Nocą przez
rozległe równiny i lasy, omijając miasta podążał chłopiec. Jego srebrne włosy
jaśniały w blasku księżyca. Spieszył się. Chciał jak najszybciej zakończyć
sprawę i wrócić do Rangiku, którą zostawił śpiącą.
Promienie
wschodzącego słońca padały przez okno na twarz śpiącej dziewczynki. Rangiku
przeciągnęła się leniwie i położyła na drugim boku bardzo powoli uchylając
powieki. Przespała spokojnie całą noc i nie miała jeszcze ochoty wstawać, tylko
że światło niemiłosiernie raziło ją w oczy. Matsumoto, jeszcze na wpół śpiąc,
podciągnęła kolana pod brodę. Próbowała sobie przypomnieć sen, z którego przed
chwilą wybudziło ją poranne słońce.
- Gin, śniło mi się, że gdzieś
poszedłeś i nie wróciłeś – wymamrotała ziewając przy tym.
Kiedy nie usłyszała żadnej odpowiedzi
usiadła i rozejrzała się wkoło. Nigdzie nie widziała Ichimaru. Lęk, który nagle
w nią wstąpił, poderwał ją na nogi. Wybiegła na zewnątrz.
- Gin! Gin! – wołała z nadzieję,
że chłopiec wyszedł na zewnątrz i zaraz się przed nią pojawi.
- Gin… - wyszeptała. – To nie był
sen? – Rozległo się głuche pytanie, lecz nie udzielono na nie odpowiedzi.
W niebieskich oczach zabłysnęły
łzy. Dziewczynka pobiegła za dom ciągle wołając imię chłopca. Obeszła
budynek dookoła, dotarła nawet do drzew owocowych, z których dzień
wcześniej Ichimaru zrywał owoce. Nie chciała dopuścić do świadomości, że
wieczorne odejście Gina nie było tylko snem. Jednak cichy głosik w głowie
Matsumoto powtarzał uparcie: „Odszedł. Zostawił cię. Nie wróci. Jesteś sama.
Sama…”
Kiedy dotarło do niej, że nigdzie
go nie znajdzie usiadła na progu rozpadającego się domu. Łzy powoli wypływały z
niebieskich dziewczęcych oczu i spływały po bladych policzkach wprost do
drżących ust.
- Gin! Gin. Gin. Dlaczego? –
Setki pytań krążyły jej po głowie, lecz wszystkie sprowadzały się do jednego –
do Ichimaru i jego odejścia. Szloch wstrząsnął drobną dziewczynką, która ponownie
została sama na świecie. Matsumoto objęła kolana trzęsącymi się ramionami i
podciągnęła je pod brodę. Zwinęła się w kłębek zamykając się na świat. Chciała
zniknąć, nie istnieć, by nie odczuwać tego zawodu, cierpienia i samotności.
- Boję się... – chlipnęła cicho –
Giiin!!! – Rozdzierający krzyk dziewczynki rozległ się po okolicy. Był pełen
rozpaczy, jednak nikt na niego nie odpowiedział. Nikogo przy niej nie było. Zabrakło
Ichimaru, który przez kilka ostatnich dni sprawił, że jej niewielki świat
kręcił się tylko wokół niego.
Gin biegł już
kilkanaście godzin, co jakiś czas robił sobie krótkie przerwy, by odpocząć.
Wieczorem dotarł do miasteczka w piątym okręgu wschodniego Rukongai. Ludzie
nosili tutaj piękne stroje, wszyscy byli uśmiechnięci i rozmawiając ze sobą - głośno
się śmiali. Ichimaru przyglądał się osobom, które mijał. Było tu zupełnie
inaczej niż w okręgach, w których ostatnio przebywał, gdzie panowała bieda.
Różnica rzucała się w oczy, były to dwa różne światy.
Pewien
mężczyzna przyglądał się chłopcu. Próbował sobie przypomnieć, gdzie już widział
tę twarz, gdyż wydawała mu się znajoma. Kiedy Gin zorientował się, że jest
obserwowany wszedł w największy tłum i klucząc między straganami zgubił
śledzący go wzrok. Pomyślał, że musi być ostrożniejszy, zwłaszcza w piątym
okręgu Rukonkgai. Przeszedł przez miasteczko, starając się jak najmniej rzucać
w oczy, po czym skierował się boczną drogą
na pobliskie wzgórze. Stało tam kilka pięknych domów wybudowanych w japońskim
stylu. Kilkupiętrowe pałacyki dumnie wznosiły się nad miasteczkiem sprawiając
wrażenie, jakby wszystko poniżej stanowiło jedynie marne odbicie ich
wspaniałości.
Gin miał cztery
lata. Razem z piękną kobietą trzymającą w ramionach małe dziecko wspinał się tą
samą drogą. Towarzyszyło im kilka osób, które były ich osobistą ochroną. Srebrnowłosy śmiał się
głośno i żywo gestykulował, żeby rozśmieszyć kilkumiesięczne dziecko. Maluch
gaworzył wesoło w objęciach matki.
- I tam był taki mały ptasek –
gawędził wesoło Gin, pokazując kciuk, by zilustrować wielkość zwierzątka. – I rzucałem mu nasionka, któle dał mi stlaznik i
ten ptasek jadł te nasionka. A potem poleciał do swojej mamusi! – zakończył
podekscytowany czterolatek.
Kobieta spojrzała z uśmiechem i pogłaskało go po jasnych włosach.
- Dlacego idziemy do wujka Iwao? – zapytał po chwili chłopiec.
- Czasami należy odwiedzać krewnych i składać im grzecznościowe wizyty.
Nie cieszysz się? – zapytała, odgarniając czarne pasmo włosów, które opadło jej
na twarz.
- Nie – odparł krótko.
- Czemu? – Spojrzała zadziwiona na chłopca.
- Nie lubię go. – Ostry ton głos dziecka zdziwił kobietę jeszcze
bardziej.
- Och… Gin, rozumiem cię, ale czy mógłbyś coś dla mnie zrobić? –
zapytała.
- Dobze! A co takiego? – wykrzyknął zadowolony, że może spełnić
życzenie swej opiekunki.
- Zagrajmy w zabawę, kto lepiej będzie udawał, że lubi wujka Iwao.
Zagram razem z tobą, co ty na to? – zapytała konspiracyjnym szeptem. –
Zwycięzca dostanie nagrodę.
- A jaką? – Oczy chłopca zaświeciły się z podekscytowania na myśl o
nagrodzie.
- Niespodzianka, ale obiecuję, że ci się spodoba. To jak, zgoda?
-Tak! – wykrzyknął chłopiec i pobiegł na krótkich nóżkach w stronę
domu, który znajdował się na samym szczycie wzgórza.
Gin stał w
cieniu wysokiego drzewa i przyglądał się domowi, który tak dokładnie pamiętał z
przeszłości. Przypomniał sobie także, jak jego wuj Iwao płakał na pogrzebie
Pani Moriko. Kilka dni wcześniej wspinał się z nią tą drogą, zaraz potem
nastąpiła jej nagła choroba i śmierć. Ichimaru zacisnął dłonie w pięści.
Tłum ludzi, których nie znał, tłoczył się wokół łóżka czarnowłosej. Jej mały
synek płakał w kołysce, lecz nikt nie zwracał na niego uwagi. Wszyscy wpatrzeni
byli w śpiącą kobietę. Gin zaczął kołysać dziecko, by przestało płakać. Jemu
samemu łzy również płynęły z oczu, lecz
nie wiedział dokładnie czemu tak się dzieje. Atmosfera w domu czterolatka była
bardzo przygnębiająca, wszyscy milczeli. Ichimaru instynktownie wyczuwał ,że
coś jest nie tak, jak być powinno. Brakowało mu śmiechu i szczebiotu
czarnowłosej, który zazwyczaj roznosił się po całym domu. Do chłopca podszedł
otyły mężczyzna. Płakał.
- Och, Gin... Jakie biedne z
ciebie dziecko, najpierw twoja matka, teraz Pani Moriko. Już nigdy więcej jej
nie zobaczysz, nigdy więcej cię nie przytuli, nigdy…
- Dość! – Przerwał szczupły
mężczyzna odziany w czarne kimono. –
Iwao, zostaw go. – Mężczyzna z bólem na dwójkę małych chłopców, odwrócił się i
odszedł. Jego jasne włosy miały ten sam odcień, co u nieświadomego niczego
czteroletniego dziecka.
Gin do tej
pory pamiętał wyraz twarzy Iwao, gdy ten niby mu współczuł, lecz to nie było w
tym za grosz szczerości, tylko drwina i podszyta samozadowoleniem.
- Zapłacisz za to. – W wieczornych ciemnościach zajarzyły się dwa
czerwone ogniki. – Za wszystko…
Ichimaru czekał do późnej nocy, kiedy to w domu pogasły wszystkie
światła. Wtedy zakradł się do środka przez uchylone okno.
Rangiku, zmęczona płaczem, zasnęła na progu
domu. Po kilkugodzinnym spaniu na niewygodnym, twardym kawałku drewna, obudziła
się cała obolała.
- Ał, boli! – jęknęła.
Wszystkie mięśnie napięte
podczas snu, pulsowały teraz tępym bólem. W dodatku czuła, jakby miała głowę z
ołowiu, tak była ciężka. Płacz pozostawił po sobie ból głowy, podpuchnięte i
piekące oczy a także suchość w gardle, która spowodowała chrypkę.
- Przeklęty Gin – mruknęła
Matsumoto, wstając bardzo powoli, gdyż każdy ruch nogą, czy ręką powodował
nieprzyjemne kłucie w mięśniach. – Niech on tylko wróci. – Pogroziła
nieobecnemu małą piąstką w powietrzu. Jednak po chwili, gdy pomyślała, że
chłopiec nie wróci, znów poczuła dojmujący smutek i napływające do oczu łzy,
które niemiłosiernie piekły.
- Nie będę płakała! – krzyknęła
potrząsając głową. – Nie mogę – powiedziała sobie.
Weszła do domu i rozejrzała się. Niedaleko
wiaderka z owocami zauważyła wyszczerbiony dzbanek. Wzięła go do ręki i przyjrzała
mu się dokładnie. Nie był dziurawy, więc zabrała go ze sobą i wyszła z domu.
- Głupi Gin! Jak on mógł mnie
zostawić?! Teraz będę sama... – mówiła do siebie, idąc w stronę drzew owocowych.
– Z kim się będę bawić i rozmawiać? A może... Może on przestał mnie lubić i
dlatego sobie poszedł? – zastanawiała się Rangiku. – Dureń i idiota! Mam
nadzieję, że pogoni go niedźwiedź, a potem zostanie pokąsany przez osy! Głupi
Gin!
Matsumoto biła się z myślami. Obrzucając
Ichimaru wyzwiskami czuła, jakby był obok i słuchał jej w rozbawieniu. Miała
nadzieję, że zaraz pojawi się tuż przed nią, nazywając ją „małym głuptasem”. Rangiku
w taki sposób wypierała ze świadomości fakt, że chłopca przy niej nie ma.
Gdzieś w środku odczuwała pustkę, lecz na siłę próbowała ją zapełnić krzykami. Zdążyła
nad ranem wylać morze łez, jednak teraz nie miała już siły płakać. Brakowało
jej na to sił. Matsumoto weszła w etap wszechogarniającej złości na wszystko i
wszystkich, a przede wszystkim na jednego chudzielca, który przepadł bez słowa.
- To przez tego bałwana boli mnie
głowa – marudziła. – Może sobie nie wracać, nie zależy mi wcale – mówiła, lecz
serce czuło coś zupełnie innego. Zaprzeczała sama sobie, by przetrwać.
Rudowłosa
trafiła na mały strumyk, z którego nabrała wody do glinianego dzbanka.
Następnie spojrzała na swoje odbicie w wodzie i przypomniało się jej, jak Gin
nazwał ją czarownicą.
- Teraz wyglądam, jak prawdziwa
czarownica – mruknęła.
Dziewczynka zanurzyła dłonie w
zimnej wodzie i opłukała twarz. Poczuła tysiące ostrych igiełek wbijających się
w skórę. Bolało, ale po chwili poczuła ulgę. Podniosła dzbanek z wodą i
skierowała się z powrotem w kierunku domu. Szła z pochyloną głową, powoli
stawiając nogę za nogą. Po drobnej twarzy znów płynęły łzy, które opadały na
zaschniętą ziemię pod jej stopami.
Ranek
następnego dnia był pochmurny i zimny. Oddech zamieniał się w kłęby pary
unoszącej się do samego nieba. Gin ostatkiem sił dotarł do jeziora. Był daleko
od domu, do którego zakradł się nocą. Położył się na brzegu i ciężko oddychał.
Przez ostatnie trzy godziny biegł, ile miał sił w nogach. Teraz już nie był w
stanie zrobić ani kroku więcej. Leżał na plecach i wpatrywał się w chmury na
niebie.
- Lis – szepnął i zasnął.
Kiedy słońce
znajdowało się nad chłopcem, w samo południe, Gin poczuł pieczenie na twarzy.
Otworzył oczy i podniósł się powoli. Spojrzał na swoje ręce ze strachem i
podszedł do jeziora. Zaczął je energicznie szorować, by pozbyć się krwi. Dłonie
chłopca były pokryte czerwienią podobną do tej, która przelewała się niekiedy w
jego źrenicach. W pewnym momencie Ichimaru syknął z bólu. Chwycił się za lewy
bok. Wyczuł źródło bólu, którym było stwardnienie ciągnące się od kręgosłupa
przez bok aż do brzucha. Gin oderwał rękawy. Jeden z nich zmoczył w zimnej
wodzie i zrobił sobie z niego okład, drugim natomiast przewiązał się, by
ścisnąć bolący pas ciała. Następnie ruszył powoli w stronę miasteczka, w którym
miał jeszcze coś do załatwienia.
Rangiku
przeżyła pierwszy dzień nieobecności Gina płacząc i wyzywając go najgorszymi
przezwiskami, jakie znała. Noc spędziła przed domem. Okryła się brązowym,
dziurawym kocem i wpatrywała się w ciemność. Nie zmrużyła tej nocy oka, nie
potrafiła, gdy Gina nie było obok. Zdążyła się już przyzwyczaić, że zasypia,
gdy chłopiec jest obok. Jego obecność sprowadzała na nią sen, dawała jej
poczucie bezpieczeństwa. Bez niego nie potrafiła się już ułożyć spokojnie do
snu. Czekała. Po nocy przyszedł ranek, a ona ciągle siedziała na progu
drewnianego domu. Nie płakała, nic nie mówiła, tylko wpatrywała się tępo w
przestrzeń przed sobą. Delikatny wiatr poruszał liśćmi drzew, które spadając,
wirowały w powietrzu. Rudowłosa przyglądając się im spędziła tak cały poranek.
Koło południa poczuła ssanie w żołądku zwiastujące głód, jednak nie ruszyła się
z miejsca.
Wieczorem,
zmęczenie i głód zaczęły doskwierać jej jeszcze bardziej. Pomimo tego ciągle
siedziała w miejscu. Nie ruszała się stamtąd, ponieważ nie miała powodu by to
robić. W chwili, kiedy zrozumiała, że Gin odszedł i nie wróci, wszystko
straciło dla niej jakikolwiek sens. Choć odczuwała głód nie miała ochoty jeść,
choć była śpiąca, nie potrafiła zasnąć. Ze zmęczenia i głodu zaczęło się jej
kręcić lekko w głowie, co chwilę przed oczami pojawiały się białe plamki, by zaraz potem zniknąć. Jednak
jedna z nich nie znikała, lecz stawała się coraz większa. Zbliżała się do
Rangiku coraz bardziej, rosnąc w oczach. Matsumoto przetarła twarz i zobaczyła
Gina idącego w jej kierunku. Nogi, bez udziału jej woli, same poderwały się do
biegu. Biegnąc otarła łzy, które nie wiadomo skąd znalazły się na jej
policzkach. Widziała go i była pewna, że tym razem nie jest to sen. Z daleka
usłyszała jego głos i śmiech.
- Dobry wieczór, Rangisiu!
Dziewczyna bez słowa podbiegła do
srebrnowłosego i spoliczkowała go całą siłą, która jej pozostała.
- Dlaczego? – zapytał totalnie
zaskoczony i zdezorientowany.
- Ty idioto! Kretynie! Oszuście!
Bałwanie! Popaprańcu nienormalny! Krowi bobku!
- krzyczała, ale z każdym wyrzucanym z siebie wyzwiskiem jej głos słabł,
a z oczu płynęło więcej łez. – Zostawiłeś mnie – dodała z wyrzutem, po którym
odetchnęła z ulgą.
Gin z zakłopotaniem objął
płaczącą Matsumoto. Nie wiedział, że ta tak gwałtownie zareaguje. Nie pomyślał,
że może zranić jej uczucia aż tak bardzo. Był egoistą, do którego przywiązała
się głośna rudowłosa, jego własna mała „głupiutka” dziewczynka.
Notki pojawiają się nie tak często, jakbym chciała, niestety... Sama nie podejrzewałam, że poprawianie rozdziału może zająć tylko trochę mniej czasu, niż jego pisanie od nowa. Mam nadzieję, że osoby, które tu zaglądają nie poczują się oszukane i dalej będą śledzić losy Gin i Rangiku i miejmy nadzieję, że wyrobimy się z większością do końca roku ;) Pozdrawiam ciepło z zimnego miejsca!
To takie cudowne uczucie śledzić tę historię od początku i czekać ze zniecierpliwieniem na kolejną notkę. Jak zwykle świetny rozdział, chciałabym kiedyś pisać tak dobrze jak ty;)
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest po prostu piękne! Niema słów, które określiłyby Twój talent do pisania! Może kiedyś napiszesz książkę... Myślałaś o tym? Kocham tą historię!
OdpowiedzUsuńO rety, a mogłam być pierwsza! Zaczęłam czytać twoją notkę, ale nie zdążyłam skończyć i skomentować, bo musiałam wyjść, więc piszę druga. Cieszę się, że dodałaś notkę! Już się nie mogłam doczekać!
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle świetna! Bardzo się wczułam w opis Rangiku i czytając o jej zaskoczeniu i smutku gdy rano zdała sobie sprawę, że zniknięcie Gina to nie był sen sama poczułam się taka osamotniona i opuszczona. Aż mi się płakać chciało!
Biedny Gin. Musi go ta rana nieźle piec! Mam nadzieję, że szybko się pogodzą! Jak widać zaczął już swoje wyprawy. Jak biedna Ran-chan to znosi? Mnie by szlag trafił!
Jesteś pewna, że wszystkie notki musisz poprawiać? Większość była bardzo dobra, tylko przeczytać, zmienić dwa zdania i gotowe... Ale ja się nie znam, nie próbowałam nigdy poprawiać całego, tak długiego tekstu. Mnie by się chyba nie chciało... Mam nadzieję, że szybko się z tym uporasz. Chociaż uwielbiam Gina i Rangiku jako dzieci. Są tacy uroczy! Czekam na kolejną notkę! Całuski
RavenZuza
Ja dziś jak to się mówi u nas w górach padam na łeb, na szyję więc będzie krótko, zwięźle i na temat: świetna notka ;) Pozdrawiam, Madzialena
OdpowiedzUsuńŚledzić tą fantastyczną historię od nowa. Świetna sprawa :) Notka cudo. Co tam notka, wszystkie notki.
OdpowiedzUsuńYuriko
Genialne opowiadanie. Oby tak dalej. Ogólnie, to smutne, że tak mało jest blogów o tym - najlepszym przecież! - paringu :(
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda, święta prawda :3
UsuńZauważyłam, że kolejne rozdziały pojawiają się co dziesięć dni, więc zapewne dzisiaj wejdzie kolejny :3
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję. ^_^
Niestety niema T^T Płakać mi się chce... T.T
OdpowiedzUsuńPrzeliczyłam się. No niestety. Tęęęęssknięęęę!!!
Miał być 24, ale za późno wróciłam od koleżanki do domu ;) Też to zauważyłam, ale dopiero później ;p
Usuńmatko, ale się cieszę, że znów prowadzisz bloga :) jak pewnie każdy, tęskniłam ;p Czytałam twojego bloga od hmn...teraz to już chyba 1,5 roku ^^ strasznie lubię twoją formę pisania... lv niezwyciężony xd A notki?, chcesz je zmieniać? dziewczyno, proszę ciebie one są już idealne, nie mam pojęcia czego ty chcesz tam się doszukać xd
OdpowiedzUsuńPowtórzę to co pisałam kiedyś, iż prowadzisz tę historię idealnie dopasowując ja do sytuacji z anime czy też mangi, jestem pod wrażeniem, nie łatwo jest to robić :) :D
A mam jeszcze 1 małą drobną prośbę, bardzo proszę włącz funkcję, abym mogła czytać twojego bloga na komórce, bo tak go odnalazłam ^-^ i kochałam go czytać wieczorami przed szkołą :)
Jeszcze raz dzięki za wielki come back :*
POZDRAWIAM :)
Dostosowałam do komórek :) Mam nadzieję, że się zapisało i będzie dobrze :) Cieszę się Akane, że zajrzałaś.
UsuńCo do poprawiania, to zawsze się coś znajdzie, choćby jakieś literówki;)
Maly Gin morderca *.*
OdpowiedzUsuńKurde moglabym w kazdym komentarzu pisac jacy to sa slodcy i rozkoszni, achh koncowka <3