Nad Rukongai
powoli zachodziło słońce. Po niebie leniwie przesuwały się białe obłoki, pod
którymi szybowały ptaki. W oddali słychać było żabi koncert, który rozbrzmiewał
po okolicy przemierzanej przez parę dzieci. Chłopiec niósł na plecach rudowłosą
dziewczynkę, nucącą wesołą melodię. W pewnym momencie srebrnowłosy zatrzymał
się i zrzucił z siebie swoją towarzyszkę.
- Dalej już cię nie niosę – rzekł
zmęczony.
- Ależ, Gin! Ciągle boli mnie
noga – odpowiedział mu cienki głosik.
- Siadaj. – Wskazał płaski biały
kamień leżący tuż za dziewczynką.
Kiedy Matsumoto rozsiadła się na
nim, Ichimaru przykucnął obok i zaczął przyglądać się opuchniętej kostce.
- Do jutra ból powinien minąć –
orzekł z miną znawcy.
- Mam nadzieję, że tak będzie. W
końcu skończyłbyś narzekać, jaka to ja jestem ciężka, prawie jak słoń –
westchnęła Rangiku.
Gin opadł na ziemię, obok
dziewczynki. Był zmęczony, pojedyncze kropelki potu zrosiły mu czoło, czuł
również, jak strumyk niepozorny strumyk spływa mu po plecach . Rozejrzał się po
okolicy. Niedaleko miejsca, w którym siedzieli zauważył podniszczony budynek,
któremu zaczął się przyglądać z uwagą.
- Rangiku, widzisz ten budynek
przed nami? – zapytał, wskazując jej chatę.
- No… - przytaknęła niechętnie,
nie wiedząc, co też Ginowi chodzi po głowie.
Rudowłosa była zmęczona ciągłą wędrówką, poza tym dokuczał jej głód. Jak na tak małą osóbkę miała ogromny apetyt, dlatego niewiele obchodziła ją jedna z wielu chat, które do tej pory mijali po drodze. Byłoby zapewne inaczej, gdyby był to domek z piernika, lub chociażby z herbatników. Ale nie był. Ot, zwykła drewniana rudera, która zaczynała powoli wrastać w ziemię pod naporem swego sędziwego wieku.
Rudowłosa była zmęczona ciągłą wędrówką, poza tym dokuczał jej głód. Jak na tak małą osóbkę miała ogromny apetyt, dlatego niewiele obchodziła ją jedna z wielu chat, które do tej pory mijali po drodze. Byłoby zapewne inaczej, gdyby był to domek z piernika, lub chociażby z herbatników. Ale nie był. Ot, zwykła drewniana rudera, która zaczynała powoli wrastać w ziemię pod naporem swego sędziwego wieku.
- Chyba jest opuszczony –
powiedział zamyślony chłopiec. – Chodźmy go obejrzeć.
- Ale po co?
- Po to, bo tak mówię – odparł
Gin.
- Nie będziesz mi rozkazywał –
powiedziała nadąsana dziewczynka, krzyżując ramiona na piersi.
Ichimaru
teatralnie westchnął, mruknął coś pod nosem o kobietach i nie patrząc się na
rudowłosą, ruszył w stronę budynku. Szedł powoli, obserwując otoczenie. Nie
zauważył nikogo, więc pewniejszym krokiem podszedł bliżej drewnianej budowli.
Zapukał do drzwi, lecz nikt się nie odezwał. Gin nacisnął klamkę i wszedł do
środka. Wewnątrz budynku był duży bałagan, wszędzie było pełno kurzu. Po prawej
stronie, w kącie, chłopiec zauważył stos przeróżnych przedmiotów i narzędzi, które
zdążyły pokryć się pajęczynami. Rozejrzał się uważnie po wnętrzu i uznał, że
dom stoi pusty od co najmniej kilku miesięcy. Z uśmiechem na twarzy wyszedł na
zewnątrz i podbiegł do czekającej Rangiku. Dziewczynka wciąż była obrażona, co
ostentacyjnie okazywała, odwracaniem wzroku od chłopca.
- Dom jest opuszczony – zawołał
Gin.
- I co z tego? – odburknęła
rudowłosa.
- O co chodzi? – zapytał
zdezorientowany chłopiec.
- Zostawiłeś mnie tutaj samą! –
odpowiedziała z wyrzutem.
- Aj, ale przecież poszedłem
tylko obejrzeć tamtą ruinę – odpowiedział.
- Po co?
- Chyba już o to pytałaś. Wskakuj
na plecy – powiedział zniecierpliwiony Ichimaru i pomógł wdrapać się Matsumoto,
podtrzymując ją lekko.
- Ha! A mówiłeś, że nigdy więcej
tego nie zrobisz! – zakrzyknęła z triumfem w głosie.
- Czego?
- Ech. Mówiłeś: tylko ten jeden
raz noszę cię na plecach. – Wokół rozniósł się perlisty śmiech.
- O, widzę, że głuptasowi wrócił
humorek – powiedział Gin, uśmiechając się do siebie.
- Ty… - Nie dokończyła, gdyż
chłopiec zrzucił ją tuż przed budynkiem, do którego dotarli.
Rangiku zamilkła widząc przed
sobą dom. Prawdziwy dom, który może był stary i brzydki, z dziurami. Brakowało
w nim wygód, ale coś w tej budowli szczerze ją ujęło.
- Zatrzymamy się tutaj przez
jakiś czas – powiedział Ichimaru.
- Uhm, dobrze.
- Tylko tyle? – zapytał chłopiec.
- Spodziewałeś się czegoś
jeszcze?
- No nie wiem… Może narzekania?
Że ci się nie podoba, że brudno, brzydko. Spodziewałem się czegoś właśnie w tym
stylu – odparł.
- Hihihi, mam zacząć narzekać?
Naprawdę tego chcesz? Mogę zacząć.
- Ee, chyba jednak nie –
powiedział Gin, po czym otworzył przed nią drzwi chaty.
Rangiku, lekko
kulejąc, weszła do domu. Kiedy rozejrzała się po ubogim wnętrzu poczuła się
nagle wyjątkowo lekko. Nigdy nie miała domu, a przynajmniej takowego nie
pamiętała, natomiast teraz miała mieszkać tutaj. To ten budynek miał być jej azylem.
Posiadanie takiego miejsca napełniło ją nieoczekiwanym szczęściem. Uśmiechnęła
się szeroko oglądając wnętrze i przedmioty leżące w kącie. Znalazła tam kilka
misek, jakiś garnek, a także różne narzędzia, których nie znała i wiele innych,
mniej lub bardziej przydatnych przedmiotów. Słysząc, jak Gin chodzi po izbie
obejrzała się na niego. Chłopiec właśnie grzebał patykiem w czymś, co
przypominało palenisko.
- To będzie nasz dom? – Matsumoto
zapytała z nadzieją.
- Taa… - Odpowiedź Gina, choć
krótka i pozornie niedbała, upewniła Rangiku.
- W takim razie trzeba tu
posprzątać! – powiedziała z mocą i podwinęła rękawki swej podniszczonej szaty.
Dziewczynka, ciągle kulejąc,
wyszła z domu i rozejrzała się dookoła. Postanowiła obejść budynek dookoła i
zobaczyć, czy z tyłu domu nie ma jakichś niespodzianek. Okazało się, że za
rogiem leżały różne rupiecie, wśród których Rangiku znalazła starą, równie
zniszczoną, co chata, miotłę.
- Nada się idealnie – powiedziała
do siebie.
Zaczęły się wielkie porządki. Gin
sprawdzał i porządkował narzędzia, które były zgromadzone w kącie, natomiast jego
mała towarzyszka zamiatała podłogę, omiatała pajęczyny zwisające ze ścian, a
także kurze przykrywające wszystko, co znajdowało się we wnętrzu budynku. Pracy
towarzyszył śmiech i rozmowy o niczym, które pomimo braku prawdziwego tematu
jednak zbliżały do siebie dwójkę dzieci.
- Jestem głodna! – Rangiku
podłożyła sobie dłonie pod głowę i położyła się na podłodze.
- Ja też – mruknął chłopiec.
- I co teraz zrobimy? – zapytała.
Dziewczynce nie chciało się
nigdzie wychodzić. Była zmęczona po sprzątaniu, ponadto ból w kostce stał się
bardziej uciążliwy, gdyż podczas porządkowania nowego domu nie oszczędzała
kontuzjowanej nogi. Matsumoto westchnęła teatralnie, chcąc w ten sposób
nakłonić Gina do jakiejkolwiek reakcji.
- Czemu tak wzdychasz? – zapytał
w końcu chłopiec, siadając obok na podłodze.
- Głodna jestem – powiedziała
Rangiku robiąc przy tym smutną minę. – Jestem głodna…
- Ech, pójdę poszukać czegoś do
jedzenia – powiedział zrezygnowanym tonem chłopiec, wstając, dodał – Lepsze to,
niż wysłuchiwanie jęków takiego głuptasa.
- Gin! – krzyknęła oburzona.
- Dobra, już dobra. Nie złość
się, bo złość piękności szkodzi – powiedział śmiejąc się, po czym wyszedł,
zostawiając Matsumoto samą w domu.
.Słońce prawie
całkiem schowało się już za horyzontem. Powoli robiło się ciemno. Chłopiec
zauważył po lewej stronie stare wiadro. Wziął je i wyruszył na poszukiwanie
jedzenia. Krążąc w pobliżu domu dotarł do kilku drzew owocowych. Uśmiechnął się
szeroko i podszedł do pierwszej jabłonki z brzegu. Pomimo późnej pory dostrzegał,
mieniące się czerwienią w blasku księżyca, owoce. Narwał ich do połowy wiadra,
po czym podszedł do kolejnego drzewa, gdyż był ciekawy, jakie może rodzi ono
owoce. Spojrzał w górę, na wysokim drzewie zauważył gruszki. Zaczął szukać
wzrokiem jakiejś gałęzi. Gdy w końcu udało mu się znaleźć odpowiednią, strącił
nią kilka gruszek i wrzucił je następnie do kubełka.
- Czas wracać – pomyślał. – Bo ta
głupia Rangiku jest gotowa urządzić mi wielką awanturę z powodu głodu.
Chłopiec zawrócił w stronę domu i
szedł raźnym krokiem wymachując wiadrem pełnym dojrzałych owoców. W pewnym
momencie zatrzymał się. Uśmiech na chwilę zastygł mu na ustach. Docierało do
niego odległe wycie dzikich zwierząt. Zadarł głowę spoglądając na księżyc. Był
pełnia.
- Już czas – pomyślał i z posępną
miną ruszył w stronę domu.
Rangiku, po
wyjściu Gina, dalej leżała na podłodze. W brzuchu burczało jej niemiłosiernie.
Czekała na chłopca. Miała nadzieję, że znajdzie coś dojedzenia, bo jeżeli
nie... Właśnie, co wtedy? Rudowłosa rozmyślała, co by się stało, gdyby Ichimaru
nie zdobył jedzenia – wówczas pewnie umarłaby z głodu. Jednak czy można drugi
raz umrzeć? – Takie myśli zaprzątały jasną główkę dziewczynki. Po dniu pełnym
wrażeń i śmiechu nagle popsuł się jej humor. Matsumoto tłumaczyła to sobie
zmęczeniem, bólem nogi i głodem. Gdy usłyszała kroki zbliżające się do domu,
usiadła. Serce zabiło jej szybciej, gdyż ciemność panująca w izbie i dźwięki na
zewnątrz przestraszyły ją. Wpatrywała się w otwierające się drzwi. Kiedy
ujrzała w nich srebrną głowę Gina, całe napięcie opadło, westchnęła ciężko i
przetarła czoło ręką.
- A ty znowu wzdychasz? – zapytał
Ichimaru, na którego twarzy pojawił się przygaszony uśmiech.
- A ty znowu pytasz? –
odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- O co znowu pytam? – drążył
chłopiec.
- Oj, nieważne. Znalazłeś coś do
jedzenia? – spytała.
- Pewnie – odpowiedział,
pokazując dziewczynce wiaderko pełne owoców.
- Oh! – wykrzyknęła zachwycona
Matsumoto.
Ichimaru podał jej wiadro z
jabłkami i gruszkami. Następnie podszedł do paleniska, przy którym wcześniej
zostawił parę gałązek i ułożył je na nim. Przykucnął i wyciągnął dłoń. Rangiku
na chwilę przestała się interesować jedzeniem, tylko zaciekawiona przyglądała
się srebrnowłosemu. Gin, z poważną miną, zaczął koncentrować swoją energię w
prawej dłoni. Na niej ukazała się jasna, niewielka kula energii. Chłopiec
przysunął powoli rękę do gałązek ułożonych na palenisku. Drewno zaiskrzyło się
i powoli zajęło ogniem. W domu zrobiło się o wiele jaśniej. Rangiku patrzyła z
podziwem na Ichimaru, na którego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Udało mi się – wyszeptał
srebrnowłosy, jakby ciągle nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą sam uczynił.
- Łał! – dziewczynka zapiszczała
po minucie, gdy minął jej pierwszy szok. – To było niesamowite!
Rangiku krzyczała podekscytowana,
a w tym czasie, Gin przyglądał się swojej dłoni, w której chwilę wcześniej
dzierżył zmaterializowaną kulę energii.
- Co to było? – zapytała
rudowłosa, gdy zdążyła już ochłonąć.
- To moc duchowa, o której ci
wspominałem – odpowiedział.
- Aha... – dziewczynka zamyśliła się nad tym,
co powiedział chłopiec, lecz gdy usłyszała burczenie wydobywające się z własnego
brzucha, zamyślenie minęło. Chwyciła gruszkę i zaczęła ją jeść. Rangiku
uwielbiała te owoce. Lubiła ich smak i chropowaty miąższ, nawet sok, który
spływał po brodzie jej nie przeszkadzał. Liczył się tylko słodki smak i
poczucie sytości. Gin siedział obok dziewczynki i również zabrał się za
jedzenie. Przez tę krótką chwilę, gdy oboje jedli, był w pełni szczęśliwy. Ta
wyjątkowa chwila, kiedy nie myślał o niczym innym, jak tylko o jedzeniu
słodkich owoców w towarzystwie rudowłosej, miało w przyszłości być
wspomnieniem, które trzymało go przy życiu. Wiedział, że to właśnie rudowłosej
zawdzięcza te chwile szczęścia, że bez niej - gruszki, jabłka i inne rzeczy – nie
smakowałyby tak słodko, a noce nie byłyby tak spokojne, jak ta, która się
właśnie zaczynała.
Kiedy Gin
najadł się do syta, spojrzał na Rangiku, kończącą jeść jabłko. Twarz
dziewczynki świeciła się od soku z owoców, ponadto miała całą buzię ubrudzoną
kawałkami gruszki. Ichimaru zaczął się głośno śmiać. Rudowłosa spojrzała na
niego zdziwiona z pytaniem w oczach.
- Jesteś brudna, jak… - Gin nie
mógł dokończyć, gdyż dostał od niebieskookiej ogryzkiem w głowę.
- Grr… - warknęła cicho.
- Czemu mnie bijesz? – zapytał
chłopiec z udawanym smutkiem.
- Zapobiegłam morderstwu. Gdybyś
skończył, to co zacząłeś, musiałabym cię zabić – odpowiedziała obrażona.
- Phi, myślisz, że się ciebie
boję? – zapytał śmiało.
- Myślę, że tak – odpowiedziała,
wycierając klejącą się od soku buzię.
Gin złapał ją za rękę i odciągnął
ją od twarzy. Wyjął białą chusteczkę z kieszeni i sam zaczął ją wycierać.
- Zupełnie, jak dziecko – mruknął
cicho.
- Jestem dzieckiem – wykrzyknęła
mu prosto w twarz.
- Nie zauważyłem – Gin odparł z
przekąsem. – Nie wierć się, jakby pogryzło cię stado szerszeni, nie mogę ci
buźki wyczyścić.
- To zauważ. I będę się kręciła,
kiedy będę chciała – powiedziała twardo.
- Uparciuch! – zawołał Ichimaru.
- Sknera! – odgryzła się Rangiku.
- Maruda!
Po tych przezwiskach zapadła
cisza. Matsumoto siedziała obrażona z czystą już buźką, a Gin obok niej z miną
męczennika, mówiącą: „Za jakie grzechy?”. Po długiej chwili milczenia, chłopiec
doszedł do wniosku, że woli, kiedy jego przyjaciółka marudzi, niż jak siedzi
obrażona i tylko prycha pod nosem. Ichimaru postanowił przerwać ciszę, jednak
nie wiedział zbytnio, w jaki sposób to zrobić. W końcu zadał pierwsze lepsze
pytanie, jakie przyszło mu do głowy.
- Hej, Rangiku, kiedy masz
urodziny?
Zaskoczona dziewczynka spojrzała
na srebrnowłosego. Zapomniała, że miała się do niego nie odzywać przez
tydzień(tak sobie postanowiła). Zamyśliła się próbując sobie coś przypomnieć,
jednak nic takiego, jak data urodzin, nie kryło się w zakamarkach jej pamięci.
- Nie pamiętam. Dopóki cię nie
spotkałam, nie liczyłam dni – odpowiedziała smutno.
- Oh.– Gin nie rozumiał, jak
można nie znać daty swoich urodzin. Sam ją znał i myślał, że każdy to wie.
Zrobiło mu się żal rudowłosej. Chciał na początku tylko zagadać, żeby przerwać
ciszę, a tymczasem przez jego pytanie niebieskooka posmutniała.
- Hmm... To w takim razie... – zamyślił
się, próbując gorączkowo coś wymyślić. – Dzień, w którym mnie poznałaś będzie
dniem twoich urodzin! – oznajmił Gin.
Na twarzy dziewczynki dostrzegł
zaskoczenie i niedowierzanie, za którymi krył się cień uśmiechu.
- Co ty na to Rangiku? – zapytał.
Dziewczynka tylko kiwnęła głową
na znak, że się zgadza. Smutek błyskawicznie ustąpił zastąpiony przez poczucie
bezgranicznego szczęścia.
- Mam urodziny – powiedziała
nieśmiało, po czym zaczęła się głośno śmiać.
Rangiku i Gin
ułożyli się obok siebie na podłodze i przykryli się brązowym kocem, który
znaleźli podczas robienia porządków. Oboje, zmęczeni ostatnimi dniami,
próbowali zasnąć. Chłopiec wiercił się jednak pod przykryciem. Dręczyła go
jedna myśl – musiał coś powiedzieć swojej towarzyszce, tylko nie wiedział, jak
to zrobić.
- Gin, przestań się wiercić. Nie
mogę przez ciebie zasnąć – powiedziała z wyrzutem niebieskooka.
- Przepraszam – odparł krótko.
Leżeli tak chwilę w ciszy, po
czym srebrnowłosy przytulił się do dziewczynki. Rudowłosej to odpowiadało,
lubiła czuć przy obecność Gina. Kiedy był przy niej czuła się bezpiecznie, było
jej ciepło i najzwyczajniej w świecie – dobrze.
- Rangiku, śpisz? – zapytał
szeptem chłopiec.
- Nie.
- Muszę ci o czymś powiedzieć –
zaczął zdenerwowany.
Choć Matsumoto wyczuła
zdenerwowanie w głosie Ichimaru, to nie zwróciła na nie większej uwagi. Była
śpiąca i nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co się wokół niej dzieje. Powoli zapadała w
sen.
- Co? – spytała śpiącym głosem.
- Jutro muszę gdzieś pójść –
powiedział Gin z lekkim poczuciem winy.
- Co? Tak? Pójść? – powtarzała,
coraz bardziej odpływając do krainy snów.
- Jutro idę coś załatwić.
- Pójdę z tobą – odpowiedziała,
ziewając z szeroko otwartą buzią.
- Nie możesz – odparł chłopiec.
- Dlaczego? – zapytała,
dopuszczając do świadomości informację o tym, że Gin wybiera się gdzieś bez
niej.
- Po pierwsze ciągle boli cię
noga, a po drugie nie mogę cię zabrać.
- A to dlaczego? – dopytywała się
uparcie.
- Ech, nie mogę i już. – Gin
westchnął, słysząc kolejne pytania. – Śpij już.
- Jesteś niedobry. Nie lubię cię
– powiedziała Rangiku głośno, odwracając się plecami do chłopca.
Ichimaru był zły na siebie, iż
musiał jej to powiedzieć, ale nie potrafił odejść bez słowa. Wiedział, że
jeżeli wyszedłby nic nie mówiąc, Rangiku martwiłaby się o niego. Spojrzał na
jej trzęsące się plecy i dotknął ramienia. Widział, jak płacze po cichu, tak by
tego nie zauważył. On jednak to dostrzegł i dlatego czuł się jeszcze gorzej.
Objął ją lewym ramieniem i wsłuchał się w oddech dziewczynki. Kiedy ten się
wyrównał i Gin był pewien, że Rangiku zasnęła, ucałował ją w czubek jasnorudej
główki, i wstał. Po cichu zbliżył się do drzwi, otworzył je i obejrzał się na
śpiącą Matsumoto.
- Obiecałem, że cię nie zostawię,
więc wrócę. Czekaj na mnie – wyszeptał wychodząc. Zamknął cicho drzwi.
Chmury zakryły księżyc, a Gin zniknął w ciemności nocy.
Już bym cię wczoraj skomentowała, ale musiałam jeszcze iść do sklepu, pogadać z mamą i mi już nie starczyło czasu, bo zasnęłam na kanapie...
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że jest u ciebie kolejna notka. Skakałam z radości wczoraj wieczorem, gdy przeczytałam twoje zawiadomienie. Po prostu byłam przeszczęśliwa.
Uwielbiam to, jak opisujesz te ich przekomarzanie się. Są to wspaniałe momenty. Są takie.... nie mogę znaleźć słowa. Lubię tą notkę, bo zawsze wzruszał mnie moment, jak Gin przeprasza za to że odchodzi. Pierwszy raz, a jednak mu głupio. Widać, że przywiązał się do swojej małej towarzyszki.To takie słodkie. I to poczucie winy, które pojawia się również w mandze i anime, gdy odchodzi z Aizenem. Jak wie, że musi odejść, ale wie też że Rangiku będzie smutno i przykro z tego powodu.
Już się nie mogę doczekać następnej notki. Czekam na nie jak ciasteczkowy potwór na ciasteczko, jak Tousen na sprawiedliwość(ale on nie ma szans, bo sprawiedliwości nigdy nie będzie, za o kolejna notka się pojawi, prawda? MUSI!!!)jak spragniony wędrowiec wody. Uwielbiam twoje notki. Można je czytać w kółko, i jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze kolejny, i jeszcze kilka następnych.
Mówiłam już, że uwielbiam jak przedstawiasz ich dzieciństwo? Beztroskie i pełne radości i światła, a jednocześnie pełne ciemnych plam smutku i samotności i strachu o tą drugą osobę... Kocham cię za to!
Mam nadzieję, że za niedługo pojawi się kolejna notka, na którą już teraz czekam z niecierpliwością!
RavenZuza
Już straciłam nadzieje i miałam przeczytać stare opowiadanie po raz drugi (ale chyba i tak to zrobię ^^), gdy nagle patrzę i BACH kolejny rozdział. Zaczynam płakać, że wczoraj mogłam to przeczytać, ale po prostu zapomniałam wejść. T.T.
OdpowiedzUsuńKocham Ciebie
Kocham twoje opowiadanie
Pozdrawiam i czekam z RavenZuzą na następny rozdział :3
RedPineapple
Haha. Jakie miłe zaskoczenie, już delikatnie mnie nudziło to wchodzenie dwa razy dziennie na twojego bloga i sprawdzanie czy pojawiła się nowa notka, dzisiaj leżę sobie chora w łóżeczku i coś mnie podkusiło, miałam nosa, notka super, czekam na następną;-) Madzialena
OdpowiedzUsuńKurde niby czytam drugi raz ale za cholere nie moge sobie przypomniec czemu Gin tak znika.. xD przez co jeszcze bardziej mnie to intryguje
OdpowiedzUsuń