Przed domem stała dwójka dzieci.
Dziewczynka szlochała wtulona w srebrnowłosego chłopca. Z ciemnych chmur nad
ich głowami zaczął padać deszcz, jednak ani Rangiku ani Gin nie mieli ochoty
ruszyć się z miejsca. Krople zaczęły opadać z nieba na ziemię, na Matsumoto i
Ichimaru, mocząc ich. Po rudych włosach dziewczynki spływały strumienie wody,
jednak dla niej nie miało to znaczenia, przytuliła się czołem do czoła chłopca..
Czuła, jak wszystkie ponure myśli i smutek goszczące w sercu są powoli zmywane
przez deszcz. Od Gina, pomimo padającego deszczu, wyczuwała bijące ciepło i to
jej wystarczało. Chciała zapomnieć o ostatnich dwóch dniach, wymazać je z
pamięci, jednak musiała wiedzieć, czemu ją zostawił.
- Gin... – Chłopiec usłyszał jej głos.
- No co?
- Dlaczego? – zapytała cicho.
- Musiałem – odpowiedział.
- Nie rób tego więcej...
- Gin... – Chłopiec usłyszał jej głos.
- No co?
- Dlaczego? – zapytała cicho.
- Musiałem – odpowiedział.
- Nie rób tego więcej...
Gin nie odpowiedział, tylko objął ją mocniej. Widok Rangiku
- całej i zdrowej - przyniósł mu ulgę. Martwił się o nią, gdy musiał zostawić ją
na tych kilka dni. Mokra grzywka zakrywała mu oczy, czuł ból w boku, ale był to
dobry ból, dzięki niemu wiedział, że żyje. Że to spotkanie z Rangiku nie jest
snem.
- Gin? – Dziewczynka czekała na jego odpowiedź.
- Jesteś silna Rangisiu – odpowiedział, lecz wiedział, że nie takiej odpowiedzi oczekiwała rudowłosa. – Chodźmy do domu, bo jeszcze mi się rozchorujesz.
- Gin? – Dziewczynka czekała na jego odpowiedź.
- Jesteś silna Rangisiu – odpowiedział, lecz wiedział, że nie takiej odpowiedzi oczekiwała rudowłosa. – Chodźmy do domu, bo jeszcze mi się rozchorujesz.
Gin pociągnął rudowłosą za sobą
do budynku, w którym może nie było najcieplej, jednak tutaj przynajmniej nic nie
padało im na głowy. Rangiku stała na środku izby i nie bardzo wiedziała, co ma
ze sobą zrobić. Nie wyszła do końca z marazmu, w który popadła po zniknięciu
Ichimaru, pomimo że chłopiec stał obok niej, nie wierzyła w jego obecność do
końca. Srebrnowłosy widząc, że Matsumoto wrosła w podłogę chwycił ją za rękę i
posadził obok paleniska, następnie chwycił koc i narzucił jej na plecy. Jednym
z rogów brązowego okrycia zaczął energicznie wycierać mokre włosy dziewczynki.
- Jak się rozchorujesz, to żeby potem nie było na mnie – powiedział wesoło, by przerwać ciszę.
- A na kogo ma być? – zapytała po chwili z wyrzutem niebieskooka.
- Nie na mnie – odparł chłopiec.
- Na ciebie, trzeba było nie wychodzić. Gdzie byłeś?
- Daleko – odpowiedział zamyślony.
Gin nieświadomie syknął z bólu i złapał się za bok. Rangiku od razu to zauważyła i spojrzała mu w oczy z determinacją.
- Co ci jest? – zapytała sucho.
- Nic takiego. – Ichimaru próbował się uśmiechnąć, lecz nie bardzo mu to wychodziło.
- Tym mnie nie spławisz. Przecież widzę, że coś jest nie tak. – Dotknęła ręką przewiązanego boku chłopca.
- Ach, to tylko małe draśnięcie, nic wielkiego – przekonywał dziewczynkę nieporadnie drapiąc się przy tym w głowę.
- Gin... – Rangiku spojrzała groźnie na chłopca – Pokaż!
- To zabrzmiało jak rozkaz – odparł urażony chłopiec.
- Bo to był rozkaz! – krzyknęła na srebrnowłosego coraz bardziej zdenerwowana.
- Żadna dziewczyna nie będzie mi rozkazywać – powiedział Gin z pełną powagą, lecz w środku cieszył się, że Rangiku w końcu zachowuje się normalnie.
- Jak się rozchorujesz, to żeby potem nie było na mnie – powiedział wesoło, by przerwać ciszę.
- A na kogo ma być? – zapytała po chwili z wyrzutem niebieskooka.
- Nie na mnie – odparł chłopiec.
- Na ciebie, trzeba było nie wychodzić. Gdzie byłeś?
- Daleko – odpowiedział zamyślony.
Gin nieświadomie syknął z bólu i złapał się za bok. Rangiku od razu to zauważyła i spojrzała mu w oczy z determinacją.
- Co ci jest? – zapytała sucho.
- Nic takiego. – Ichimaru próbował się uśmiechnąć, lecz nie bardzo mu to wychodziło.
- Tym mnie nie spławisz. Przecież widzę, że coś jest nie tak. – Dotknęła ręką przewiązanego boku chłopca.
- Ach, to tylko małe draśnięcie, nic wielkiego – przekonywał dziewczynkę nieporadnie drapiąc się przy tym w głowę.
- Gin... – Rangiku spojrzała groźnie na chłopca – Pokaż!
- To zabrzmiało jak rozkaz – odparł urażony chłopiec.
- Bo to był rozkaz! – krzyknęła na srebrnowłosego coraz bardziej zdenerwowana.
- Żadna dziewczyna nie będzie mi rozkazywać – powiedział Gin z pełną powagą, lecz w środku cieszył się, że Rangiku w końcu zachowuje się normalnie.
- Małpo! Pokazuj! – Nie czekając, aż chłopiec sam pokaże
ranę, zabrała się za odwiązywanie pasa u jego boku.
- Ej! – zakrzyknął chłopiec. – Dobrze, jak tak bardzo chcesz to ci pokaże – powiedział niechętnie.
- Ha! – Okrzyk triumfu wydobył się z dziewczęcych ust.
Gin powoli zdjął górną część ubrania, potem opatrunek, który zrobił wcześniej z oderwanego rękawa. Matsumoto wpatrywała się przerażona w długą ranę na boku chłopca. Niepewnie dotknęła palcem pręgi ciągnącej się od kręgosłupa do brzucha. Niebieskie oczy dziewczynki napełniły się łzami.
- Gin, co ci się stało? – spytała cicho, jakby głośne wypowiedzenie tego pytania miało przysporzyć chłopcu więcej bólu.
- Mówiłem ci, że to nic takiego – odparł zawstydzony Ichimaru.
Spoglądał z góry na Rangiku, która klęczała przed nim i delikatnie dotykała jego rany. Był pewien, że dotyk przyniesie więcej cierpienia, ale postanowił znieść to po męsku. Zdziwił się jednak, gdyż nie odczuwał większego bólu a wręcz przeciwnie. Muskanie palców Matsumoto przynosiło mu ukojenie, wszystko ustępowało. Niebieskooka spojrzała mu niepewnie w oczy.
- Wybacz, nie powinnam dotykać – cofnęła rękę.
- Nie – odpowiedział szybko. – Nie przerywaj, proszę – powiedział cicho chłopiec.
- Na pewno?
- Taa...
Ichimaru położył głowę na kolanach dziewczynki. Był bezpieczny. Nie był sam. Ból ustępował dzięki Rangiku. Gin uśmiechnął się do niebieskookiej, gdy ta delikatnie masowała okolice rany na boku chłopca. Srebrnowłosy zapadł w błogi sen. Spokój, jaki na niego spłynął w tej marnej chatce u boku jego małej przyjaciółki pozwolił mu znów poczuć się człowiekiem.
- Ej! – zakrzyknął chłopiec. – Dobrze, jak tak bardzo chcesz to ci pokaże – powiedział niechętnie.
- Ha! – Okrzyk triumfu wydobył się z dziewczęcych ust.
Gin powoli zdjął górną część ubrania, potem opatrunek, który zrobił wcześniej z oderwanego rękawa. Matsumoto wpatrywała się przerażona w długą ranę na boku chłopca. Niepewnie dotknęła palcem pręgi ciągnącej się od kręgosłupa do brzucha. Niebieskie oczy dziewczynki napełniły się łzami.
- Gin, co ci się stało? – spytała cicho, jakby głośne wypowiedzenie tego pytania miało przysporzyć chłopcu więcej bólu.
- Mówiłem ci, że to nic takiego – odparł zawstydzony Ichimaru.
Spoglądał z góry na Rangiku, która klęczała przed nim i delikatnie dotykała jego rany. Był pewien, że dotyk przyniesie więcej cierpienia, ale postanowił znieść to po męsku. Zdziwił się jednak, gdyż nie odczuwał większego bólu a wręcz przeciwnie. Muskanie palców Matsumoto przynosiło mu ukojenie, wszystko ustępowało. Niebieskooka spojrzała mu niepewnie w oczy.
- Wybacz, nie powinnam dotykać – cofnęła rękę.
- Nie – odpowiedział szybko. – Nie przerywaj, proszę – powiedział cicho chłopiec.
- Na pewno?
- Taa...
Ichimaru położył głowę na kolanach dziewczynki. Był bezpieczny. Nie był sam. Ból ustępował dzięki Rangiku. Gin uśmiechnął się do niebieskookiej, gdy ta delikatnie masowała okolice rany na boku chłopca. Srebrnowłosy zapadł w błogi sen. Spokój, jaki na niego spłynął w tej marnej chatce u boku jego małej przyjaciółki pozwolił mu znów poczuć się człowiekiem.
- Gin! Zabieraj tą rękę – rudowłosa krzyknęła chłopcu do
ucha. – Dusisz mnie!
Ichimaru uchylił jedną powiekę i ujrzał wściekłą twarz swojej towarzyszki. Uśmiechnął się i zsunął rękę trochę niżej, by nie udusić Rangiku.
- Nie złość się. Złość piękności szkodzi.
- Jak mam się nie złościć, jak mnie dusisz?!
Matsumoto pomimo tego, co mówiła była szczęśliwa, nawet z tego, że Gin ją trochę przydusił w czasie snu. Dlatego, iż to był właśnie on – Gin.
- Gin?
- ... – Mruknięcie rozległo się gdzieś z ust srebrnowłosego, które były wtulone w rude włosy dziewczynki.
- Kto ci to zrobił? – zapytała Matsumoto.
- Niedźwiedź – odpowiedział śpiącym głosem Gin.
- Co?! – Rangiku się zerwała. – Nie mów, że do tego goniły cię osy – powiedziała przerażona.
- Żadnych os nie było – odparł chłopiec lekko zdziwiony.
- Uff... – Rangiku opadła na posłanie wzdychając z ulgą.
- O co ci chodziło z tymi osami? – zapytał Ichimaru ziewając przy tym.
- Bo jak cię nie było, to życzyłam ci, żeby zaatakował cię niedźwiedź i aby osy cię pogoniły.
- Aha, czyli aż tak źle mi życzysz? – zapytał z udawaną smutną miną.
- Tak – fuknęła Matsumoto i wstała. – Dość tego leżenia. Wstawaj i idź i po coś do jedzenia.
- Czemu ja? – zapytał Gin.
- Bo tak.
- Nie pójdę.
- Pójdziesz... – na czole Rangiku pojawiła się drgająca żyłka.
- Ale ja nie chcę.
- Masz iść. Ichimaru Ginie ty nieznośna małpo! – krzyczała na chłopca. – Idź, albo nie odpowiadam za siebie! Jestem głodna! Nie jadłam od kilku dni! – Rangiku trochę skłamała, lecz uznała, że jakaś kara Ginowi się należy. Widząc, że Matsumoto nie żartuje podniósł się i przeciągnął. Przetarł oczy i głośno ziewnął, chcąc w ten sposób zademonstrować rudowłosej, że musi trochę poczekać, zanim on będzie gotów gdziekolwiek pójść.
- Gin! Padalcu!
- Już idę... – wymamrotał niechętnie i wyszedł powoli z domu. – A mała dieta i tak ci na pewno nie zaszkodziła – dodał w drzwiach i pobiegł w stronę drzew.
- Gin Ginie! – zawołała Rangiku i pobiegła za nim gotowa zrobić mu krzywdę.
Ichimaru bawił się wyśmienicie doprowadzając Rangiku do złości. Lubił ją gdy się złościła, była wówczas taka zabawna. Taka prawdziwa...
Ichimaru uchylił jedną powiekę i ujrzał wściekłą twarz swojej towarzyszki. Uśmiechnął się i zsunął rękę trochę niżej, by nie udusić Rangiku.
- Nie złość się. Złość piękności szkodzi.
- Jak mam się nie złościć, jak mnie dusisz?!
Matsumoto pomimo tego, co mówiła była szczęśliwa, nawet z tego, że Gin ją trochę przydusił w czasie snu. Dlatego, iż to był właśnie on – Gin.
- Gin?
- ... – Mruknięcie rozległo się gdzieś z ust srebrnowłosego, które były wtulone w rude włosy dziewczynki.
- Kto ci to zrobił? – zapytała Matsumoto.
- Niedźwiedź – odpowiedział śpiącym głosem Gin.
- Co?! – Rangiku się zerwała. – Nie mów, że do tego goniły cię osy – powiedziała przerażona.
- Żadnych os nie było – odparł chłopiec lekko zdziwiony.
- Uff... – Rangiku opadła na posłanie wzdychając z ulgą.
- O co ci chodziło z tymi osami? – zapytał Ichimaru ziewając przy tym.
- Bo jak cię nie było, to życzyłam ci, żeby zaatakował cię niedźwiedź i aby osy cię pogoniły.
- Aha, czyli aż tak źle mi życzysz? – zapytał z udawaną smutną miną.
- Tak – fuknęła Matsumoto i wstała. – Dość tego leżenia. Wstawaj i idź i po coś do jedzenia.
- Czemu ja? – zapytał Gin.
- Bo tak.
- Nie pójdę.
- Pójdziesz... – na czole Rangiku pojawiła się drgająca żyłka.
- Ale ja nie chcę.
- Masz iść. Ichimaru Ginie ty nieznośna małpo! – krzyczała na chłopca. – Idź, albo nie odpowiadam za siebie! Jestem głodna! Nie jadłam od kilku dni! – Rangiku trochę skłamała, lecz uznała, że jakaś kara Ginowi się należy. Widząc, że Matsumoto nie żartuje podniósł się i przeciągnął. Przetarł oczy i głośno ziewnął, chcąc w ten sposób zademonstrować rudowłosej, że musi trochę poczekać, zanim on będzie gotów gdziekolwiek pójść.
- Gin! Padalcu!
- Już idę... – wymamrotał niechętnie i wyszedł powoli z domu. – A mała dieta i tak ci na pewno nie zaszkodziła – dodał w drzwiach i pobiegł w stronę drzew.
- Gin Ginie! – zawołała Rangiku i pobiegła za nim gotowa zrobić mu krzywdę.
Ichimaru bawił się wyśmienicie doprowadzając Rangiku do złości. Lubił ją gdy się złościła, była wówczas taka zabawna. Taka prawdziwa...
Kiedy Rangiku zaspokoiła głód i
zemściła się na Ginie, usiadła na przewróconym drzewie przed domem. Wystawiła
twarz do słońca i cieszyła się ciepłymi promieniami grzejącymi jej twarz.
Udała, że nie widzi Ichimaru, który do niej podszedł z miną winowajcy. - Niech
się pomęczy – pomyślała Rangiku złośliwie i dalej wygrzewała się w słońcu.
- Ekhm. – Gin chciał jej coś powiedzieć, lecz nie bardzo wiedział, jak zacząć. Odpowiedziała mu wymowna cisza.
-Wygrzewasz się jak kotka w słońcu – powiedział w końcu. - Nie to miałem mówić! – krzyknął na siebie w myślach.
- A to źle? – zapytała Rangiku nie patrząc na chłopca.
- Nie, nie.
- No właśnie.
Gin przestępował z nogi na nogę. W końcu bez słowa wyjął z kieszeni niewielką paczuszkę i wyciągnął ją w kierunku dziewczynki. Matsumoto zauważyła ją, lecz uparcie udawała, że nie zwraca na to najmniejszej uwagi.
- Rangisiu, to dla ciebie – wydusił z siebie w końcu chłopiec.
- Och... – Matsumoto udała zdziwioną. – Co to?
- Spóźniony prezent urodzinowy – odrzekł Gin.
- Ojej! Możesz go rozpakować? – zapytała podekscytowana dziewczynka.
- Sama nie chcesz?
- Nie, ty to zrób – powiedziała Rangiku. – Szybko!
Gin uśmiechnął się do niej i rozwinął papier. Wyciągnął ze środka różowy szalik, podał go zaskoczonej Matsumoto, która odruchowo wyciągnęła po niego rękę.
- Ekhm. – Gin chciał jej coś powiedzieć, lecz nie bardzo wiedział, jak zacząć. Odpowiedziała mu wymowna cisza.
-Wygrzewasz się jak kotka w słońcu – powiedział w końcu. - Nie to miałem mówić! – krzyknął na siebie w myślach.
- A to źle? – zapytała Rangiku nie patrząc na chłopca.
- Nie, nie.
- No właśnie.
Gin przestępował z nogi na nogę. W końcu bez słowa wyjął z kieszeni niewielką paczuszkę i wyciągnął ją w kierunku dziewczynki. Matsumoto zauważyła ją, lecz uparcie udawała, że nie zwraca na to najmniejszej uwagi.
- Rangisiu, to dla ciebie – wydusił z siebie w końcu chłopiec.
- Och... – Matsumoto udała zdziwioną. – Co to?
- Spóźniony prezent urodzinowy – odrzekł Gin.
- Ojej! Możesz go rozpakować? – zapytała podekscytowana dziewczynka.
- Sama nie chcesz?
- Nie, ty to zrób – powiedziała Rangiku. – Szybko!
Gin uśmiechnął się do niej i rozwinął papier. Wyciągnął ze środka różowy szalik, podał go zaskoczonej Matsumoto, która odruchowo wyciągnęła po niego rękę.
- Wszystkiego dobrego – powiedział Gin.
- Dziękuję! Gin, on jest śliczny! – Matsumoto zerwała się z drzewa i podskoczyła ze szczęścia.
- Cieszę się, że ci się spodobał.
- Jest cudowny. Nigdy niczego nie dostałam. Ten prezent jest... – Rangiku ze szczęścia zabrakło słów – …cudowny!
Matsumoto rzuciła się chłopcu na szyję i ucałowała go w policzek. Ichimaru złapał ją w pasie i podniósł ją kilka centymetrów w górę i zaczął się obracać z Rangiku w ramionach. Oboje głośno się śmiali, szczęśliwi, że są razem. Rude włosy dziewczynki wirowały razem z nimi pod wpływem delikatnego wiatru wiejącego od wschodu. Kiedy Ginowi cały świat rozmywał się przed oczami i nie widział nic prócz roześmianej twarzy niebieskookiej, upadł na plecy chroniąc przyjaciółkę przed uderzeniem. Potem objęci razem stoczyli się z górki ciągle śmiejąc się w głos. Zatrzymali się w dolince. Rangiku głośno oddychała chichocząc przy tym jak nienormalna, Gin również był wesoły. Dziewczynka położyła chłopcu głowę na ramieniu i próbowała uspokoić oddech.
- Dziękuję! Gin, on jest śliczny! – Matsumoto zerwała się z drzewa i podskoczyła ze szczęścia.
- Cieszę się, że ci się spodobał.
- Jest cudowny. Nigdy niczego nie dostałam. Ten prezent jest... – Rangiku ze szczęścia zabrakło słów – …cudowny!
Matsumoto rzuciła się chłopcu na szyję i ucałowała go w policzek. Ichimaru złapał ją w pasie i podniósł ją kilka centymetrów w górę i zaczął się obracać z Rangiku w ramionach. Oboje głośno się śmiali, szczęśliwi, że są razem. Rude włosy dziewczynki wirowały razem z nimi pod wpływem delikatnego wiatru wiejącego od wschodu. Kiedy Ginowi cały świat rozmywał się przed oczami i nie widział nic prócz roześmianej twarzy niebieskookiej, upadł na plecy chroniąc przyjaciółkę przed uderzeniem. Potem objęci razem stoczyli się z górki ciągle śmiejąc się w głos. Zatrzymali się w dolince. Rangiku głośno oddychała chichocząc przy tym jak nienormalna, Gin również był wesoły. Dziewczynka położyła chłopcu głowę na ramieniu i próbowała uspokoić oddech.
- Gin, chcę jeszcze – wyszeptała srebrnowłosemu prosto do
ucha.
Ichimaru uśmiechnął się, czując przyjemny dreszcz przechodzący przez jego ciało, gdy poczuł na swojej szyi gorący oddech Rangiku.
- Ja też – odpowiedział Gin i pomógł wstać rudowłosej. – Chodź!
Rangiku przyjęła wyciągniętą dłoń chłopca i poszła za nim pełna ufności i pewności, że wszystko będzie dobrze.
Ichimaru uśmiechnął się, czując przyjemny dreszcz przechodzący przez jego ciało, gdy poczuł na swojej szyi gorący oddech Rangiku.
- Ja też – odpowiedział Gin i pomógł wstać rudowłosej. – Chodź!
Rangiku przyjęła wyciągniętą dłoń chłopca i poszła za nim pełna ufności i pewności, że wszystko będzie dobrze.
***
Przepraszam, że tak rzadko ukazują się rozdziały, ale zbyt wiele się dzieje w moim życiu. Mam nadzieję, że w przyszłym miesiącu wszystko mi się wyjaśni, wtedy będę miała więcej czasu :) Dziękuję serdecznie za wszystkie komentarze, które zostawiacie pod postami! :)
Mówiłam już że kocham twoje opowiadanie, to co piszesz i jak to piszesz? Chyba tak. Ale mogę powtórzyć! Kocham twoją wyobraźnię, twoją fantazję i twoje historie! Uwielbiam patrzeć na komentarz na moim blogu zawiadamiający, że dodałaś nową notkę. Po prostu kocham to uczucie!
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle boska! Bałam się, że pominiesz w nowej wersji opowiadania fragment z niedźwiedziem i osami, ale na szczęście nie opuściłaś tego kawałka. Uwielbiam ten strach Rangiku, że to jej wina! Jest to cudna scenka!
Gin wrócił, pogodzili się i znowu w Rukongai świeci słoneczko! Lubię tą notkę, bo jest taka optymistyczna, radosna i ten powrót, ta bliskość, ta radość po odzyskaniu drugiej osoby są takie miłe! Troszkę tandetne określenie, ale trudno mi znaleźć inne. Cieszę się, że dodałaś tą notkę, bo ostatnio spotkało mnie wiele przykrości, a twoje opowiadanie, zwłaszcza te fajne momenty, takie jak ten, bardzo poprawiają mi samopoczucie. Od razu czuję się lepiej.
To miło, że Gin dał Rangiku prezent. Jest to takie ciepłe, że o niej pomyślał mimo niebezpieczeństw swojej wyprawy.A może właśnie w ten sposób chciał jej wynagrodzić swoją nieobecność? Albo myślał że prezent sprawi, że Matsumoto zapomni, o tym że zniknął, że nie wiadomo gdzie był i co robił. Ale i tak mógł wrócić bez niczego, oczekiwać radosnego powitania i pewnie pełnej michy przed snem. No ale twoja wersja miłego Gina, z prezentem dla Ran-chan, jest dużo ładniejsza.
Znowu zastosowałaś ten stylistyczny trik który uwielbiam. To odsunięcie kamery na zakończenie notki. Bardzo mi się podoba taki zabieg.
Nie wiem co jeszcze napisać, bo ciągle wydaje mi się, że nie skomentowałam wszystkiego, że coś pominęłam, że coś przeoczyłam, a jak zwykle wychodzi komentarz-monstrum.
Jeśli chodzi o mojego bloga i notkę horror, to wcale nie trzeba czytać horrorów, żeby wiedzieć o kim jest notka "Horror". Wystarczy troszkę zainteresowania historią, albo grania w grę "Diablo II". Ale nieważne...
Mam nadzieję, że notka pojawi się niedługo. Zdaje sobie sprawę, że czasem życie prywatne wchodzi w paradę i trudno siedzieć przed ekranem komputera 24 godz/h, ale nie zmienia to faktu, że już się nie mogę doczekać! Na razie skaczę z radości, że owa notka jest teraz!
Pozdrowienia, buziaczki i takie tam całusy! Papa
RavenZuza
O jaaa! jaki długi komentarz :D Dzięki!!!
UsuńJeśli Diablo2, to muszę jeszcze raz się zgłębić w notkę horrorową u Ciebie :) Kiedyś, parę lat temu, namiętnie graliśmy w Diablo z bratem, komp chodził 20h/dobę :D
Cieszę się, że notka poprawiła Ci nastrój, choć mam nadzieję, że nic złego się u Ciebie nie dzieje.
RavenZuza, niczego nie przeoczyłaś, czytając Twoje komentarze często sama się czegoś o sobie nowego dowiaduję, co jest niezwykłym doświadczeniem, dziękuję :)
Pozwól, że przedstawię Ci mój monolog wewnętrzny przed przeczytaniem tego rozdziału: "Psia kostka, jutro muszę wstać punkt 4:10, a ja ciągle siedzę na tym facebook-u, muszę się wylogować, no dalej Magda, zrób to, OK, wylogowałam się, co teraz, jakoś nie mam ochoty iść spać, a to wejdę sobie jeszcze sprawdzić czy Miyuki dodała coś nowego, o kurka wodna dodała nowy rozdział, ale przecież nie mam czasu tego czytać, muszę wcześnie wstać, ale w sumie ile mi zajmie przeczytanie tej notki, 5 minut mnie nie zbawi, świetna notka, pasowałoby dostawić jakiś miły komentarz, ale to może jutro, nie, muszę to zrobić dzisiaj jak będzie sprawdzała bloga wieczorem to się ucieszy, ale napisze coś krótkiego; w sumie w krótkim komentarzu nie zawrę wszystkiego co chcę wyrazić, no nic, muszę go trochę rozwinąć, ona się tak dla nas stara to ja też się postaram, odeśpię w niedzielę" Madziana
OdpowiedzUsuńCudowny monolog, mam nadzieję jednak, że choć trochę sobie dziś w nocy pośpisz :) I miałaś rację, nie ma to, jak przeczytać budujący komentarz przed spaniem :)I komentarz wcale taki krótki Ci nie wyszedł ;) Dzięki za nieprzespany wieczór!
UsuńTwoje opowiadanie jest cudowne, cudowne i jeszcze raz CUDOWNE!!!
OdpowiedzUsuńKocham twoje pomysły i całe to opowiadanie! Tak się cieszę, że w końcu przyszedł nowy rozdział. Mam nadzieję, iż szybko uporasz się ze swoimi sprawami lub (co gorsza) problemami. Zwykłymi słowami po prostu nie da się określić tego opowiadania... Zaprawdę powiem: To było fe... To było fenomenalne, fantastyczne no i fajne!
RedPineapple
Dzięki :)
UsuńSprawy, problemy - można wrzucić je do jednego worka, zależy jak się rozwiną, ale grunt to się nie przejmować, wychodzę z takiego założenia :)
Ach, przestańcie mnie tak chwalić, bo w samozachwyt popadnę ;)
Mam nadzieje, że jako prezent dostaniemy od Ciebie kolejny rozdział :3
OdpowiedzUsuńBędzie :) Dziś jeszcze, w godzinach pasterkowych ;)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog. Więcej informacji na blogu.
OdpowiedzUsuń[angelo-dallinferno.blogspot.com]
Omnomnom nic tylko ich schrupac *.*
OdpowiedzUsuńAczkolwiek nie ukrywam ze moja dusza romantyczki domaga sie juz rrromansu! No ale wiem ze to jeszcze za jakis czas xd