Śnieg na zewnątrz padał obficie, przykrywał cały
świat białą puchową pokrywą. Pogoda od kilku tygodni się nie zmieniała,
wszędzie, gdzie się spojrzało, było pełno śniegu. Przejmujący ziąb wdzierał się
do starej chaty, w której na posłaniu, przykryta po czubek nosa spała rudowłosa
dziewczynka. Rangiku przekręciła się na drugi obok i wyciągnęła rękę spod koca.
Zaczęła klepać dłonią podłogę wokół siebie, jakby czegoś szukała. Gdy nie mogła
tego znaleźć, powoli otworzyła oczy. Usiadła, trzęsąc się z zimna, rozejrzała
się dookoła. Była sama. Znowu.
- Gdzie on znowu poszedł? – zastanawiała się Matsumoto.
Dziewczynka wstała i okryła się kocem, pod którym spędziła noc. Rozejrzała się po izbie, lecz nigdzie nie widziała chłopca, z którym żyła od kilku miesięcy. Otworzyła drzwi i wyjrzała na dwór. Mroźny podmuch wiatru wepchnął ją z powrotem do środka. Wraz z tym podmuchem wleciało trochę śniegu, na którego widok Rangiku spochmurniała. Rudowłosa nie lubiła śniegu. Nie lubiła zimna, tym bardziej gdy nie miał jej kto ogrzać. Dziewczynka ponownie otworzyła drzwi, przygotowana na silny wiatr nie cofnęła się już pod jego naporem. Wyszła przed dom.
- Gin!!! – Echo poniosło się po okolicy. – Gin!!!
Matsumoto stała i nasłuchiwała. Jedyne, co usłyszała to powracające do niej echo jej własnych nawoływań. Zrezygnowana dziewczynka wróciła do domu. Całe jej ubranie było przemoknięte od padającego śniegu, włosy kleiły się do drobnej twarzy. Trzęsąc się z zimna podeszła do paleniska. Przegarnęła patykiem zwęglone kawałki drewna, szukała żarzących się niedopałków. Nic takiego nie znalazła.
- Niee... – zawyła zawiedziona a z jej oczu momentalnie trysnęły łzy.
Niebieskooka widziała, że pod ścianą leżało drewno na opał, ładnie ułożone w stosik, jednak na nic się ono nie zdawało w tej sytuacji. Czemu? Bo to zawsze Gin rozpalał ogień. Ona potrafiła jedynie wzniecić płomień, jeżeli w palenisku pozostawały jeszcze jakieś rozżarzone kawałki.
- Niech on tylko wróci, to przekona się jak to jest mnie zostawić! Odechce mu się tak nagle znikać – mówiła do siebie Matsumoto coraz bardziej szczękając zębami i ocierając łzy płynące po policzkach.
Tymczasem Gin przedzierał się przez zaspy w kierunku miasta. Wiedział, że prawdopodobnie w chwili, gdy on mókł w śniegu, Rangiku wygrzewa się w domu i wyzywa go od najgorszych. Było mu trochę niezręcznie wychodzić bez słowa, ale uznał, że tak będzie lepiej. Wyrzuty sumienia uciszał tym, że przecież poprzedniego dnia przygotował sporo drewna na opał, więc Matsumoto nie powinna marznąć. Jemu ziąb tak bardzo nie przeszkadzał, wolał śnieżną zimę niż upalne lato. Zaśmiał się na wspomnienie narzekań Rangiku, która ubolewała nad tym, że srebrnowłosy ma zimne nogi i że we śnie jest jej przez to zimno. Natomiast Gin bardzo lubił ogrzewać swe stopy wciskając je pomiędzy niewielkie stópki rudowłosej. Ichimaru szedł dalej przed siebie rozpamiętując walkę, którą musiał stoczyć na jesieni. Był zły na siebie, że do tego doszło i to w obecności niebieskookiej, która powinna być trzymana jak najdalej od jego problemów. Gin łudził się, że jeśli tylko się postara, to Rangiku nie będzie miała nic wspólnego z jego kłopotami. Jednak już w momencie, w którym chłopiec pomógł się jej podnieść na pustyni splótł z nią swój los, a przez to wciągnął dziewczynę w swoje rodzinne potyczki.
- To wszystko moja wina, zapomniałem o czujności – powiedział do siebie i wszedł do miasta. – Teraz będzie inaczej, nie zapomnę, o tym co najważniejsze...
Rangiku chodziła po całym domku, chcąc w ten sposób się rozgrzać. Była wściekła na wszystko, a przede wszystkim na Gina. Było jej zimno, czuła się samotna i ogólnie miała wszystkiego dość. Za każdym razem, gdy przechodziła koło drewna patrzyła na nie załamana.
- Ten idiota zostawił drewno, ale nie pomyślał, że nie dam rady nic z nim zrobić – mruczała zła.
Złość i smutek na zmianę chwytały ją w swe ramiona i targały jej myślami, które kłębiły się niespokojnie w rudej główce dziewczyny. W końcu Rangiku stanęła na środku a oczy rozbłysły chęcią walki. Walki o przetrwanie.
- Nie dam się! Pokażę tej białej małpie, że dam sobie radę bez niego! – zakrzyknęła, by krzykiem dodać sobie odwagi.
Wzięła kilka polan drewna i ułożyła je na palenisku. Następnie usiadła obok i zamknęła oczy.
- Jak to było? – zastanawiała się przez chwilę. – Wyobrazić sobie, jak energia rośnie we mnie i... – Rangiku starała się opanować swoje reiatsu.
Matsumoto znów przeszyło to dziwne uczucie, podobne do wcześniejszego, lecz teraz wiedziała, co ją spotka, więc była na to przygotowana. Starała się zapanować nad wypełniającą ją energią. Kiedy doszła do wniosku, że dłużej nie wytrzyma przestała się koncentrować i wszystko z niej uleciało. Była wyczerpana tą krótką chwilą, jednak w pewnym sensie i szczęśliwa, gdyż udało się choć po części zapanować nad tym, co ją wypełniało. Zajęcie to, choć bardzo męczące, pozwalało zapomnieć o obecnej sytuacji, o tym, że marznie i jest sama. Przy piątej próbie poczuła, jak środkowy palec jest przez coś ogrzewany, otworzyła oczy i zerknęła na prawą dłoń. Ze środkowego palca wydobywał się mały, sięgający zaledwie dwóch centymetrów płomień. Rangiku bardzo ostrożnie przyłożyła go do przygotowanych wcześniej polan i patrzyła z uwagą, jak zajmują się one ogniem. Kiedy Matsumoto poczuła, jak w domu robi się cieplej od palącego się drewna, uśmiechnęła się zmęczona. Wyczerpanie dało o sobie znać, osunęła się na podłodze i zapadła w sen.
Rudowłosa dalej spała przy palenisku, na którym wesoło tańczyły czerwone płomienie ogrzewając dziewczynę, gdy drzwi lekko skrzypnęły i do domu wdarł się wieczorny chłód. W progu stanął Gin.
- Wróciłem! – zawołał i wszedł do środka zamykając za sobą drzwi.
Spojrzał na ogień, a potem na Rangiku, która leżała obok. Coś go zaniepokoiło, mianowicie to, że rudowłosa śpi na podłodze zamiast na posłaniu. Podbiegł do niej szybko, zostawiając za sobą mokre ślady na podłodze.
- Ran! – krzyknął srebrnowłosy i zaczął potrząsać leżącą dziewczynką.
Matsumoto osłabiona po przygodzie z rozpalaniem ognia spała twardo. Śniła o pustyni. Znów ta przeklęta pustynia i tak, jak wtedy słyszała głos Ichimaru, lecz ten był inny, głośniejszy i jakby przerażony. Siłą woli Rangiku uniosła powieki i zobaczyła nad sobą czerwone źrenice Gina, które uparcie się w nią wpatrywały. Gdy chłopiec zauważył, że rudowłosa się obudziła chwycił ją w objęcia. Bał się, że wydarzyło się coś w czasie jego nieobecności. Ściskał ją mocno i nie miał zamiaru wcale puszczać, dopóki nie usłyszał cichego głosu dziewczynki.
- Tak, Rangiku? – zapytał ciepło srebrnowłosy.
- Gin! Ty idioto! – krzyknęła Rangiku i oderwała się od chłopca.
Matsumoto zaczęła okładać piąstkami Gina, który w pierwszej chwili nie zareagował, tylko cierpliwie przyjmował wszystkie ciosy i gorzkie słowa, które płynęły z ust niebieskookiej.
- Ty skończony idioto! Małpo! Albinosie! Zostawiłeś mnie! Było zimno i nie mogłam rozpalić ognia... – Teraz krzyk rudowłosej zamienił się w szloch.
- Nie płacz – powiedział Gin.
- Będę płakać, bo jesteś ostatnim debilem! – Ciosy osłabły, a po policzkach znów płynęły strumienie łez.
Ichimaru chwycił Rangiku za ramiona i spojrzał jej w oczy. Widział w nich słabość. Co nią było? Srebrnowłosy wpatrywał się w duże, niebieskie oczy i zastanawiał się, co doprowadza Matsumoto do płaczu. Nie znalazł odpowiedzi. Był jeszcze zbyt młody. Choć on jeden powinien akurat zrozumieć, czego najbardziej obawiała się Rangiku.
- Gin, masz zimne dłonie – wyszeptała.
- To nic – odparł Gin i złożył na jej czole pocałunek. – Przepraszam – dodał i przytulił się do niej. Potrzebował ciepła.
- Jesteś mokry, przebierz się – powiedziała głucho dziewczynka i odsunęła się od Ichimaru.
Gin próbował nawiązać rozmowę z przyjaciółką, lecz ta nie odpowiadała. Siedziała przy ogniu i wpatrywała się tępo w płomienie. Chłopiec próbował już wszystkiego, lecz ciągle nie odnosił sukcesu. W końcu zrezygnowany, usiadł obok Rangiku i także zapatrzył się w płomień. Dorzucił jedno polano do ognia i obserwował, jak języki ognia powoli zaczynają trawić drewno.
- Mówiłaś, że nie mogłaś rozpalić ognia, a jednak ci się udało – powiedział Ichimaru.
- Bo nie mogłam – odpowiedziała. - Ale użyłam reiatsu i w końcu mi się udało – dodała po dłuższej chwili.
- Udało ci się?! – zawołał Gin.
- Tak – odparła Rangiku.
- To musimy to uczcić! – krzyknął uradowany chłopiec.
- Nie mam ochoty – powiedziała cicho Matsumoto.
- Jak to?
- Tak to, idę spać. Jestem zmęczona – powiedziała dziewczynka i ułożyła się na posłaniu.
- To pewnie przez to, że używałaś energii – powiedział Gin, gdy zrozumiał czemu rudowłosa była bez sił.
- Pewnie tak – mruknęła wychylając czubek nosa spod koca.
Ichimaru przysunął swoje posłanie i połączył je z tym, na którym leżała Rangiku. Narzucił na siebie i Matsumoto koc i objął ją ramieniem. Wtulił twarz w jej miękkie włosy i już miał zasnąć, gdy usłyszał słabe pytanie niebieskookiej.
- Gin, gdzie byłeś?
- Musiałem zebrać trochę informacji – powiedział poważnie. – Nie chcę, żeby znów nas ktoś zaskoczył, jak przedtem.
- Aha – mruknęła dziewczynka.
- Dobranoc – szepnął chłopiec i ułożył się wygodniej mocno obejmując Rangiku.
- Gin? – usłyszał dziewczęcy szept.
- Hmm?
- Nie wychodź nigdy więcej, nie mówiąc nic przedtem – mruknęła rudowłosa i przesunęła rękę Gina niżej, tak by jej nie dusił we śnie.
- Śpij już – mruknął.
- Obiecaj – powiedziała cicho.
Nie obiecał. Zasnął. Za oknem wirowały białe płatki śniegu. Zima jest piękną porą roku, jednak nie dla wszystkich jednakowo przyjazną. Nad ranem Gin się przebudził. Wyczuł, że coś jest nie tak. Spojrzał na Rangiku i zbladł. Było źle, bardzo źle...
- Gdzie on znowu poszedł? – zastanawiała się Matsumoto.
Dziewczynka wstała i okryła się kocem, pod którym spędziła noc. Rozejrzała się po izbie, lecz nigdzie nie widziała chłopca, z którym żyła od kilku miesięcy. Otworzyła drzwi i wyjrzała na dwór. Mroźny podmuch wiatru wepchnął ją z powrotem do środka. Wraz z tym podmuchem wleciało trochę śniegu, na którego widok Rangiku spochmurniała. Rudowłosa nie lubiła śniegu. Nie lubiła zimna, tym bardziej gdy nie miał jej kto ogrzać. Dziewczynka ponownie otworzyła drzwi, przygotowana na silny wiatr nie cofnęła się już pod jego naporem. Wyszła przed dom.
- Gin!!! – Echo poniosło się po okolicy. – Gin!!!
Matsumoto stała i nasłuchiwała. Jedyne, co usłyszała to powracające do niej echo jej własnych nawoływań. Zrezygnowana dziewczynka wróciła do domu. Całe jej ubranie było przemoknięte od padającego śniegu, włosy kleiły się do drobnej twarzy. Trzęsąc się z zimna podeszła do paleniska. Przegarnęła patykiem zwęglone kawałki drewna, szukała żarzących się niedopałków. Nic takiego nie znalazła.
- Niee... – zawyła zawiedziona a z jej oczu momentalnie trysnęły łzy.
Niebieskooka widziała, że pod ścianą leżało drewno na opał, ładnie ułożone w stosik, jednak na nic się ono nie zdawało w tej sytuacji. Czemu? Bo to zawsze Gin rozpalał ogień. Ona potrafiła jedynie wzniecić płomień, jeżeli w palenisku pozostawały jeszcze jakieś rozżarzone kawałki.
- Niech on tylko wróci, to przekona się jak to jest mnie zostawić! Odechce mu się tak nagle znikać – mówiła do siebie Matsumoto coraz bardziej szczękając zębami i ocierając łzy płynące po policzkach.
Tymczasem Gin przedzierał się przez zaspy w kierunku miasta. Wiedział, że prawdopodobnie w chwili, gdy on mókł w śniegu, Rangiku wygrzewa się w domu i wyzywa go od najgorszych. Było mu trochę niezręcznie wychodzić bez słowa, ale uznał, że tak będzie lepiej. Wyrzuty sumienia uciszał tym, że przecież poprzedniego dnia przygotował sporo drewna na opał, więc Matsumoto nie powinna marznąć. Jemu ziąb tak bardzo nie przeszkadzał, wolał śnieżną zimę niż upalne lato. Zaśmiał się na wspomnienie narzekań Rangiku, która ubolewała nad tym, że srebrnowłosy ma zimne nogi i że we śnie jest jej przez to zimno. Natomiast Gin bardzo lubił ogrzewać swe stopy wciskając je pomiędzy niewielkie stópki rudowłosej. Ichimaru szedł dalej przed siebie rozpamiętując walkę, którą musiał stoczyć na jesieni. Był zły na siebie, że do tego doszło i to w obecności niebieskookiej, która powinna być trzymana jak najdalej od jego problemów. Gin łudził się, że jeśli tylko się postara, to Rangiku nie będzie miała nic wspólnego z jego kłopotami. Jednak już w momencie, w którym chłopiec pomógł się jej podnieść na pustyni splótł z nią swój los, a przez to wciągnął dziewczynę w swoje rodzinne potyczki.
- To wszystko moja wina, zapomniałem o czujności – powiedział do siebie i wszedł do miasta. – Teraz będzie inaczej, nie zapomnę, o tym co najważniejsze...
Rangiku chodziła po całym domku, chcąc w ten sposób się rozgrzać. Była wściekła na wszystko, a przede wszystkim na Gina. Było jej zimno, czuła się samotna i ogólnie miała wszystkiego dość. Za każdym razem, gdy przechodziła koło drewna patrzyła na nie załamana.
- Ten idiota zostawił drewno, ale nie pomyślał, że nie dam rady nic z nim zrobić – mruczała zła.
Złość i smutek na zmianę chwytały ją w swe ramiona i targały jej myślami, które kłębiły się niespokojnie w rudej główce dziewczyny. W końcu Rangiku stanęła na środku a oczy rozbłysły chęcią walki. Walki o przetrwanie.
- Nie dam się! Pokażę tej białej małpie, że dam sobie radę bez niego! – zakrzyknęła, by krzykiem dodać sobie odwagi.
Wzięła kilka polan drewna i ułożyła je na palenisku. Następnie usiadła obok i zamknęła oczy.
- Jak to było? – zastanawiała się przez chwilę. – Wyobrazić sobie, jak energia rośnie we mnie i... – Rangiku starała się opanować swoje reiatsu.
Matsumoto znów przeszyło to dziwne uczucie, podobne do wcześniejszego, lecz teraz wiedziała, co ją spotka, więc była na to przygotowana. Starała się zapanować nad wypełniającą ją energią. Kiedy doszła do wniosku, że dłużej nie wytrzyma przestała się koncentrować i wszystko z niej uleciało. Była wyczerpana tą krótką chwilą, jednak w pewnym sensie i szczęśliwa, gdyż udało się choć po części zapanować nad tym, co ją wypełniało. Zajęcie to, choć bardzo męczące, pozwalało zapomnieć o obecnej sytuacji, o tym, że marznie i jest sama. Przy piątej próbie poczuła, jak środkowy palec jest przez coś ogrzewany, otworzyła oczy i zerknęła na prawą dłoń. Ze środkowego palca wydobywał się mały, sięgający zaledwie dwóch centymetrów płomień. Rangiku bardzo ostrożnie przyłożyła go do przygotowanych wcześniej polan i patrzyła z uwagą, jak zajmują się one ogniem. Kiedy Matsumoto poczuła, jak w domu robi się cieplej od palącego się drewna, uśmiechnęła się zmęczona. Wyczerpanie dało o sobie znać, osunęła się na podłodze i zapadła w sen.
Rudowłosa dalej spała przy palenisku, na którym wesoło tańczyły czerwone płomienie ogrzewając dziewczynę, gdy drzwi lekko skrzypnęły i do domu wdarł się wieczorny chłód. W progu stanął Gin.
- Wróciłem! – zawołał i wszedł do środka zamykając za sobą drzwi.
Spojrzał na ogień, a potem na Rangiku, która leżała obok. Coś go zaniepokoiło, mianowicie to, że rudowłosa śpi na podłodze zamiast na posłaniu. Podbiegł do niej szybko, zostawiając za sobą mokre ślady na podłodze.
- Ran! – krzyknął srebrnowłosy i zaczął potrząsać leżącą dziewczynką.
Matsumoto osłabiona po przygodzie z rozpalaniem ognia spała twardo. Śniła o pustyni. Znów ta przeklęta pustynia i tak, jak wtedy słyszała głos Ichimaru, lecz ten był inny, głośniejszy i jakby przerażony. Siłą woli Rangiku uniosła powieki i zobaczyła nad sobą czerwone źrenice Gina, które uparcie się w nią wpatrywały. Gdy chłopiec zauważył, że rudowłosa się obudziła chwycił ją w objęcia. Bał się, że wydarzyło się coś w czasie jego nieobecności. Ściskał ją mocno i nie miał zamiaru wcale puszczać, dopóki nie usłyszał cichego głosu dziewczynki.
- Tak, Rangiku? – zapytał ciepło srebrnowłosy.
- Gin! Ty idioto! – krzyknęła Rangiku i oderwała się od chłopca.
Matsumoto zaczęła okładać piąstkami Gina, który w pierwszej chwili nie zareagował, tylko cierpliwie przyjmował wszystkie ciosy i gorzkie słowa, które płynęły z ust niebieskookiej.
- Ty skończony idioto! Małpo! Albinosie! Zostawiłeś mnie! Było zimno i nie mogłam rozpalić ognia... – Teraz krzyk rudowłosej zamienił się w szloch.
- Nie płacz – powiedział Gin.
- Będę płakać, bo jesteś ostatnim debilem! – Ciosy osłabły, a po policzkach znów płynęły strumienie łez.
Ichimaru chwycił Rangiku za ramiona i spojrzał jej w oczy. Widział w nich słabość. Co nią było? Srebrnowłosy wpatrywał się w duże, niebieskie oczy i zastanawiał się, co doprowadza Matsumoto do płaczu. Nie znalazł odpowiedzi. Był jeszcze zbyt młody. Choć on jeden powinien akurat zrozumieć, czego najbardziej obawiała się Rangiku.
- Gin, masz zimne dłonie – wyszeptała.
- To nic – odparł Gin i złożył na jej czole pocałunek. – Przepraszam – dodał i przytulił się do niej. Potrzebował ciepła.
- Jesteś mokry, przebierz się – powiedziała głucho dziewczynka i odsunęła się od Ichimaru.
Gin próbował nawiązać rozmowę z przyjaciółką, lecz ta nie odpowiadała. Siedziała przy ogniu i wpatrywała się tępo w płomienie. Chłopiec próbował już wszystkiego, lecz ciągle nie odnosił sukcesu. W końcu zrezygnowany, usiadł obok Rangiku i także zapatrzył się w płomień. Dorzucił jedno polano do ognia i obserwował, jak języki ognia powoli zaczynają trawić drewno.
- Mówiłaś, że nie mogłaś rozpalić ognia, a jednak ci się udało – powiedział Ichimaru.
- Bo nie mogłam – odpowiedziała. - Ale użyłam reiatsu i w końcu mi się udało – dodała po dłuższej chwili.
- Udało ci się?! – zawołał Gin.
- Tak – odparła Rangiku.
- To musimy to uczcić! – krzyknął uradowany chłopiec.
- Nie mam ochoty – powiedziała cicho Matsumoto.
- Jak to?
- Tak to, idę spać. Jestem zmęczona – powiedziała dziewczynka i ułożyła się na posłaniu.
- To pewnie przez to, że używałaś energii – powiedział Gin, gdy zrozumiał czemu rudowłosa była bez sił.
- Pewnie tak – mruknęła wychylając czubek nosa spod koca.
Ichimaru przysunął swoje posłanie i połączył je z tym, na którym leżała Rangiku. Narzucił na siebie i Matsumoto koc i objął ją ramieniem. Wtulił twarz w jej miękkie włosy i już miał zasnąć, gdy usłyszał słabe pytanie niebieskookiej.
- Gin, gdzie byłeś?
- Musiałem zebrać trochę informacji – powiedział poważnie. – Nie chcę, żeby znów nas ktoś zaskoczył, jak przedtem.
- Aha – mruknęła dziewczynka.
- Dobranoc – szepnął chłopiec i ułożył się wygodniej mocno obejmując Rangiku.
- Gin? – usłyszał dziewczęcy szept.
- Hmm?
- Nie wychodź nigdy więcej, nie mówiąc nic przedtem – mruknęła rudowłosa i przesunęła rękę Gina niżej, tak by jej nie dusił we śnie.
- Śpij już – mruknął.
- Obiecaj – powiedziała cicho.
Nie obiecał. Zasnął. Za oknem wirowały białe płatki śniegu. Zima jest piękną porą roku, jednak nie dla wszystkich jednakowo przyjazną. Nad ranem Gin się przebudził. Wyczuł, że coś jest nie tak. Spojrzał na Rangiku i zbladł. Było źle, bardzo źle...
Mam nadzieję, że rozdział, choć krótki, to ciekawy :) Wiem, że niektórym koniec może się nie spodobać, ale przecież chodzi o to, by było ciekawie, nieprawdaż? :)
Pozdrawiam wszystkich cieplutko :)
Kyaa!! Teraz zacznie się moja ulubiona akcja! Czy słyszałaś może, że twoje opowiadanie jest genialne? Słyszałaś? Mimo wszystko usłyszysz to jeszcze raz: TWOJE OPOWIADANIE JEST GENIALNE!! Jeszcze kilka komentarzy i nie będę miała co nowego dodać... Zaraz, zaraz... Już wszystko powtarzam ^_^ Kocham to co piszesz i z góry uprzedzam, że jeśli porzucisz pisanie, to obudzisz się w piwnicy, z workiem na głowie :)
OdpowiedzUsuńMój Bogu ^^
UsuńCo ja pacze!!! Oddałam się na kilka dni zimowemu szaleństwu przez co zapomniałam jak wygląda komputer, dzisiaj patrzam, a tu dwa nowe rozdziały. Juppppi!!! Co do komentarzy pod poprzednią notką ja też się dołączam do nowego wyznania xD madziana
OdpowiedzUsuńO Bogini! Jak pięknie czarujesz nam tutaj nową notką!
OdpowiedzUsuńOpowiadanie przeczytałam już wczoraj, ale niestety dopiero dzisiaj komentuję. Współczuję Matsumoto. Biedna, jaka samotna musiała się czuć, kiedy zobaczyła, że nie ma obok niej Gina. Ale zuch dziewczyna! Udowodniła że sama da sobie radę.
Kiedy czytałam twojego bloga na starym adresie, to raczej nie zwracałam uwagi na komentarze jakie dostawałaś. Ja miałam swoje w głowie i raczej nie chciało mi się przebijać przez setki innych. Jednak pod tą notką było inaczej. Komentarze wyświetliły się automatycznie pod notką i już miałam je zignorować, kiedy zobaczyłam jak cię objeżdżają za urwanie w taki momencie. Pomyślałam sobie wtedy, ze to głupota e strony ludzi. Jest to zagranie typowo serialowe, ale mnie się podoba. Uwielbiam to napięcie związane z oczekiwaniem. Uwielbiam to zdenerwowanie, ciekawość i niecierpliwość. Czekanie na zakończenie takiej akcji, zwłaszcza że piszesz bardzo wciągająco jest dużo ciekawsze. Chociaż gdybyś mi tak robiła przy każdej notce, to człowieka może szlag trafić. Ale normalnie to raz na jakiś czas jest to sama przyjemność.
Jestem dumna z Rangiku, że udało jej się okiełznać swoje moce :P To musiało być bardo wyczerpujące. A Ginowi dobre tak, że Matsumoto się tak jakby "odsunęła". Może teraz poczuje jak to jest być samemu!
Fajnie, że owa notka tak szybko! Rzeczywiście, na ferie wzięłaś zawrotne tempo! Już niedługo zobaczymy nowe rozdziały! Już się nie mogę doczekać. Chyba też się powinnam wziąć do roboty. Ale myślę, że na dniach będzie u mnie coś ciekawego. Może już jutro! Jeśli mi się uda...
Fajnie mi się czytało ta notkę, bo rysowałam wczoraj Gina i byłam bardo w tej tematyce. Ciągle myślałam o twoim blogu.
Pozdrawiam gorąco! Przesyłam buziaczki, całusy i te takie tam...
Pokornie klękam przed laptopem i kłaniam się w pas, o Bogini Pióra i Słowa!
RavenZuza
Daaaawno, dawno nie komentowałam tutaj nic. Widzę, że tutaj większość oddaje Ci hołd i najlepiej postawiłaby Ci ołtarzyk za wyobraźnię i umiejętność posługiwania się klawiaturą, jednak ja mam zastrzeżenie co do początku tego rozdziału. Bardzo często używasz słów dziewczynka i Matsumoto lub rudowłosa na przemian, jednak wciąż za często, co idzie podciągnąć pod powtórzenia. Rada od Yuki - unikaj, znajdź jeszcze innego słowa, albo, gdy piszesz cały czas tylko o jednej osobie, po prostu pomijaj, zakładając, że czytelnik jest jednak inteligentny. ;)
OdpowiedzUsuńPonadto - zakończenie w Twoim stylu, znów niczego nie wiemy. ;) Więc czekamy na wyjaśnienie tej niepokojącej sytuacji.
[koori-hime.blogspot.com | angelo-dallinferno.blogspot.com]
Ach biedna Rangiku, powinna już się przyzwyczaić do tego ciągłego znikania Gina ;D
OdpowiedzUsuńTrochę coś tam kojarzę, że będzie teraz tak baaaaardzo chora, nie ;>