Był początek
jesieni, jednak ciągle było gorąco i duszno. Na niewielkiej polanie pełnej
jesiennych kwiatów, nad brzegiem jeziorka, siedziała dwójka dzieci. Chłopiec
odchylił się do tyłu i oparł ciężar ciała na ramionach. Uśmiechał się
spoglądając na jezioro. Po jego lewej stronie rudowłosa dziewczynka kończyła
jeść jabłko. Kiedy przełknęła ostatni kęs, zadumana, spojrzała na swego
towarzysza.
- Gin, co robiłeś zanim mnie
spotkałeś? – spytała.
- A co miałem robić? Szedłem
przez pustynię – odpowiedział cicho chłopiec, nie patrząc w ogóle na swoją
rozmówczynię.
- Ale zanim znalazłeś się na
pustyni? – dopytywała się uparcie Rangiku. Była bardzo ciekawa przeszłości
chłopca.
- Sporo podróżowałem, także przez
pustynię – odparł wymijająco.
- A gdzie? – zadała kolejne
pytanie, siadając za chłopcem, którego oczy napotkały uparte spojrzenie małej
rudowłosej Rangiku. Ichimaru, korzystając z okazji, położył się, kładąc głowę
na kolanach dziewczynki.
- Zwiedzałem Rukongai –
odpowiedział lekko już zniecierpliwiony pytaniami Matsumoto. Wyciągnął prawą
dłoń i zaczął się bawić rudym kosmykiem włosów, który niesfornie wysunął się
zza ucha Rangiku.
- Rukongai? – powtórzyła
podekscytowana. – Widziałeś coś ciekawego? Opowiedz! – zawołała. Niebieskie
oczy dziewczynki zalśniły podniecone. Nie zwróciła nawet uwagi, że chłopiec
zawiązał w supełek kosmyk jej włosów.
- Wiele rzeczy – odpowiedział
krótko. Widać było, że nie miał ochoty wspominać swoich wojaży. – Masz jeszcze
jakieś pytania? – zapytał chłodno, po czym odwrócił się na bok, uciskając
dłonią kolana dziewczynki, jakby te były poduszką, którą najpierw trzeba kilka
razy uderzyć, by nabrała swoistej puszystości. Nie lubił być tak wypytywany. W
ogóle nie lubił wielu rzeczy, a w szczególności, gdy ktoś zbytnio interesował
się nim i tym, co robi.
- Tak – odpowiedziała speszona dziewczynka. Nastała chwila niezręcznej ciszy. Rangiku chciała go zapytać o wiele rzeczy, jednak czuła, że w tej chwili lepiej tego nie robić. Nie mogła się jednakże powstrzymać przed zadaniem jednego, najbardziej nurtującego ją pytania. W końcu nie patrząc na Gina tylko gdzieś w dal ponad wodą odezwała się:
- Tak – odpowiedziała speszona dziewczynka. Nastała chwila niezręcznej ciszy. Rangiku chciała go zapytać o wiele rzeczy, jednak czuła, że w tej chwili lepiej tego nie robić. Nie mogła się jednakże powstrzymać przed zadaniem jednego, najbardziej nurtującego ją pytania. W końcu nie patrząc na Gina tylko gdzieś w dal ponad wodą odezwała się:
- Gin, a co z twoją rodziną?
Chłopiec znieruchomiał. Rangiku
zdawało się, że na chwilę wstrzymał nawet oddech. Spoglądała na niego z góry,
na srebrne włosy rozrzucone na jej poniszczonej sukience. Położyła dłoń na
głowie chłopca, cierpliwie czekając. Przeczuwała, iż trafiła w czuły punkt
Ichimaru. Srebrnowłosy milczał. Po kilku minutach milczenia wstał i zanurzył
stopy w wodzie jeziora. Pochylił głowę w dół i obserwował swoje odbicie w
wodzie. Widział jasnowłosego chłopca o przymkniętych powiekach, marszcząca się
woda rozmywała delikatnie obraz Gina. Rangiku patrzyła na niego i zastanawiała
się, czemu nie chce odpowiedzieć. Było jej smutno, że swym pytaniem najwyraźniej
sprawiła mu przykrość. Wstała i zbliżyła się do niego. Rudowłosa nie wiedziała,
co powiedzieć, by nie pogorszyć sytuacji, w końcu to jej pytania doprowadziły
do tego, iż chłopcu wyraźnie popsuł się humor. Dziewczynka podejrzewała, że
jest coś, co Gin skrywa i dlatego nie chce mówić o swojej rodzinie. Gdyby jej
nie miał, podobnie jak Matsumoto, zapewne by to powiedział. Rangiku postanowiła
więcej nie naciskać. Chwyciła go za rękę, nie odzywając się słowem. Chciała go
w ten sposób wesprzeć, być przy nim, by wiedział, że nie jest sam. Dzieci stały
tak, w milczeniu trzymając się za ręce i wpatrując się marszczącą się błękitną
taflę wody.
W
pewnym momencie na twarzy Ichimaru pojawił się uśmiech. Choć było mu smutno,
nie chciał wzbudzać poczucia litości w swej towarzyszce i udał, że nic się nie
stało. Spojrzał na nią z uśmiechem na twarzy, nie otworzył jednak oczu,
zagadnął na pozór wesoło.
- Woda jest wyjątkowo ciepła, wykąpmy się w jeziorze. Będzie fajnie – zaproponował i nie czekając na reakcję dziewczynki puścił jej rękę, ściągnął z siebie ubranie zostając w samej bieliźnie. Następnie wbiegł do wody i całkowicie się w niej zanurzył. Po chwili wynurzył się prychając i otrząsając się z wody, niczym przemoczony psiak.
- Woda jest wyjątkowo ciepła, wykąpmy się w jeziorze. Będzie fajnie – zaproponował i nie czekając na reakcję dziewczynki puścił jej rękę, ściągnął z siebie ubranie zostając w samej bieliźnie. Następnie wbiegł do wody i całkowicie się w niej zanurzył. Po chwili wynurzył się prychając i otrząsając się z wody, niczym przemoczony psiak.
- Rangiku! Wskakuj!
Dziewczynce nie trzeba było dwa
razy powtarzać. Zdjęła swoje poniszczone ubranie, złożyła je w równą kosteczkę
i powoli zaczęła wchodzić do wody. Czuła, jak ciepła woda opływa jej ciało.
Doszła do wniosku, że zanurzenie w takiej przyjemnej wodzie jest wspaniałym
przeżyciem. Rozmyślania nad tym przerwał plusk wody. Po chwili była cała mokra,
łącznie z włosami, których nie zamierzała moczyć. Po tym, jak zalała ją fala
wody usłyszała głośny śmiech Gina, który zaatakował falą wody stworzoną przez
dłonie, którymi wymachiwał na lewo i prawo.
- Gin! – zawołał z wyrzutem. –
Przez ciebie jestem cała mokra!
- Chciałaś sucha wyjść z kąpieli?
– zapytał, uśmiechając się ironicznie i posyłając kolejną porcję wody stworzoną
z rąk, które poruszały się niczym mały, szybki wiatraczek.
- Chcesz wojny? – zawołała, na
wpół roześmiana, na wpół rozzłoszczona dziewczynka i zaczęła naśladować ruchy
Gina, tworząc przed sobą wodną ścianę, która zamieniwszy się w falę miała
natrzeć na chłopca. Głośnemu pluskowi wody towarzyszył głośny śmiech.
- Poruszasz się, jak mucha w
smole! Nigdy ze mną nie wygrasz! – krzyknęła, próbując przekrzyczeć ogólny
hałas.
- Ja? Wolny?! Zaraz ci pokażę,
jak wolny jestem, ty mały ślimaku! – odparował Gin i zaczął jeszcze szybciej
wymachiwać w wodzie rękami, tworząc jeszcze wyższe fale.
- To pokaż, sreberko, na co cię
stać – odpowiedziała, śmiejąc się na cały głos.
- Żebyś wiedziała, że ci pokażę
dzieciaku – zawołał.
Kiedy oboje byli już tak
przemoczeni i zmęczeni opluskiwaniem się nawzajem, że ręce zaczynały odmawiać
im posłuszeństwa, a wszystkie mięśnie bolały ze zmęczenia, z piersi wydobywały
się przyspieszone głębokie oddechy, a z twarzy nie schodziły uśmiechy, Ichimaru
wpadł na kolejny, genialny, według
niego, pomysł.
- Ran, stój tu i podziwiaj –
powiedział do dziewczynki wybiegając z wody. Matsumoto patrzyła na niego
zaskoczona. Widziała, jak Gin przebiega kilka metrów brzegiem jeziora.
Zatrzymał się koło powyginanego w różne strony drzewa. Spojrzał na nie i ocenił
je z miną znawcy.
- Nada się idealnie – powiedział
do siebie, po czym zawołał do Matsumoto. – Teraz patrz!-
Gin wdrapał się na drzewo i ostrożnie wszedł na gruby konar, pod którym rozlewało się już jezioro. Doszedł do końca gałęzi, wyprostował się, wyciągnął ręce do góry i patrząc wprost na Rangiku skoczył kilka metrów w dół do wody. Rozległ się plusk wody, która rozbryzgała się wokół. Dziewczynka, widząc skok, wstrzymała na chwilę oddech bojąc się, że Ginowi może stać się krzywda. Kiedy chłopiec wynurzył się z okrzykiem szczęścia z wody, rudowłosa wypuściła ze świstem powietrze z płuc.
Gin wdrapał się na drzewo i ostrożnie wszedł na gruby konar, pod którym rozlewało się już jezioro. Doszedł do końca gałęzi, wyprostował się, wyciągnął ręce do góry i patrząc wprost na Rangiku skoczył kilka metrów w dół do wody. Rozległ się plusk wody, która rozbryzgała się wokół. Dziewczynka, widząc skok, wstrzymała na chwilę oddech bojąc się, że Ginowi może stać się krzywda. Kiedy chłopiec wynurzył się z okrzykiem szczęścia z wody, rudowłosa wypuściła ze świstem powietrze z płuc.
- I jak? – zawołał dumny z siebie
chłopiec.
- Cudownie! – odpowiedziała z
zachwytem. – Też chcę spróbować!
Rangiku zbliżała się do Gina z
niepewnym uśmiechem. Bała się skoczyć, lecz nie chciała być gorsza od swego
towarzysza. Ponad wszystko pragnęła zasłużyć na podziw w jego oczach, dla tego
uczucia była gotowa przezwyciężyć strach.
- No nie wiem – powiedział
Ichimaru, odgarniając mokrą grzywkę z
czoła na bok. – To niebezpieczne, tym bardziej dla dziewczynek tak małych, jak
ty – dodał z nutą troski w głosie, która sama go nieco zdziwiła.
- Dam radę – odparła, siląc się
na pewny siebie ton. – To, że jestem dziewczyną, nie znaczy, że jestem gorsza –
dodała, próbując sobie w ten sposób dodać odwagi.
Gin spojrzał na nią niepewnie i skinął
głową na znak, że rozumie. Rangiku weszła powoli na drzewo. Kiedy stanęła na
grubym konarze, który wcześniej służył Ichimaru jako podest do skoku, poczuła
drżenie kolan. Przyspieszyło jej tętno, a nogi stały się, jak z waty. Niepewnie
spojrzała na chłopca stojącego nieopodal w wodzie. Gin przyglądał się uważnie,
próbując uśmiechem dodać jej otuchy. Jednak, gdy zauważył, jak cała drży zrobił
krok do przodu i powiedział stanowczym głosem, co o tym wszystkim sądzi.
- Ran! Zejdź na dół. Cała się
trzęsiesz.
- Nie. Nie jestem tchórzem –
odpowiedziała drżącym głosem i postąpiła kolejny, niewielki kroczek w stronę
końca grubego konaru drzewa. Wzięła głęboki wdech. Zamknęła oczy i skoczyła. Gdy
Rangiku leciała w dół, czuła się wyjątkowo dziwnie, zdawało się, że chwila ta
trwa wieki. Spadała i spadała w dół. Zderzenie z wodą naprawdę bolało. Woda nie
była już tak przyjemna jak wcześniej, była twarda niczym skała. Potem poczuła,
jak ciecz wdziera do ust, nosa, uszu. Zamknięte oczy piekły. Machała małymi
rączkami ,próbując wydostać się na powierzchnię, otworzyła usta, by
zaczerpnąć powietrza, krzyknąć. Jednak zamiast dającego życia tlenu, do płuc
dostała się woda. Rangiku czuła wszechogarniający ból i strach. „Czy tak ma się
to wszystko skończyć?” – kiedy zdążyła to pomyśleć, poczuła, jak coś złapało ją
za rękę i pociągnęło mocno do góry, prawie wyrywając ramię z barku.
Gin widział,
jak zniknęła pod wodą. Miał złe przeczucia, co do tego skoku. Po kilkunastu
sekundach z przerażeniem ruszył w stronę miejsca, gdzie Rangiku wskoczyła do
jeziora. Zanurkował. Udało mu się złapać rękę dziewczynki. Jednym ruchem
pociągnął ją w górę. Kiedy wynurzyli się z wody, chłopiec zauważył, że
rudowłosa jest nieprzytomna. Szybko wyciągnął ją na brzeg i położył na boku.
Gdy uderzył ją w plecy, dziewczynka zaczęła kasłać i wypluwać wodę. Otworzyła
szeroko oczy, kaszląc, próbowała złapać oddech. Kiedy się uspokoiła a oddech
powoli zaczął się normować, poczuła łzy, które same zaczęły napływać do oczu. Z
małej, dziecięcej piersi wydobył się cichy, urywany szloch a z oczu trysnęły
łzy. Gin, widząc, że z Rangiku jest już dobrze, uśmiechnął się i poczuł ogromną
ulgę. Objął ją lewym ramieniem, a prawą dłonią głaskał po głowie, by uspokoić
jej nerwy. Łzy ciągle płynęły z dziewczęcych oczu, a przerywane łkanie wciąż
wstrząsało drobnym ciałem niebieskookiej. Był to płacz strachu i ulgi, napięcia
i rozluźnienia. Matsumoto musiała odreagować to, co się wydarzyło. Płuca ciągle
miała obolałe, przypominające o tym, co przeżyła w ciągu paru sekund pod wodą.
Powoli zaczęła się uspokajać pod wpływem jednostajnego głaskania po głowie i
ramienia, które ją obejmowało. Spokojny głos chłopca również dawał jej
ukojenie.
- No już… Już wszystko dobrze.
Nie płacz – uspokajał Gin.
- Chlip… Przepraszam. Gin,
przepraszam – zachlipała, wtulając twarz w chude ramiona chłopca.
- Za co? – zapytał zdziwiony.
- Bo… Bo cię nie posłuchałam –
odpowiedziała cicho dziewczynka.
- Głupiutka. Nie przepraszaj –
powiedział Ichimaru, ciągle głaszcząc ją po rudych włosach.
- Dziękuję. – Cicho wypowiedziane
słowo, sprawiło, że Gin poczuł, jak coś gorącego rozlewa się w jego wnętrzu,
ogrzewając okolice serca. Rangiku otarła łzy, zadarła główkę i z zadziornym
uśmiechem i lśniącymi oczami spojrzała w twarz chłopca.
- Miałeś mnie już tak nie nazywać
– powiedziała.
Gin na te słowa tylko szerzej się
uśmiechnął i poprowadził ją w stronę drzewa. Chłopiec rzucił Matsumoto ubranie,
po czym założył własne. Usiadł pod drzewem i spojrzał w niebo. Słońce prawie
schowało się już za horyzontem. Księżyc pokazał się na granatowym niebie, a
kilka gwiazd zaczęło już mrugać na nieboskłonie. Rangiku przysiadła się do
chłopca. Siedzieli, oparci plecami o siebie, wpatrując się w gwiazdy.
- Gin, dziękuję, że znowu mnie
uratowałeś – powiedziała.
- Nie dziękuj. Mówiłem ci już, że
musiałem to zrobić – odpowiedział na jej podziękowania.
- Czemu? – zapytała.
- Zadajesz za wiele pytań –
odrzekł Gin, mając przed oczami obraz kilku postaci odzianych w czarne stroje.
Wpatrując się w niebo, dostrzegł nagle kolejny gwiazdozbiór, który znał.
- Widzisz te gwiazdy nad lasem? –
zapytał niebieskookiej.
- Tak.
- To gwiazdozbiór Kasjopei –
rzekł chłopiec. – Opowiedzieć ci jej historię? – zapytał Gin.
- Och, tak! Lubię, jak opowiadasz
– powiedziała ciepło, po czym zamieniła się w słuch. Z przyjemnością
wsłuchiwała się jednostajny, spokojny głos chłopca. Chłopca, który po raz
kolejny uratował jej życie.
- Ten gwiazdozbiór łatwo
rozpoznać, gdyż najjaśniejsze gwiazdy układają się w kształcie litery W. Jego
nazwa wzięła się od imienia pewnej pięknej królowej. Rządziła ona w odległym
kraju, który nazywał się Etiopia. Była to bardzo piękna władczyni, jednak była
też wyjątkowo zarozumiała. Miała córkę Andromedę, ale o niej opowiem ci innym
razem – mówił.
- Ta Andromeda też jest na
niebie? – zapytała rudowłosa.
- Tak – odpowiedział Gin i dalej
kontynuował opowieść. – Kasjopeja przechwalała się swoją urodą, obrażając w ten
sposób nereidy, które z pomocą Amfitryty, władcy mórz i oceanów Posejdona,
zemściły się na niej. Spowodowały ogromne powodzie, które zalały królestwo
pięknej królowej.
- Kim były nereidy? – zapytała,
wpatrując się w gwiazdy.
- Nereidy były nimfami wodnymi.
Żyły one w głębinach mórz i oceanów w pałacach swego ojca. Towarzyszyły im
przeważnie delfiny i trytony.
- Gin, a co to są trytony?
- Tryton to dziwne stworzenie. –
Chłopiec zamyślił się chwilę. Próbował przypomnieć sobie dokładnie to, co o
nich słyszał, gdyż chciał jak najpełniej odpowiedzieć na pytanie dziewczynki.
- Tryton jest półczłowiekiem i półrybą jednocześnie, ma też trzy pary końskich kopyt. Czasem, wydaje mi się, jest on też półwężem – odpowiedział na pytanie rudowłosej.
- Tryton jest półczłowiekiem i półrybą jednocześnie, ma też trzy pary końskich kopyt. Czasem, wydaje mi się, jest on też półwężem – odpowiedział na pytanie rudowłosej.
- A co było z Kasjopeją, jak te
nereidy się na niej zemściły? – Rangiku była bardzo ciekawa, co wydarzyło się z
tą piękną kobietą.
- Posejdon wysłał jednego ze
swoich strasznych potworów, by zatopił Etiopię. Potwór ten nazywał się chyba
Ketos. Kasjopeja wraz z mężem chcieli uratować kraj, dlatego postanowili złożyć
kogoś w ofierze temu właśnie potworowi.
- Kogo złożyli? – zapytała
ożywiona Rangiku, obracając się, by widzieć twarz chłopca.
- Opowiem ci o tym następnym
razem – odpowiedział, uśmiechając się chytrze. Wiedział, jak na coś takiego
zareaguje Matsumoto.
- Ale Gin… - Zaczęła marudzić. –
Powiedz!
- Nie teraz. Następnym razem –
odpowiedział chłopiec.
- Ale dlaczego? No nie bądź taki!
– prosiła, lecz pobrzmiewał w tym także rozkaz.
- Jaki? – dopytywał rozbawiony.
- No… - dziewczynka zamyśliła się
chwilę. – Gburowaty! – zawołała rezolutnie.
- Och, jak mam być gburowaty, to
na pewno dziś nic ci już nie opowiem – odparł, śmiejąc się.
- Phi! – prychnęła. – Dlaczego nie dzisiaj?
- Phi! – prychnęła. – Dlaczego nie dzisiaj?
- Bo chcę cię podręczyć. –
Uśmiechnął się złośliwie, po czym dodał już normalnie. – Poza tym sporo się
dziś wydarzyło. Już najwyższy czas, żebyśmy poszli spać. Jutro chciałbym iść
dalej – dodał poważniej.
- Dobrze – wymruczała niezbyt
zadowolona Rangiku i ułożyła się pod drzewem. Sen nadszedł szybko. Kiedy tylko
zamknęła oczy, poczuła, jak traci kontrolę nad swoim ciałem, a zmysły przenoszą
ją do krainy snów.
Jeśli
chodzi o Gina, ten długo jeszcze nie mógł zasnąć. Siedział obok Rangiku i
patrzył na nią zamyślony. Prawą dłoń położył na jej jasnorudej główce. Zaczął
powoli gładzić włosy i obserwować, jak lśnią w świetle księżyca. Podziwiał ich
kolor i miękkość. Nigdy nie dane mu było zbliżyć się tak do nikogo. Wziął
kręcące się pasmo dziewczęcych włosów między palce i ustawił je tak, by padał
na nie promień księżycowego światła. Zafascynowany wpatrywał się w grę kolorów,
kosmyk w swojej dłoni przybrał kolor złota. Srebro i złoto. Uśmiechnął się
nieśmiało do własnych myśli.
- Będę cię chronił. Nie pozwolę,
by coś znowu ci się stało – wyszeptał cicho, by nie zbudzić dziewczynki i
ułożył się obok niej. Leżąc, ciągle głaskał ją po głowie, przynosiło mu to
spokój. Nie rozumiał własnych uczuć, jednak wiedział, że przy Rangiku
zachowywał się i czuł się całkiem inaczej, niż przy innych ludziach, których do
tej pory spotykał.
- Będę przy tobie zawsze – wyszeptał i zasnął. Rudowłosa uśmiechnęła się przez sen do swoich marzeń sennych, których bohaterem był pewien srebrnowłosy chłopiec.
- Będę przy tobie zawsze – wyszeptał i zasnął. Rudowłosa uśmiechnęła się przez sen do swoich marzeń sennych, których bohaterem był pewien srebrnowłosy chłopiec.
***
Długo nie było aktualizacji, wybaczcie :) Od dzisiejszego dnia, każdego dnia będę dawała kolejne rozdziały, mam nadzieję, że to osłodzi Wam okres oczekiwania. Oczywiście mogą się zdarzyć dni, kiedy nie będę w stanie wrzucić rozdziału, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie :) Dziękuję bardzo za komentarze, które pojawiają się na blogu :)
Jeszcze jedna informacja. Osoby, które chcą być powiadamiane o aktualizacjach proszone są o pozostawienie kontaktu w podstronie: "Linki". Dziękuję za uwagę :)
Pozdrawia w gorącej wodzie kąpana Miyuki :)
Jeszcze jedna informacja. Osoby, które chcą być powiadamiane o aktualizacjach proszone są o pozostawienie kontaktu w podstronie: "Linki". Dziękuję za uwagę :)
Pozdrawia w gorącej wodzie kąpana Miyuki :)
O boże, już się bałam, że coś ci się stało, ale na szczęście jesteś! Uff odetchnęłam pełną piersią...
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle super, znowu miałam nogi z waty i znowu mi serce stanęło, jak Rangiku się zanurzyła i nie wypływała. Nawet mimo tego, że wiedziałam jak się to skończy. Masz dar potęgowania napięcia. Też tak chciałabym umieć. Gdy czytam twojego bloga, to autentycznie przeżywam wszystko razem z bohaterami. Uwielbiam te delikatnie pojawiające się uczucia Gina, i tą żywiołowość Rangiku. A ostatnio zastanawiałam się które z nich jest bardziej leniwe. Jak wyglądało by ich życie, gdyby wzięli ślub i po kilku latach musieli o wszystko sami zadbać.
Nie chodziło by tylko o zadbanie o takie niezbędne rzeczy jak posiłki, grzanie czy porządek, ale o inne obowiązki, typu praca. Rangiku zwalałaby na Hitsugayę, który ją kiedyś chyba by wyrzucił, gdyby jej tak nie lubił, ale w końcu on też straci cierpliwość. Kira przestanie robić za Gina całą papierkową robotę, a papierowe samolociki w końcu sprowadzą na Gina nieszczęście, nawet biorąc pod uwagę Aizena.
Powyższy fragment z gramatyką ma niewiele wspólnego.
Cieszę się, że notki będą częściej. Naprawdę. Uwielbiam twojego bloga i jestem jak ten zombie, tylko zamiast mózg mówię "notka u Miyuki, notka u Miyuki". Mam nadzieję, że weny i cierpliwości do poprawek ci nie zabraknie!
Z oczekiwaniem i utęsknieniem czekająca na więcej:
RavenZuza
Dziękuję za te miłe słowa :)Też mam nadzieję, że weny i zapału mi nie zbraknie, Ran-Gin to projekt, który pomimo wielu przerw w wydawaniu (nawet półrocznych) zawsze powracał, czuję wewnętrzny "mus", by doprowadzić to do końca.
OdpowiedzUsuńMożliwe, że ostatnio nabrałam więcej ochoty do pisania dzięki polskiemu wydaniu Bleacha. Na gorąco po przeczytaniu tomiku nabieram speeda do pisania :) zwłaszcza po ostatnim (w ostatnim tomiku Gin i Rangiku pożegnali się).
Tego, jak potoczyłoby się ich życie "po", takie normalne, ciężko stwierdzić :D choć chciałabym to gdzieś przeczytać/obejrzeć kiedyś.
Też ostatnio czytałam mangę Bleach! Kupiłam 20 tom, bo nie było pierwszego. A zdecydowałam się na dwudziesty, bo na okładce był Gin. To tak nawiasem!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że notki będziesz dawać tak często, jak Gin się uśmiecha, a nie tak często jak otwiera oczy ;P
Z życzeniami weny!
RavenZuza
Przy kazdej notce bede musiala pisac jak bardzo slodki jest Gin? xD ta koncowka.. urocze
OdpowiedzUsuńSwietne sa te jego opowiesci i gwiazdozbiorach, lubie takie tematy ;D