanie Ichimaru; role się odwróciły. Rangiku ciągle widziała przed oczami rzucającego się przez sen chłopca i słyszała słowa, które prawie wykrzykiwał. Nie wiedziała, co to wszystko znaczy, lecz jednego była pewna. Tak, jak on uratował ją i od tamtej pory ją chroni, tak teraz ona będzie chronić jego.
- Nie martw się, Gin. Jestem przy
tobie – wyszeptała mu do ucha. Prawą ręką zataczała kręgi na drżących jeszcze plecach.
Nie wiedziała skąd, ale czuła, że coś takiego może przynieść chłopcu ulgę.
Gin był jej
wdzięczny za to, że przerwała ten koszmar, jak i za to, że była w tej chwili
przy nim, jednak najważniejsze było dla niego to, iż o nic nie pytała. Nie
potrafiłby jej tego wszystkiego opowiedzieć. Nie chciał wracać pamięcią do tych
strasznych dni, które miał za sobą. Pozostawały one jedynie ukryte na dnie
duszy, która ujawniała swe sekrety jedynie podczas snów. Sen ten powracał
niczym bumerang, a wspomnienie o nim prawie zawsze prześladowało go przez kilka
kolejnych dni, jak cierń, tkwiący w stopie, który przypomina o sobie podczas
każdego kroku. Jednakże, kiedy chłopiec uspokoił się odrobinę, zauważył, że tym
razem wybudzenie ze snu było inne, nie tak bolesne i brutalne, jak zazwyczaj.
Rangiku obudziła go w ostatnim momencie. Nie musiał przeżywać najgorszego po
raz kolejny, dzięki tej małej rudowłosej dziewczynce,będącej przy nim i tulącej
go, jak matka, której nigdy nie miał. Milczał, gdy Matsumoto szeptała słowa
pocieszenia. Myślał ciągle o swojej przeszłości, ciałem był obecny przy
rudowłosej, ale duchem był daleko. Wiedział, że koszmar się nie skończy dopóki
nie zrobi tego, co postanowił sobie jeszcze przed spotkaniem Matsumoto.
Minęło sporo
czasu, nim Gin się poruszył. Spojrzał wtedy na Rangiku i z uśmiechem, który
prawie zawsze mu towarzyszył, odezwał się do swojej towarzyszki.
- Ran, musimy ruszać dalej.
- Gin, ale tu jest tak ładnie.
Możemy zostać tu jeszcze trochę? – zapytała z nadzieją w głosie. Chłopiec tylko
pokręcił przecząco głową.
- Głupia, robi się coraz zimniej
– powiedział. – Poza tym jest tu niebezpiecznie – dodał, przypominając sobie
nagle o postaciach w czerni. Nie chciał ponownie się na nich natknąć.
- Grr… - zawarczała. – Gin! Ty
małpo! – rozzłościła się. – Ty… Zaraz, niebezpiecznie? – zapytała, gdy dotarło
do niej, co jeszcze usłyszała.
- To oznacza dokładnie to, co
powiedziałem – odpowiedział spokojnie. – To teraz, ta mała wredna małpa pójdzie
pozbierać owoce, a ty… - powiedział, uśmiechając się i taksując wzrokiem
stojącą przed nim Rangiku. – Ogarnij się.
- Dobrze, małpo – zaśmiała się. –
Ale czemu mam się ogarnąć? – zapytała.
- Bo wyglądasz, jak czarownica! –
zawołał Gin. Wstał i szybko pobiegł w stronę drzew. Uciekał przed goniącą go
przez chwilę Rangiku, która podążała za nim, wymachując groźnie małą piąstką.
- Baran! Idiota! Głupek!
Czar-czarownik! – Niosło się echem po łące. Kiedy Ichimaru wskoczył na drzewo,
dziewczynka stanęła na dole naburmuszona, przyglądała się, jak Gin zwinnie
chodzi po konarach drzewa i zrywa dojrzałe owoce.
- Ichimaru Ginie, jesteś
nieznośny! – zawołała obrażona. Odwróciła się w stronę jeziora, podeszła do
brzegu i zerknęła na swoje odbicie w wodzie. Na ten widok, skrzywiła się lekko.
Miała potargane włosy, w których można było znaleźć źdźbła trawy, do tego na
prawym policzku miała zieloną smugę. Rangiku uklękła na suchym piasku na brzegu
i zanurzyła dłonie w wodzie. Tego dnia woda zdawała się znacznie chłodniejsza.
Szybko opłukała twarz, prychając przy tym, jak kotka. Następnie zaczęła
doprowadzać do porządku swoje rude, lekko kręcone włosy. Kiedy skończyła, usłyszała
za sobą kroki Gina, który wrócił z naręczem owoców. Rzucił jej czerwone jabłko,
sam ruszył w stronę gęsto rosnących drzew. Matsumoto złapała owoc i podążyła za
nim.
Przez jakiś
czas przedzierali się przez gęsty las, który z czasem się przerzedził. Drzewa w
tym miejscu nie były już tak zielone. Liście przybierały jesienne barwy, część
z nich opadła na ziemię, tworząc kolorowy, szeleszczący dywan. Gin szedł kilka
kroków przed Rangiku. Podążali naprzód w całkowitej ciszy, gdyż każde z nich
było pochłonięte własnymi myślami. Ichimaru myślał nad osiągnięciem celu, który
sobie postawił, natomiast jego mała przyjaciółka zastanawiała się, co mogło mu
się śnić tej nocy. Nie pytała go o to jeszcze, gdyż na tyle poznała chłopca, że
wiedziała, iż nie wyciągnie z niego żadnej odpowiedzi, o ile Gin sam nie zechce
tego zdradzić. Rangiku była pewna tego, że jej pytanie o dzisiejszy koszmar nie
doczekałoby się odpowiedzi, wolała zatem poczekać z tym pytaniem na odpowiedni
moment. Miała jednak nadzieję, iż Ginowi więcej nie będą się śniły takie
koszmary. Rozmyślając tak o srebrnowłosym nie patrzyła pod nogi. Była wpatrzona
w tył jego pleców i nagle – Bum! Przewróciła się, zahaczając lewą nogą o
wystającą gałąź.
- AŁŁŁAAA! – zawyła rudowłosa.
Gin, słysząc jej krzyk odwrócił się błyskawicznie, ale widząc, że Rangiku tylko
się przewróciła, uśmiechnął się krzywo.
- Jak chodzisz łamago? – zapytał.
- Normalnie! Nie widziałam tej
gałęzi. – Spróbowała wstać, lecz gdy stanęła na lewej nodze, syknęła z bólu.
Kostka bolała niemiłosiernie. Z głośnym plaśnięciem opadła na ziemię. Gin,
widząc, powstrzymywane łzy w oczach rudowłosej, domyślił się, że coś się stało.
Spoważniał. Znów poczuł coś w rodzaju odpowiedzialności za to słabe stworzenie.
Podszedł do niej i spojrzał na kostkę, która w krótkim momencie zdążyła już
spuchnąć. Dotknął delikatnie nogi dziewczynki i zaczął ją obmacywać wokół
opuchlizny.
- Kość chyba nie jest złamana.
Musiałaś ją tylko skręcić – ocenił po chwili.
- Skąd wiesz? Chyba nie jesteś
lekarzem, prawda? – zapytała obrażona po tym, jak nazwał ją łamagą.
- Po prostu wiem. – Gin podrapał
się po głowie. – Musimy iść dalej – powiedział, zastanawiając się jednocześnie,
co zrobić z Rangiku.
- Musimy? Jak?! Nie mogę stanąć
na nodze, jeśli nie zdążyłeś tego zauważyć – powiedziała oburzona.
- Możesz skakać przez całą drogę
na prawej nodze – odpowiedział z uśmiechem Ichimaru.
- Co?! Jesteś naprawdę... – żyłka
wyskoczyła dziewczynce na czole, jeszcze chwila i najprawdopodobniej by
wybuchła, gdyby Gin nie odwrócił się do niej plecami i nie powiedział wesoło:
- Tak, wiem... Jestem naprawdę
wredną małpą. Zapomniałaś o bólu, to dobrze. A teraz wskakuj mi na plecy. Będę
cię niósł.
- Będziesz mnie niósł? – zapytała
z niedowierzaniem.
- Przecież powiedziałem. Nie
lubię się powtarzać – odparł wesoło.
- Jak księżniczkę? – dopytywała.
- Najpierw musiałabyś się tak
zachowywać, a jak do tej pory to pokazałaś, że jesteś małą, wredną,
rozpieszczoną jędzą – zaśmiał się cicho.
- Cóż, księżniczki takie są –
odpowiedziała.
Rangiku wdrapała się na plecy
chłopca, obejmując go za szyję. Położyła głowę na ramieniu Gina i przymknęła
oczy. Czuła się dobrze w jego towarzystwie. Bezpieczeństwo i towarzystwo – te
dwie rzeczy, których kiedyś jej brakowało zyskała dzięki Ginowi.
- Całkiem wygodne masz te plecy –
wymruczała pod nosem.
- Nie przyzwyczajaj się – odparł.
- Czemu?
- Bo to pierwszy i ostatni raz,
kiedy dźwigam cię na własnych plecach.
- Ale mi się to podoba –
powiedziała cicho.
- Jesteś stanowczo za ciężka –
odpowiedział, uśmiechając się przekornie, czego dziewczynka nie mogła zauważyć.
- Etam... Jesteś chłopakiem, więc
musisz ćwiczyć mięśnie. To będzie dla ciebie świetne ćwiczenie. – Gin na to
tylko prychnął. Rangiku śmiejąc się dodała. - Poza tym chyba nie chcesz być
słabeuszem.
- Słabeuszem? Oj... Nie
przeginaj, bo cię zaraz puszczę i będziesz musiała całą drogę skakać na jednej
nodze. – Na te słowa Matsumoto mocniej objęła jego szyję.
- Głupia! Dusisz mnie! – zawołał Gin.
- Co powiedziałeś?! – Rudowłosa zaczęła
udawać, że dusi chłopca, co chwilę wzmacniając i poluźniając ramiona, które go obejmowały.
- Wiedziałem, że coś z tobą nie
tak, jak cię spotkałem – wychrypiał Gin ze śmiechem.
- Dlatego mnie ze sobą zabrałeś.
Trafił swój na swego – powiedziała dumnie niebieskooka.
Rangiku,
wymachiwała nogami, denerwując przy tym Ichimaru i wołając głośno:
- Wio! Wio, koniku! – Zaśmiewała się
przy tym do łez, na co chłopiec tylko prychał pod nosem.
- Zaraz ci pokażę prawdziwego konika!
Jak zacznę wierzgać wylądujesz na ziemi. – Zaśmiał się, wyobrażając sobie naburmuszoną
minę Rangiku, gdyby faktycznie zrzucił ją na twarde podłoże.
- Tylko spróbuj, a cię podduszę –
odpowiedziała z udawaną groźbą w głosie.
Posuwali się
tak do przodu, mijając pojedyncze domy w oddali. Brązowe liście szeleściły pod
stopami chłopca. Parze dzieci towarzyszył śmiech i małe kłótnie, które były
wywoływane tylko po to, by uciec przed nudą i ponurymi myślami.
Biedny, mały Gin. I pomyśleć, że weszłam tu wczoraj sprawdzić nowinki na pół godziny przed dodaniem notki. A mogłam to przeczytać już wczoraj!
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle zresztą świetna! Nie wiem już co mam pisać bo liczba komplementów jakie zna język polski jest ograniczona i nie chcę się powtarzać.
Słodki był sen Rangiku! Taki miły i ciepły. Nasuwa mi się słowo "przytulny". Wiem że nie takie jest znaczenie tego słowa, ale czytając o śnie Matsumoto czułam się jak w domu. Oczywiście mam na myśli część snu po spotkaniu Gina!
Za to sen Gina mnie przeraża. Biedne, małe dziecko! Zabiłabym ich wszystkich własnymi rękoma! Jak mi żal tego chłopaczka, co tam siedzi skulony w kącie i płacze.
Zabawny jest ten moment, kiedy Rangiku ujeżdża Ichimaru! Wio koniku! Tylko jak machała NOGAMI, skoro jedną z nich ma skręconą? Wiem, wiem, czepiam się... Fajna scenka.
Podoba mi się zabieg który stosujesz. Po końcowym, opisanym momencie tak jakby "odsuwasz kamerę" i opisujesz sytuację ogólną.
Ogólnie notka jak zwykle balet, cud, malina, miód!
Czekam z niecierpliwością na następną!
RavenZuza
Ja się podpisuję pod komentarzem powyżej. I jeszcze pytanko, wyrobisz się z dodaniem wszystkich notek ze starego bloga przed końcem tego roku? Oczywiście Cię nie poganiam, wiem, że artysta potrzebuje czasu ;-) Madzialena
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się wyrobię :) Dzięki za komentarz ;) Dziś z pewnością po południu poleci kolejny rozdział, miał być wczoraj, ale opady śniegu weszły mi niejako w drogę ;p
OdpowiedzUsuńNo czekam na notkę i czekam i się nie mogę doczekać! Błagam, szybciej, bo ja tu usycham jak roślinka pozbawiona wody!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że za niedługo znowu coś skrobniesz. Będę tutaj pisała i spamowała dopóki nie pojawi się następna notka!
Błagam!!! Szybciej!
RavenZuza
PS:U mnie nowe notki
http://ravenzuza.blog.interia.pl/ACBBGCWNTW/
Mówiłam, że spam!
Tęsknie za kolejnymi rozdziałami!!!
OdpowiedzUsuńArr biedny Gin ;x
OdpowiedzUsuńKurde obydwoje sa niesamowicie rozkoszni i uwielbiam sposob w jaki o siebie wzajemnie dbaja ale chce zeby juz byli dorosli, chce plomiennego romansu *.*
Wszystko jest okej tylko.. powtorzenia powtorzenia powtorzenia