niedziela, 4 listopada 2012

05. "Nie liczyłam dni"



Nad Rukongai powoli zachodziło słońce. Po niebie leniwie przesuwały się białe obłoki, pod którymi szybowały ptaki. W oddali słychać było żabi koncert, który rozbrzmiewał po okolicy przemierzanej przez parę dzieci. Chłopiec niósł na plecach rudowłosą dziewczynkę, nucącą wesołą melodię. W pewnym momencie srebrnowłosy zatrzymał się i zrzucił z siebie swoją towarzyszkę.
- Dalej już cię nie niosę – rzekł zmęczony.
- Ależ, Gin! Ciągle boli mnie noga – odpowiedział mu cienki głosik.
- Siadaj. – Wskazał płaski biały kamień leżący tuż za dziewczynką.
Kiedy Matsumoto rozsiadła się na nim, Ichimaru przykucnął obok i zaczął przyglądać się opuchniętej kostce.
- Do jutra ból powinien minąć – orzekł z miną znawcy.
- Mam nadzieję, że tak będzie. W końcu skończyłbyś narzekać, jaka to ja jestem ciężka, prawie jak słoń – westchnęła Rangiku.
Gin opadł na ziemię, obok dziewczynki. Był zmęczony, pojedyncze kropelki potu zrosiły mu czoło, czuł również, jak strumyk niepozorny strumyk spływa mu po plecach . Rozejrzał się po okolicy. Niedaleko miejsca, w którym siedzieli zauważył podniszczony budynek, któremu zaczął się przyglądać z uwagą.
- Rangiku, widzisz ten budynek przed nami? – zapytał, wskazując jej chatę.
- No… - przytaknęła niechętnie, nie wiedząc, co też Ginowi chodzi po głowie.
Rudowłosa była zmęczona ciągłą wędrówką, poza tym dokuczał jej głód. Jak na tak małą osóbkę miała ogromny apetyt, dlatego niewiele obchodziła ją jedna z wielu chat, które do tej pory mijali po drodze. Byłoby zapewne inaczej, gdyby był to domek z piernika, lub chociażby z herbatników. Ale nie był. Ot, zwykła drewniana rudera, która zaczynała powoli wrastać w ziemię pod naporem swego sędziwego wieku.
- Chyba jest opuszczony – powiedział zamyślony chłopiec. – Chodźmy go obejrzeć.
- Ale po co?
- Po to, bo tak mówię – odparł Gin.
- Nie będziesz mi rozkazywał – powiedziała nadąsana dziewczynka, krzyżując ramiona na piersi.
Ichimaru teatralnie westchnął, mruknął coś pod nosem o kobietach i nie patrząc się na rudowłosą, ruszył w stronę budynku. Szedł powoli, obserwując otoczenie. Nie zauważył nikogo, więc pewniejszym krokiem podszedł bliżej drewnianej budowli. Zapukał do drzwi, lecz nikt się nie odezwał. Gin nacisnął klamkę i wszedł do środka. Wewnątrz budynku był duży bałagan, wszędzie było pełno kurzu. Po prawej stronie, w kącie, chłopiec zauważył stos przeróżnych przedmiotów i narzędzi, które zdążyły pokryć się pajęczynami. Rozejrzał się uważnie po wnętrzu i uznał, że dom stoi pusty od co najmniej kilku miesięcy. Z uśmiechem na twarzy wyszedł na zewnątrz i podbiegł do czekającej Rangiku. Dziewczynka wciąż była obrażona, co ostentacyjnie okazywała, odwracaniem wzroku od chłopca.
- Dom jest opuszczony – zawołał Gin.
- I co z tego? – odburknęła rudowłosa.
- O co chodzi? – zapytał zdezorientowany chłopiec.
- Zostawiłeś mnie tutaj samą! – odpowiedziała z wyrzutem.
- Aj, ale przecież poszedłem tylko obejrzeć tamtą ruinę – odpowiedział.
- Po co?
- Chyba już o to pytałaś. Wskakuj na plecy – powiedział zniecierpliwiony Ichimaru i pomógł wdrapać się Matsumoto, podtrzymując ją lekko.
- Ha! A mówiłeś, że nigdy więcej tego nie zrobisz! – zakrzyknęła z triumfem w głosie.
- Czego?
- Ech. Mówiłeś: tylko ten jeden raz noszę cię na plecach. – Wokół rozniósł się perlisty śmiech.
- O, widzę, że głuptasowi wrócił humorek – powiedział Gin, uśmiechając się do siebie.
- Ty… - Nie dokończyła, gdyż chłopiec zrzucił ją tuż przed budynkiem, do którego dotarli.
Rangiku zamilkła widząc przed sobą dom. Prawdziwy dom, który może był stary i brzydki, z dziurami. Brakowało w nim wygód, ale coś w tej budowli szczerze ją ujęło.
- Zatrzymamy się tutaj przez jakiś czas – powiedział Ichimaru.
- Uhm, dobrze.
- Tylko tyle? – zapytał chłopiec.
- Spodziewałeś się czegoś jeszcze?
- No nie wiem… Może narzekania? Że ci się nie podoba, że brudno, brzydko. Spodziewałem się czegoś właśnie w tym stylu – odparł.
- Hihihi, mam zacząć narzekać? Naprawdę tego chcesz? Mogę zacząć.
- Ee, chyba jednak nie – powiedział Gin, po czym otworzył przed nią drzwi chaty.
Rangiku, lekko kulejąc, weszła do domu. Kiedy rozejrzała się po ubogim wnętrzu poczuła się nagle wyjątkowo lekko. Nigdy nie miała domu, a przynajmniej takowego nie pamiętała, natomiast teraz miała mieszkać tutaj. To ten budynek miał być jej azylem. Posiadanie takiego miejsca napełniło ją nieoczekiwanym szczęściem. Uśmiechnęła się szeroko oglądając wnętrze i przedmioty leżące w kącie. Znalazła tam kilka misek, jakiś garnek, a także różne narzędzia, których nie znała i wiele innych, mniej lub bardziej przydatnych przedmiotów. Słysząc, jak Gin chodzi po izbie obejrzała się na niego. Chłopiec właśnie grzebał patykiem w czymś, co przypominało palenisko.
- To będzie nasz dom? – Matsumoto zapytała z nadzieją.
- Taa… - Odpowiedź Gina, choć krótka i pozornie niedbała, upewniła Rangiku.
- W takim razie trzeba tu posprzątać! – powiedziała z mocą i podwinęła rękawki swej podniszczonej szaty.
Dziewczynka, ciągle kulejąc, wyszła z domu i rozejrzała się dookoła. Postanowiła obejść budynek dookoła i zobaczyć, czy z tyłu domu nie ma jakichś niespodzianek. Okazało się, że za rogiem leżały różne rupiecie, wśród których Rangiku znalazła starą, równie zniszczoną, co chata, miotłę.
- Nada się idealnie – powiedziała do siebie.
Zaczęły się wielkie porządki. Gin sprawdzał i porządkował narzędzia, które były zgromadzone w kącie, natomiast jego mała towarzyszka zamiatała podłogę, omiatała pajęczyny zwisające ze ścian, a także kurze przykrywające wszystko, co znajdowało się we wnętrzu budynku. Pracy towarzyszył śmiech i rozmowy o niczym, które pomimo braku prawdziwego tematu jednak zbliżały do siebie dwójkę dzieci.

- Jestem głodna! – Rangiku podłożyła sobie dłonie pod głowę i położyła się na podłodze.
- Ja też – mruknął chłopiec.
- I co teraz zrobimy? – zapytała.
Dziewczynce nie chciało się nigdzie wychodzić. Była zmęczona po sprzątaniu, ponadto ból w kostce stał się bardziej uciążliwy, gdyż podczas porządkowania nowego domu nie oszczędzała kontuzjowanej nogi. Matsumoto westchnęła teatralnie, chcąc w ten sposób nakłonić Gina do jakiejkolwiek reakcji.
- Czemu tak wzdychasz? – zapytał w końcu chłopiec, siadając obok na podłodze.
- Głodna jestem – powiedziała Rangiku robiąc przy tym smutną minę. – Jestem głodna…
- Ech, pójdę poszukać czegoś do jedzenia – powiedział zrezygnowanym tonem chłopiec, wstając, dodał – Lepsze to, niż wysłuchiwanie jęków takiego głuptasa.
- Gin! – krzyknęła oburzona.
- Dobra, już dobra. Nie złość się, bo złość piękności szkodzi – powiedział śmiejąc się, po czym wyszedł, zostawiając Matsumoto samą w domu.
.Słońce prawie całkiem schowało się już za horyzontem. Powoli robiło się ciemno. Chłopiec zauważył po lewej stronie stare wiadro. Wziął je i wyruszył na poszukiwanie jedzenia. Krążąc w pobliżu domu dotarł do kilku drzew owocowych. Uśmiechnął się szeroko i podszedł do pierwszej jabłonki z brzegu. Pomimo późnej pory dostrzegał, mieniące się czerwienią w blasku księżyca, owoce. Narwał ich do połowy wiadra, po czym podszedł do kolejnego drzewa, gdyż był ciekawy, jakie może rodzi ono owoce. Spojrzał w górę, na wysokim drzewie zauważył gruszki. Zaczął szukać wzrokiem jakiejś gałęzi. Gdy w końcu udało mu się znaleźć odpowiednią, strącił nią kilka gruszek i wrzucił je następnie do kubełka.
- Czas wracać – pomyślał. – Bo ta głupia Rangiku jest gotowa urządzić mi wielką awanturę z powodu głodu.
Chłopiec zawrócił w stronę domu i szedł raźnym krokiem wymachując wiadrem pełnym dojrzałych owoców. W pewnym momencie zatrzymał się. Uśmiech na chwilę zastygł mu na ustach. Docierało do niego odległe wycie dzikich zwierząt. Zadarł głowę spoglądając na księżyc. Był pełnia.
- Już czas – pomyślał i z posępną miną ruszył w stronę domu.
Rangiku, po wyjściu Gina, dalej leżała na podłodze. W brzuchu burczało jej niemiłosiernie. Czekała na chłopca. Miała nadzieję, że znajdzie coś dojedzenia, bo jeżeli nie... Właśnie, co wtedy? Rudowłosa rozmyślała, co by się stało, gdyby Ichimaru nie zdobył jedzenia – wówczas pewnie umarłaby z głodu. Jednak czy można drugi raz umrzeć? – Takie myśli zaprzątały jasną główkę dziewczynki. Po dniu pełnym wrażeń i śmiechu nagle popsuł się jej humor. Matsumoto tłumaczyła to sobie zmęczeniem, bólem nogi i głodem. Gdy usłyszała kroki zbliżające się do domu, usiadła. Serce zabiło jej szybciej, gdyż ciemność panująca w izbie i dźwięki na zewnątrz przestraszyły ją. Wpatrywała się w otwierające się drzwi. Kiedy ujrzała w nich srebrną głowę Gina, całe napięcie opadło, westchnęła ciężko i przetarła czoło ręką.
- A ty znowu wzdychasz? – zapytał Ichimaru, na którego twarzy pojawił się przygaszony uśmiech.
- A ty znowu pytasz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- O co znowu pytam? – drążył chłopiec.
- Oj, nieważne. Znalazłeś coś do jedzenia? – spytała.
- Pewnie – odpowiedział, pokazując dziewczynce wiaderko pełne owoców.
- Oh! – wykrzyknęła zachwycona Matsumoto.
Ichimaru podał jej wiadro z jabłkami i gruszkami. Następnie podszedł do paleniska, przy którym wcześniej zostawił parę gałązek i ułożył je na nim. Przykucnął i wyciągnął dłoń. Rangiku na chwilę przestała się interesować jedzeniem, tylko zaciekawiona przyglądała się srebrnowłosemu. Gin, z poważną miną, zaczął koncentrować swoją energię w prawej dłoni. Na niej ukazała się jasna, niewielka kula energii. Chłopiec przysunął powoli rękę do gałązek ułożonych na palenisku. Drewno zaiskrzyło się i powoli zajęło ogniem. W domu zrobiło się o wiele jaśniej. Rangiku patrzyła z podziwem na Ichimaru, na którego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Udało mi się – wyszeptał srebrnowłosy, jakby ciągle nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą sam uczynił.
- Łał! – dziewczynka zapiszczała po minucie, gdy minął jej pierwszy szok. – To było niesamowite!
Rangiku krzyczała podekscytowana, a w tym czasie, Gin przyglądał się swojej dłoni, w której chwilę wcześniej dzierżył zmaterializowaną kulę energii.
- Co to było? – zapytała rudowłosa, gdy zdążyła już ochłonąć.
- To moc duchowa, o której ci wspominałem – odpowiedział.
 - Aha... – dziewczynka zamyśliła się nad tym, co powiedział chłopiec, lecz gdy usłyszała burczenie wydobywające się z własnego brzucha, zamyślenie minęło. Chwyciła gruszkę i zaczęła ją jeść. Rangiku uwielbiała te owoce. Lubiła ich smak i chropowaty miąższ, nawet sok, który spływał po brodzie jej nie przeszkadzał. Liczył się tylko słodki smak i poczucie sytości. Gin siedział obok dziewczynki i również zabrał się za jedzenie. Przez tę krótką chwilę, gdy oboje jedli, był w pełni szczęśliwy. Ta wyjątkowa chwila, kiedy nie myślał o niczym innym, jak tylko o jedzeniu słodkich owoców w towarzystwie rudowłosej, miało w przyszłości być wspomnieniem, które trzymało go przy życiu. Wiedział, że to właśnie rudowłosej zawdzięcza te chwile szczęścia, że bez niej - gruszki, jabłka i inne rzeczy – nie smakowałyby tak słodko, a noce nie byłyby tak spokojne, jak ta, która się właśnie zaczynała.
Kiedy Gin najadł się do syta, spojrzał na Rangiku, kończącą jeść jabłko. Twarz dziewczynki świeciła się od soku z owoców, ponadto miała całą buzię ubrudzoną kawałkami gruszki. Ichimaru zaczął się głośno śmiać. Rudowłosa spojrzała na niego zdziwiona z pytaniem w oczach.
- Jesteś brudna, jak… - Gin nie mógł dokończyć, gdyż dostał od niebieskookiej ogryzkiem w głowę.
- Grr… - warknęła cicho.
- Czemu mnie bijesz? – zapytał chłopiec z udawanym smutkiem.
- Zapobiegłam morderstwu. Gdybyś skończył, to co zacząłeś, musiałabym cię zabić – odpowiedziała obrażona.
- Phi, myślisz, że się ciebie boję? – zapytał śmiało.
- Myślę, że tak – odpowiedziała, wycierając klejącą się od soku buzię.
Gin złapał ją za rękę i odciągnął ją od twarzy. Wyjął białą chusteczkę z kieszeni i sam zaczął ją wycierać.
- Zupełnie, jak dziecko – mruknął cicho.
- Jestem dzieckiem – wykrzyknęła mu prosto w twarz.
- Nie zauważyłem – Gin odparł z przekąsem. – Nie wierć się, jakby pogryzło cię stado szerszeni, nie mogę ci buźki wyczyścić.
- To zauważ. I będę się kręciła, kiedy będę chciała – powiedziała twardo.
- Uparciuch! – zawołał Ichimaru.
- Sknera! – odgryzła się Rangiku.
- Maruda!
Po tych przezwiskach zapadła cisza. Matsumoto siedziała obrażona z czystą już buźką, a Gin obok niej z miną męczennika, mówiącą: „Za jakie grzechy?”. Po długiej chwili milczenia, chłopiec doszedł do wniosku, że woli, kiedy jego przyjaciółka marudzi, niż jak siedzi obrażona i tylko prycha pod nosem. Ichimaru postanowił przerwać ciszę, jednak nie wiedział zbytnio, w jaki sposób to zrobić. W końcu zadał pierwsze lepsze pytanie, jakie przyszło mu do głowy.
- Hej, Rangiku, kiedy masz urodziny?
Zaskoczona dziewczynka spojrzała na srebrnowłosego. Zapomniała, że miała się do niego nie odzywać przez tydzień(tak sobie postanowiła). Zamyśliła się próbując sobie coś przypomnieć, jednak nic takiego, jak data urodzin, nie kryło się w zakamarkach jej pamięci.
- Nie pamiętam. Dopóki cię nie spotkałam, nie liczyłam dni – odpowiedziała smutno.
- Oh.– Gin nie rozumiał, jak można nie znać daty swoich urodzin. Sam ją znał i myślał, że każdy to wie. Zrobiło mu się żal rudowłosej. Chciał na początku tylko zagadać, żeby przerwać ciszę, a tymczasem przez jego pytanie niebieskooka posmutniała.
- Hmm... To w takim razie... – zamyślił się, próbując gorączkowo coś wymyślić. – Dzień, w którym mnie poznałaś będzie dniem twoich urodzin! – oznajmił Gin.
Na twarzy dziewczynki dostrzegł zaskoczenie i niedowierzanie, za którymi krył się cień uśmiechu.
- Co ty na to Rangiku? – zapytał.
Dziewczynka tylko kiwnęła głową na znak, że się zgadza. Smutek błyskawicznie ustąpił zastąpiony przez poczucie bezgranicznego szczęścia.
- Mam urodziny – powiedziała nieśmiało, po czym zaczęła się głośno śmiać.
Rangiku i Gin ułożyli się obok siebie na podłodze i przykryli się brązowym kocem, który znaleźli podczas robienia porządków. Oboje, zmęczeni ostatnimi dniami, próbowali zasnąć. Chłopiec wiercił się jednak pod przykryciem. Dręczyła go jedna myśl – musiał coś powiedzieć swojej towarzyszce, tylko nie wiedział, jak to zrobić.
- Gin, przestań się wiercić. Nie mogę przez ciebie zasnąć – powiedziała z wyrzutem niebieskooka.
- Przepraszam – odparł krótko.
Leżeli tak chwilę w ciszy, po czym srebrnowłosy przytulił się do dziewczynki. Rudowłosej to odpowiadało, lubiła czuć przy obecność Gina. Kiedy był przy niej czuła się bezpiecznie, było jej ciepło i najzwyczajniej w świecie – dobrze.
- Rangiku, śpisz? – zapytał szeptem chłopiec.
- Nie.
- Muszę ci o czymś powiedzieć – zaczął zdenerwowany.
Choć Matsumoto wyczuła zdenerwowanie w głosie Ichimaru, to nie zwróciła na nie większej uwagi. Była śpiąca i nie do końca zdawała sobie sprawę z tego,  co się wokół niej dzieje. Powoli zapadała w sen.
- Co? – spytała śpiącym głosem.
- Jutro muszę gdzieś pójść – powiedział Gin z lekkim poczuciem winy.
- Co? Tak? Pójść? – powtarzała, coraz bardziej odpływając do krainy snów.
- Jutro idę coś załatwić.
- Pójdę z tobą – odpowiedziała, ziewając z szeroko otwartą buzią.
- Nie możesz – odparł chłopiec.
- Dlaczego? – zapytała, dopuszczając do świadomości informację o tym, że Gin wybiera się gdzieś bez niej.
- Po pierwsze ciągle boli cię noga, a po drugie nie mogę cię zabrać.
- A to dlaczego? – dopytywała się uparcie.
- Ech, nie mogę i już. – Gin westchnął, słysząc kolejne pytania. – Śpij już.
- Jesteś niedobry. Nie lubię cię – powiedziała Rangiku głośno, odwracając się plecami do chłopca.
Ichimaru był zły na siebie, iż musiał jej to powiedzieć, ale nie potrafił odejść bez słowa. Wiedział, że jeżeli wyszedłby nic nie mówiąc, Rangiku martwiłaby się o niego. Spojrzał na jej trzęsące się plecy i dotknął ramienia. Widział, jak płacze po cichu, tak by tego nie zauważył. On jednak to dostrzegł i dlatego czuł się jeszcze gorzej. Objął ją lewym ramieniem i wsłuchał się w oddech dziewczynki. Kiedy ten się wyrównał i Gin był pewien, że Rangiku zasnęła, ucałował ją w czubek jasnorudej główki, i wstał. Po cichu zbliżył się do drzwi, otworzył je i obejrzał się na śpiącą Matsumoto.
- Obiecałem, że cię nie zostawię, więc wrócę. Czekaj na mnie – wyszeptał wychodząc. Zamknął cicho drzwi.
Chmury zakryły księżyc, a Gin zniknął w ciemności nocy.


4 komentarze:

  1. Już bym cię wczoraj skomentowała, ale musiałam jeszcze iść do sklepu, pogadać z mamą i mi już nie starczyło czasu, bo zasnęłam na kanapie...
    Cieszę się bardzo, że jest u ciebie kolejna notka. Skakałam z radości wczoraj wieczorem, gdy przeczytałam twoje zawiadomienie. Po prostu byłam przeszczęśliwa.
    Uwielbiam to, jak opisujesz te ich przekomarzanie się. Są to wspaniałe momenty. Są takie.... nie mogę znaleźć słowa. Lubię tą notkę, bo zawsze wzruszał mnie moment, jak Gin przeprasza za to że odchodzi. Pierwszy raz, a jednak mu głupio. Widać, że przywiązał się do swojej małej towarzyszki.To takie słodkie. I to poczucie winy, które pojawia się również w mandze i anime, gdy odchodzi z Aizenem. Jak wie, że musi odejść, ale wie też że Rangiku będzie smutno i przykro z tego powodu.
    Już się nie mogę doczekać następnej notki. Czekam na nie jak ciasteczkowy potwór na ciasteczko, jak Tousen na sprawiedliwość(ale on nie ma szans, bo sprawiedliwości nigdy nie będzie, za o kolejna notka się pojawi, prawda? MUSI!!!)jak spragniony wędrowiec wody. Uwielbiam twoje notki. Można je czytać w kółko, i jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze kolejny, i jeszcze kilka następnych.
    Mówiłam już, że uwielbiam jak przedstawiasz ich dzieciństwo? Beztroskie i pełne radości i światła, a jednocześnie pełne ciemnych plam smutku i samotności i strachu o tą drugą osobę... Kocham cię za to!
    Mam nadzieję, że za niedługo pojawi się kolejna notka, na którą już teraz czekam z niecierpliwością!
    RavenZuza

    OdpowiedzUsuń
  2. Już straciłam nadzieje i miałam przeczytać stare opowiadanie po raz drugi (ale chyba i tak to zrobię ^^), gdy nagle patrzę i BACH kolejny rozdział. Zaczynam płakać, że wczoraj mogłam to przeczytać, ale po prostu zapomniałam wejść. T.T.
    Kocham Ciebie
    Kocham twoje opowiadanie
    Pozdrawiam i czekam z RavenZuzą na następny rozdział :3
    RedPineapple

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha. Jakie miłe zaskoczenie, już delikatnie mnie nudziło to wchodzenie dwa razy dziennie na twojego bloga i sprawdzanie czy pojawiła się nowa notka, dzisiaj leżę sobie chora w łóżeczku i coś mnie podkusiło, miałam nosa, notka super, czekam na następną;-) Madzialena

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde niby czytam drugi raz ale za cholere nie moge sobie przypomniec czemu Gin tak znika.. xD przez co jeszcze bardziej mnie to intryguje

    OdpowiedzUsuń