środa, 14 listopada 2012

06. Wspomnienia rozpaczy.



Nocą przez rozległe równiny i lasy, omijając miasta podążał chłopiec. Jego srebrne włosy jaśniały w blasku księżyca. Spieszył się. Chciał jak najszybciej zakończyć sprawę i wrócić do Rangiku, którą zostawił śpiącą.
Promienie wschodzącego słońca padały przez okno na twarz śpiącej dziewczynki. Rangiku przeciągnęła się leniwie i położyła na drugim boku bardzo powoli uchylając powieki. Przespała spokojnie całą noc i nie miała jeszcze ochoty wstawać, tylko że światło niemiłosiernie raziło ją w oczy. Matsumoto, jeszcze na wpół śpiąc, podciągnęła kolana pod brodę. Próbowała sobie przypomnieć sen, z którego przed chwilą wybudziło ją poranne słońce.
- Gin, śniło mi się, że gdzieś poszedłeś i nie wróciłeś – wymamrotała ziewając przy tym.
Kiedy nie usłyszała żadnej odpowiedzi usiadła i rozejrzała się wkoło. Nigdzie nie widziała Ichimaru. Lęk, który nagle w nią wstąpił, poderwał ją na nogi. Wybiegła na zewnątrz.
- Gin! Gin! – wołała z nadzieję, że chłopiec wyszedł na zewnątrz i zaraz się przed nią pojawi.
- Gin… - wyszeptała. – To nie był sen? – Rozległo się głuche pytanie, lecz nie udzielono na nie odpowiedzi.
W niebieskich oczach zabłysnęły łzy. Dziewczynka pobiegła za dom ciągle wołając imię chłopca. Obeszła budynek  dookoła, dotarła nawet do drzew owocowych, z których dzień wcześniej Ichimaru zrywał owoce. Nie chciała dopuścić do świadomości, że wieczorne odejście Gina nie było tylko snem. Jednak cichy głosik w głowie Matsumoto powtarzał uparcie: „Odszedł. Zostawił cię. Nie wróci. Jesteś sama. Sama…”
Kiedy dotarło do niej, że nigdzie go nie znajdzie usiadła na progu rozpadającego się domu. Łzy powoli wypływały z niebieskich dziewczęcych oczu i spływały po bladych policzkach wprost do drżących ust.
- Gin! Gin. Gin. Dlaczego? – Setki pytań krążyły jej po głowie, lecz wszystkie sprowadzały się do jednego – do Ichimaru i jego odejścia. Szloch wstrząsnął drobną dziewczynką, która ponownie została sama na świecie. Matsumoto objęła kolana trzęsącymi się ramionami i podciągnęła je pod brodę. Zwinęła się w kłębek zamykając się na świat. Chciała zniknąć, nie istnieć, by nie odczuwać tego zawodu, cierpienia i samotności.
- Boję się... – chlipnęła cicho – Giiin!!! – Rozdzierający krzyk dziewczynki rozległ się po okolicy. Był pełen rozpaczy, jednak nikt na niego nie odpowiedział. Nikogo przy niej nie było. Zabrakło Ichimaru, który przez kilka ostatnich dni sprawił, że jej niewielki świat kręcił się tylko wokół niego.

Gin biegł już kilkanaście godzin, co jakiś czas robił sobie krótkie przerwy, by odpocząć. Wieczorem dotarł do miasteczka w piątym okręgu wschodniego Rukongai. Ludzie nosili tutaj piękne stroje, wszyscy byli uśmiechnięci i rozmawiając ze sobą - głośno się śmiali. Ichimaru przyglądał się osobom, które mijał. Było tu zupełnie inaczej niż w okręgach, w których ostatnio przebywał, gdzie panowała bieda. Różnica rzucała się w oczy, były to dwa różne światy.
Pewien mężczyzna przyglądał się chłopcu. Próbował sobie przypomnieć, gdzie już widział tę twarz, gdyż wydawała mu się znajoma. Kiedy Gin zorientował się, że jest obserwowany wszedł w największy tłum i klucząc między straganami zgubił śledzący go wzrok. Pomyślał, że musi być ostrożniejszy, zwłaszcza w piątym okręgu Rukonkgai. Przeszedł przez miasteczko, starając się jak najmniej rzucać w oczy,  po czym skierował się boczną drogą na pobliskie wzgórze. Stało tam kilka pięknych domów wybudowanych w japońskim stylu. Kilkupiętrowe pałacyki dumnie wznosiły się nad miasteczkiem sprawiając wrażenie, jakby wszystko poniżej stanowiło jedynie marne odbicie ich wspaniałości.

Gin miał cztery lata. Razem z piękną kobietą trzymającą w ramionach małe dziecko wspinał się tą samą drogą. Towarzyszyło im kilka osób, które były ich  osobistą ochroną. Srebrnowłosy śmiał się głośno i żywo gestykulował, żeby rozśmieszyć kilkumiesięczne dziecko. Maluch gaworzył wesoło w objęciach matki.
- I tam był taki mały ptasek – gawędził wesoło Gin, pokazując kciuk, by zilustrować wielkość zwierzątka. – I  rzucałem mu nasionka, któle dał mi stlaznik i ten ptasek jadł te nasionka. A potem  poleciał do swojej mamusi! – zakończył podekscytowany czterolatek.
Kobieta spojrzała z uśmiechem i pogłaskało go po jasnych włosach.
- Dlacego idziemy do wujka Iwao? – zapytał po chwili chłopiec.
- Czasami należy odwiedzać krewnych i składać im grzecznościowe wizyty. Nie cieszysz się? – zapytała, odgarniając czarne pasmo włosów, które opadło jej na twarz.
- Nie – odparł krótko.
- Czemu? – Spojrzała zadziwiona na chłopca.
- Nie lubię go. – Ostry ton głos dziecka zdziwił kobietę jeszcze bardziej.
- Och… Gin, rozumiem cię, ale czy mógłbyś coś dla mnie zrobić? – zapytała.
- Dobze! A co takiego? – wykrzyknął zadowolony, że może spełnić życzenie swej opiekunki.
- Zagrajmy w zabawę, kto lepiej będzie udawał, że lubi wujka Iwao. Zagram razem z tobą, co ty na to? – zapytała konspiracyjnym szeptem. – Zwycięzca dostanie nagrodę.
- A jaką? – Oczy chłopca zaświeciły się z podekscytowania na myśl o nagrodzie.
- Niespodzianka, ale obiecuję, że ci się spodoba. To jak, zgoda?
-Tak! – wykrzyknął chłopiec i pobiegł na krótkich nóżkach w stronę domu, który znajdował się na samym szczycie wzgórza.

Gin stał w cieniu wysokiego drzewa i przyglądał się domowi, który tak dokładnie pamiętał z przeszłości. Przypomniał sobie także, jak jego wuj Iwao płakał na pogrzebie Pani Moriko. Kilka dni wcześniej wspinał się z nią tą drogą, zaraz potem nastąpiła jej nagła choroba i śmierć. Ichimaru zacisnął dłonie w pięści.

            Tłum ludzi, których nie znał, tłoczył się wokół łóżka czarnowłosej. Jej mały synek płakał w kołysce, lecz nikt nie zwracał na niego uwagi. Wszyscy wpatrzeni byli w śpiącą kobietę. Gin zaczął kołysać dziecko, by przestało płakać. Jemu samemu  łzy również płynęły z oczu, lecz nie wiedział dokładnie czemu tak się dzieje. Atmosfera w domu czterolatka była bardzo przygnębiająca, wszyscy milczeli. Ichimaru instynktownie wyczuwał ,że coś jest nie tak, jak być powinno. Brakowało mu śmiechu i szczebiotu czarnowłosej, który zazwyczaj roznosił się po całym domu. Do chłopca podszedł otyły mężczyzna. Płakał.
- Och, Gin... Jakie biedne z ciebie dziecko, najpierw twoja matka, teraz Pani Moriko. Już nigdy więcej jej nie zobaczysz, nigdy więcej cię nie przytuli, nigdy…
- Dość! – Przerwał szczupły mężczyzna odziany w  czarne kimono. – Iwao, zostaw go. – Mężczyzna z bólem na dwójkę małych chłopców, odwrócił się i odszedł. Jego jasne włosy miały ten sam odcień, co u nieświadomego niczego czteroletniego dziecka.

Gin do tej pory pamiętał wyraz twarzy Iwao, gdy ten niby mu współczuł, lecz to nie było w tym za grosz szczerości, tylko drwina i podszyta samozadowoleniem.
- Zapłacisz za to. – W wieczornych ciemnościach zajarzyły się dwa czerwone ogniki. – Za wszystko…
Ichimaru czekał do późnej nocy, kiedy to w domu pogasły wszystkie światła. Wtedy zakradł się do środka przez uchylone okno.

Rangiku, zmęczona płaczem, zasnęła na progu domu. Po kilkugodzinnym spaniu na niewygodnym, twardym kawałku drewna, obudziła się cała obolała.
- Ał, boli! – jęknęła.
Wszystkie  mięśnie napięte podczas snu, pulsowały teraz tępym bólem. W dodatku czuła, jakby miała głowę z ołowiu, tak była ciężka. Płacz pozostawił po sobie ból głowy, podpuchnięte i piekące oczy a także suchość w gardle, która spowodowała chrypkę.
- Przeklęty Gin – mruknęła Matsumoto, wstając bardzo powoli, gdyż każdy ruch nogą, czy ręką powodował nieprzyjemne kłucie w mięśniach. – Niech on tylko wróci. – Pogroziła nieobecnemu małą piąstką w powietrzu. Jednak po chwili, gdy pomyślała, że chłopiec nie wróci, znów poczuła dojmujący smutek i napływające do oczu łzy, które niemiłosiernie piekły.
- Nie będę płakała! – krzyknęła potrząsając głową. – Nie mogę – powiedziała sobie.
Weszła do domu i rozejrzała się. Niedaleko wiaderka z owocami zauważyła wyszczerbiony dzbanek. Wzięła go do ręki i przyjrzała mu się dokładnie. Nie był dziurawy, więc zabrała go ze sobą i wyszła z domu.
- Głupi Gin! Jak on mógł mnie zostawić?! Teraz będę sama... – mówiła do siebie, idąc w stronę drzew owocowych. – Z kim się będę bawić i rozmawiać? A może... Może on przestał mnie lubić i dlatego sobie poszedł? – zastanawiała  się Rangiku. – Dureń i idiota! Mam nadzieję, że pogoni go niedźwiedź, a potem zostanie pokąsany przez osy! Głupi Gin!
Matsumoto biła się z myślami. Obrzucając Ichimaru wyzwiskami czuła, jakby był obok i słuchał jej w rozbawieniu. Miała nadzieję, że zaraz pojawi się tuż przed nią, nazywając ją „małym głuptasem”. Rangiku w taki sposób wypierała ze świadomości fakt, że chłopca przy niej nie ma. Gdzieś w środku odczuwała pustkę, lecz na siłę próbowała ją zapełnić krzykami. Zdążyła nad ranem wylać morze łez, jednak teraz nie miała już siły płakać. Brakowało jej na to sił. Matsumoto weszła w etap wszechogarniającej złości na wszystko i wszystkich, a przede wszystkim na jednego chudzielca, który przepadł bez słowa.
- To przez tego bałwana boli mnie głowa – marudziła. – Może sobie nie wracać, nie zależy mi wcale – mówiła, lecz serce czuło coś zupełnie innego. Zaprzeczała sama sobie, by przetrwać.
Rudowłosa trafiła na mały strumyk, z którego nabrała wody do glinianego dzbanka. Następnie spojrzała na swoje odbicie w wodzie i przypomniało się jej, jak Gin nazwał ją czarownicą.
- Teraz wyglądam, jak prawdziwa czarownica – mruknęła.
Dziewczynka zanurzyła dłonie w zimnej wodzie i opłukała twarz. Poczuła tysiące ostrych igiełek wbijających się w skórę. Bolało, ale po chwili poczuła ulgę. Podniosła dzbanek z wodą i skierowała się z powrotem w kierunku domu. Szła z pochyloną głową, powoli stawiając nogę za nogą. Po drobnej twarzy znów płynęły łzy, które opadały na zaschniętą ziemię pod jej stopami.

Ranek następnego dnia był pochmurny i zimny. Oddech zamieniał się w kłęby pary unoszącej się do samego nieba. Gin ostatkiem sił dotarł do jeziora. Był daleko od domu, do którego zakradł się nocą. Położył się na brzegu i ciężko oddychał. Przez ostatnie trzy godziny biegł, ile miał sił w nogach. Teraz już nie był w stanie zrobić ani kroku więcej. Leżał na plecach i wpatrywał się w chmury na niebie.
- Lis – szepnął i zasnął.
Kiedy słońce znajdowało się nad chłopcem, w samo południe, Gin poczuł pieczenie na twarzy. Otworzył oczy i podniósł się powoli. Spojrzał na swoje ręce ze strachem i podszedł do jeziora. Zaczął je energicznie szorować, by pozbyć się krwi. Dłonie chłopca były pokryte czerwienią podobną do tej, która przelewała się niekiedy w jego źrenicach. W pewnym momencie Ichimaru syknął z bólu. Chwycił się za lewy bok. Wyczuł źródło bólu, którym było stwardnienie ciągnące się od kręgosłupa przez bok aż do brzucha. Gin oderwał rękawy. Jeden z nich zmoczył w zimnej wodzie i zrobił sobie z niego okład, drugim natomiast przewiązał się, by ścisnąć bolący pas ciała. Następnie ruszył powoli w stronę miasteczka, w którym miał jeszcze coś do załatwienia.
Rangiku przeżyła pierwszy dzień nieobecności Gina płacząc i wyzywając go najgorszymi przezwiskami, jakie znała. Noc spędziła przed domem. Okryła się brązowym, dziurawym kocem i wpatrywała się w ciemność. Nie zmrużyła tej nocy oka, nie potrafiła, gdy Gina nie było obok. Zdążyła się już przyzwyczaić, że zasypia, gdy chłopiec jest obok. Jego obecność sprowadzała na nią sen, dawała jej poczucie bezpieczeństwa. Bez niego nie potrafiła się już ułożyć spokojnie do snu. Czekała. Po nocy przyszedł ranek, a ona ciągle siedziała na progu drewnianego domu. Nie płakała, nic nie mówiła, tylko wpatrywała się tępo w przestrzeń przed sobą. Delikatny wiatr poruszał liśćmi drzew, które spadając, wirowały w powietrzu. Rudowłosa  przyglądając się im spędziła tak cały poranek. Koło południa poczuła ssanie w żołądku zwiastujące głód, jednak nie ruszyła się z miejsca.
Wieczorem, zmęczenie i głód zaczęły doskwierać jej jeszcze bardziej. Pomimo tego ciągle siedziała w miejscu. Nie ruszała się stamtąd, ponieważ nie miała powodu by to robić. W chwili, kiedy zrozumiała, że Gin odszedł i nie wróci, wszystko straciło dla niej jakikolwiek sens. Choć odczuwała głód nie miała ochoty jeść, choć była śpiąca, nie potrafiła zasnąć. Ze zmęczenia i głodu zaczęło się jej kręcić lekko w głowie, co chwilę przed oczami pojawiały się  białe plamki, by zaraz potem zniknąć. Jednak jedna z nich nie znikała, lecz stawała się coraz większa. Zbliżała się do Rangiku coraz bardziej, rosnąc w oczach. Matsumoto przetarła twarz i zobaczyła Gina idącego w jej kierunku. Nogi, bez udziału jej woli, same poderwały się do biegu. Biegnąc otarła łzy, które nie wiadomo skąd znalazły się na jej policzkach. Widziała go i była pewna, że tym razem nie jest to sen. Z daleka usłyszała jego głos i śmiech.
- Dobry wieczór, Rangisiu!
Dziewczyna bez słowa podbiegła do srebrnowłosego i spoliczkowała go całą siłą, która jej pozostała.
- Dlaczego? – zapytał totalnie zaskoczony i zdezorientowany.
- Ty idioto! Kretynie! Oszuście! Bałwanie! Popaprańcu nienormalny! Krowi bobku!  - krzyczała, ale z każdym wyrzucanym z siebie wyzwiskiem jej głos słabł, a z oczu płynęło więcej łez. – Zostawiłeś mnie – dodała z wyrzutem, po którym odetchnęła z ulgą.
Gin z zakłopotaniem objął płaczącą Matsumoto. Nie wiedział, że ta tak gwałtownie zareaguje. Nie pomyślał, że może zranić jej uczucia aż tak bardzo. Był egoistą, do którego przywiązała się głośna rudowłosa, jego własna mała „głupiutka” dziewczynka.

 Notki pojawiają się nie tak często, jakbym chciała, niestety... Sama nie podejrzewałam, że poprawianie rozdziału może zająć tylko trochę mniej czasu, niż jego pisanie od nowa. Mam nadzieję, że osoby, które tu zaglądają nie poczują się oszukane i dalej będą śledzić losy Gin i Rangiku i miejmy nadzieję, że wyrobimy się z większością do końca roku ;) Pozdrawiam cieo z zimnego miejsca!



13 komentarzy:

  1. To takie cudowne uczucie śledzić tę historię od początku i czekać ze zniecierpliwieniem na kolejną notkę. Jak zwykle świetny rozdział, chciałabym kiedyś pisać tak dobrze jak ty;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanie jest po prostu piękne! Niema słów, które określiłyby Twój talent do pisania! Może kiedyś napiszesz książkę... Myślałaś o tym? Kocham tą historię!

    OdpowiedzUsuń
  3. O rety, a mogłam być pierwsza! Zaczęłam czytać twoją notkę, ale nie zdążyłam skończyć i skomentować, bo musiałam wyjść, więc piszę druga. Cieszę się, że dodałaś notkę! Już się nie mogłam doczekać!
    Notka jak zwykle świetna! Bardzo się wczułam w opis Rangiku i czytając o jej zaskoczeniu i smutku gdy rano zdała sobie sprawę, że zniknięcie Gina to nie był sen sama poczułam się taka osamotniona i opuszczona. Aż mi się płakać chciało!
    Biedny Gin. Musi go ta rana nieźle piec! Mam nadzieję, że szybko się pogodzą! Jak widać zaczął już swoje wyprawy. Jak biedna Ran-chan to znosi? Mnie by szlag trafił!
    Jesteś pewna, że wszystkie notki musisz poprawiać? Większość była bardzo dobra, tylko przeczytać, zmienić dwa zdania i gotowe... Ale ja się nie znam, nie próbowałam nigdy poprawiać całego, tak długiego tekstu. Mnie by się chyba nie chciało... Mam nadzieję, że szybko się z tym uporasz. Chociaż uwielbiam Gina i Rangiku jako dzieci. Są tacy uroczy! Czekam na kolejną notkę! Całuski
    RavenZuza

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja dziś jak to się mówi u nas w górach padam na łeb, na szyję więc będzie krótko, zwięźle i na temat: świetna notka ;) Pozdrawiam, Madzialena

    OdpowiedzUsuń
  5. Śledzić tą fantastyczną historię od nowa. Świetna sprawa :) Notka cudo. Co tam notka, wszystkie notki.
    Yuriko

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne opowiadanie. Oby tak dalej. Ogólnie, to smutne, że tak mało jest blogów o tym - najlepszym przecież! - paringu :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Zauważyłam, że kolejne rozdziały pojawiają się co dziesięć dni, więc zapewne dzisiaj wejdzie kolejny :3
    Miejmy nadzieję. ^_^

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety niema T^T Płakać mi się chce... T.T
    Przeliczyłam się. No niestety. Tęęęęssknięęęę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miał być 24, ale za późno wróciłam od koleżanki do domu ;) Też to zauważyłam, ale dopiero później ;p

      Usuń
  9. matko, ale się cieszę, że znów prowadzisz bloga :) jak pewnie każdy, tęskniłam ;p Czytałam twojego bloga od hmn...teraz to już chyba 1,5 roku ^^ strasznie lubię twoją formę pisania... lv niezwyciężony xd A notki?, chcesz je zmieniać? dziewczyno, proszę ciebie one są już idealne, nie mam pojęcia czego ty chcesz tam się doszukać xd

    Powtórzę to co pisałam kiedyś, iż prowadzisz tę historię idealnie dopasowując ja do sytuacji z anime czy też mangi, jestem pod wrażeniem, nie łatwo jest to robić :) :D

    A mam jeszcze 1 małą drobną prośbę, bardzo proszę włącz funkcję, abym mogła czytać twojego bloga na komórce, bo tak go odnalazłam ^-^ i kochałam go czytać wieczorami przed szkołą :)
    Jeszcze raz dzięki za wielki come back :*
    POZDRAWIAM :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostosowałam do komórek :) Mam nadzieję, że się zapisało i będzie dobrze :) Cieszę się Akane, że zajrzałaś.
      Co do poprawiania, to zawsze się coś znajdzie, choćby jakieś literówki;)

      Usuń
  10. Maly Gin morderca *.*
    Kurde moglabym w kazdym komentarzu pisac jacy to sa slodcy i rozkoszni, achh koncowka <3

    OdpowiedzUsuń