piątek, 18 stycznia 2013

10. Rodzina



- W końcu cię znaleźliśmy Ichimaru Ginie. – Głos mężczyzny rozszedł się w mroku.
Rangiku złapała przyjaciela za rękę. Nie podobała się jej ta dziwna trójka. Jeden z nich był niski i gruby, drugi - wyższy o kilka centymetrów, ale za to przeraźliwie chudy. Trzeci natomiast, ten który się odezwał, był najwyższy i wyglądał najgroźniej. Wyszczerzył się w niezbyt przyjemnym uśmiechu i przyglądał się dwójce dzieci.
- Widzę, że znalazłeś sobie przyjaciółeczkę – powiedział.
Gin wyszedł przed Rangiku tak, by ją zasłonić. Ręką, którą trzymał dziewczynkę starał się ją odepchnąć od siebie jak najdalej do tyłu. Ze zwykle uśmiechniętej twarzy chłopca zniknęła wesołość. Teraz Ichimaru był poważny, gotów na wszystko. Otworzył oczy i mężczyznom ukazały się ich świecące w zapadających ciemnościach czerwone źrenice.
- Nie ma wątpliwości, to ten mały Ichimaru – rzekł grubas.
- Kim jesteście i czego chcecie? – zapytał zimno chłopiec.
- No tak... – chrząknął jeden. – Nie przedstawiliśmy się. Jestem Goro, to jest Sadao, a tamten chudzielec to Koji. Wynajęła nas Czcigodna Masami– rzekł mężczyzna.
Ichimaru, słysząc imię kobiety, zbladł. Zacisnął mocniej dłoń, w której trzymał rękę rudowłosej. Matsumoto, widząc zdenerwowanie Gina, również zaczęła się niepokoić. Myślała gorączkowo, co zrobić. Ich dwójka nie miała szans przeciwko trzem dorosłym mężczyznom! Jedyne, co im pozostało to ucieczka, już chciała to powiedzieć chłopcu, gdy usłyszała jego głos.
 - Rangiku, uciekaj. Biegnij w krzaki i pędź, ile będziesz miała siły w nogach – wymruczał chłopiec.
Puścił jej dłoń i czekał, aż niebieskooka pobiegnie, by się ocalić.
- Ale Gin.... – szepnęła dziewczynka.
- Nie ginuj mi tu teraz! Masz uciekać, to rozkaz – powiedział twardo nie patrząc na przyjaciółkę.
- Ale...
- Już! Zjeżdżaj stąd! – krzyknął Gin i szybkim ruchem popchnął ją w stronę zarośli.
Mężczyźni zarechotali złowieszczo. Jeden z nich wyciągnął długi nóż i zaczął się nim bawić. Nie zwrócili uwagi na ucieczkę rudowłosej, ich obchodził tylko Ichimaru. To za niego im zapłacono.
- Jaki troskliwy, proszę, proszę... – zadrwił Goro.
- Nie wasz interes – mruknął Gin. – Czego ode mnie chcecie?
- Od ciebie? Niczego... No może z wyjątkiem twojej głowy – powiedział Sadao i zaśmiał się łapiąc się za ogromny brzuch.
- Tak? To chodźcie po nią – powiedział z uśmieszkiem srebrnowłosy i gestem przywołał mężczyzn.
Rangiku w tym czasie pobiegła w stronę zarośli, jednak nie zrobiła tego, czego oczekiwał od niej Ichimaru. Nie miała zamiaru zostawiać go samego. Schowała się w krzakach i obserwowała ścieżkę. Uklękła na ziemi i oparła dłonie na kamieniu. Spojrzała na kamień i podniosła go. Nie był on może zbyt duży, ale rudowłosa pomyślała, że może się przydać. Następnie spojrzała, jak Gin prowokuje Kojiego, który nie czekając długo, ruszył na chłopca z nożem. Śledziła ruchy chłopca zwinnie unikającego ostrza. W pewnym momencie Ichimaru oparł się na prawej ręce i kopnął Kojiego w nadgarstek w taki sposób, że broń wyleciała mu z dłoni. Srebrnowłosy szybko chwycił nóż i zaśmiał się głośno przerzucając broń z ręki do ręki patrząc, jak mężczyzna zgrzyta bezradnie zębami na widok odebranego narzędzia.
- No to jak będzie? – zapytał Gin.– Tylko jeden się odważył? W dodatku taka oferma?
Rangiku cały czas przypatrywała się z obawą przyjacielowi, który kluczył teraz pomiędzy całą trójką, gdyż po wyczynie Gina, mężczyźni rzucili się na niego jednocześnie. Srebrnowłosy był bardzo szybki, unikał wielu ciosów, drobna sylwetka działała na jego korzyść. Niestety nie wszystkich ciosów mógł uniknąć.           Dziewczynka widziała też, jak w ciemności ostrze noża błyszczało w dłoni chłopca, który nie oszczędzał swych przeciwników. W całym tym zamieszaniu Sadao nadział się na ostrze, które wystawił Goro. Pchnięcie to było wycelowane prosto w Ichimaru, jednak ten zdążył uskoczyć.
- Cholera... – wydyszał Goro, widząc, jak jego towarzysz wyzionął ducha. – Zapłacisz mi za to bękarcie!
Mężczyzna rzucił się na Gina i zaczął go gonić. Biegali w kółko. W końcu Ichimaru podbiegł do Kojiego, który stał przez jakiś czas nieruchomo i schował się za nim. Goro siłą rozpędu wpadł na towarzysza i obaj upadli na ziemię. Chłopiec chciał wykorzystać tę sytuację i uciec, lecz chudzielec złapał go za kostkę i pociągnął. Gin zaczął wierzgać nogami, lecz tamten okazał się silniejszy. Mężczyzna zaśmiał się, jednak był to ostatni śmiech w jego życiu. Został ogłuszony kamieniem, który ciągle był trzymany w drżących dłoniach rudowłosej dziewczynki. Matsumoto przerażona tym, co się dzieje, poddała się woli instynktu, który nakazywał jej bronić Gina. Uwolniony chłopiec podszedł do kulącego się na ziemi Gora. Mężczyzna trzymał się za brzuch i jęczał z bólu. Ichimaru schylił się nad nim i spojrzał mu w twarz. Czerwone źrenice zalśniły złowrogo. Leżący na ziemi rzezimieszek zadrżał ze strachu widząc wpatrujące się w niego oczy, ich kolor przywodził mu na myśl krew. Jego krew.
- Oszczędzę cię – powiedział chłodno Gin. – Tylko po to, byś przekazał pewną wiadomość mojej ciotce.
- T... Tak? – zapytał wystraszony mężczyzna.
- Powiedz jej, żeby mnie nie szukała. Sam ją znajdę, gdy nadejdzie czas.
Kiedy Gin skończył mówić skumulował swoją energię i pchnął ją w brzuch Gora. Mężczyzna zawył z bólu i stracił przytomność.
Rangiku podeszła na drżących nogach do Ichimaru. Spojrzała na niego. Był cały we krwi, była to jego własna krew, jak i jego przeciwników. Następnie spuściła wzrok na kamień, który ciągle trzymała. Wypuściła go z rąk.
- Gin...
- Już dobrze – powiedział ciepło.
Dziewczynka rzuciła się mu w ramiona głośno płacząc. Całe napięcie, strach, wszystkie emocje wybuchły w tej jednej chwili. Ichimaru sprawiał wrażenie opanowanego, lecz wszystko w nim trzęsło się ze strachu.
- Miałaś uciekać – szepnął jej do ucha.
- Nie m... mogłam cię zo... zostawić – zachlipała.
- Oj, głuptasie, głuptasie... Proszę, nie płacz. – Gin starał się uspokoić przyjaciółkę, objął ją mocno i szeptał słowa pocieszenia.
- Chodźmy stąd, musimy jak najszybciej stąd odejść – powiedział chłopiec, gdy Rangiku przestała zanosić się płaczem.
Objął dziewczynkę ramieniem i razem skierowali się w stronę domu. Matsumoto ciągle nie mogła do siebie dojść, łzy płynęły z jej niebieskich oczu.
- Gin, czy ja zabiłam człowieka? – zapytała głucho.
- Nie, Rangiku. Nie zabiłaś, on tylko stracił przytomność – skłamał chłopiec.
Ichimaru na tyle zdążył już poznać rudowłosą, że wiedział, jakby zareagowała na coś takiego. Chciał jej tego oszczędzić. Chciał, by jego wiewióreczka na zawsze pozostała tą wesołą, niewinną, pozbawioną trosk i obciążeń dziewczynką. Szli dalej w milczeniu. Kiedy dotarli do domu, Gin spakował wszystkie ich rzeczy, chwycił Rangiku za rękę i pociągnął ją na południe.
- Musimy się przenieść. Tu już nie jest bezpiecznie – wytłumaczył dziewczynce.
- Kim byli ci mężczyźni? I kim jest ta Masami? – zapytała Rangiku.
Srebrnowłosy przez chwilę nie odpowiadał, lecz czuł, że musi parę spraw wyjaśnić przyjaciółce, gdyż w momencie, w którym podniosła kamień i zaatakowała człowieka, by bronić jego – Gina, stała się częścią tej zagmatwanej historii prześladującej Ichimaru od urodzenia.
- To byli najemnicy Masami, mojej ciotki – zaczął. – Masami była siostrą mojego ojca. Nienawidziła mnie i mojej rodziny.
- Była siostrą twojego ojca? To znaczy...
- Tak, to znaczy, że mój ojciec już nie żyje, tak samo jak moja matka i młodszy brat, a także druga żona ojca – powiedział smutno Gin.
- Och... – Rangiku przytuliła się do Ichimaru, zrobiło się jej go strasznie żal. – Teraz ja jestem twoją rodziną – dodała z uczuciem.
- Tak, Ran – przytaknął chłopiec i pocałował ją w czoło. – Jesteśmy teraz jedną rodziną.
- Już na zawsze... – odparła rudowłosa.
- Na zawsze. – potwierdził Gin.
            Nocą, wypełnioną księżycowym blaskiem, przez dolinę szła dwójka dzieci. Ich podróż w poszukiwaniu domu zaczęła się ponownie. Stary musieli pozostawić za sobą. Odeszli w poszukiwaniu szczęścia i bezpieczeństwa. Żadne z nich nie żałowało starego drewnianego budynku, który dawał im schronienie, gdyż troska o drugą osobę była silniejsza od przywiązania do luksusu posiadania domu. Liczyło się to, że są razem. Nieważne gdzie, jak, kiedy i dlaczego. Byli rodziną i to dawało im siłę, by dążyć dalej i iść przed siebie z uśmiechem na twarzy.

No i kolejne rozdzialiki w drodze :) W moim województwie ferie już od tygodnia, został jeszcze jeden, a w tym czasie trochę coś poskrobałam, popisałam i poprawiłam. 
Na prośbę jednej z wiernych czytelniczek postanowiłam dorzucić parę rozdzialików w następnej części - Akademii, więc będzie coś świeżego, a nie odgrzewanego :) 
Mam nadzieję, że korzystacie z tej ślicznej śnieżnej pogody. Sama zaraz wyciągam psa i idziemy się wybiegać, tzn. ona będzie biegać, a ja przed nią uciekać :) Bernardyny są niebezpieczne, jak się rzucą ze szczęścia na swego pana, wierzcie mi :) 
Udanych ferii kochani :) Może troszkę Wam je umilę rozdziałami na RanGin :)


7 komentarzy:

  1. Jupi!!! Nowa notka!!!
    Już mi czasem brakuje przymiotników... Jak mam cię chwalić, skoro tyle cie już nachwaliłam?
    Podoba mi się akcja w tej notce. Jest bardzo dynamiczna, pełna energii i bardzo wielu uczuć. Strach, nienawiść, złość, niepewność, niezrozumienie, chciwość, obawa o kogoś bliskiego i mnóstwo innych. Znowu pół nocy nie będę spać, bo się będę przejmować tym co się działo w twoim opowiadaniu.
    Zauważyłam jeden błąd: na początku, jak Goro mówi, to dwa razy powiedział "czcigodna". Ale kto by się tym przejmował. Czasem czytam blogi tak pełne błędów ortograficznych, składniowych i interpunkcyjnych, że aż się czytać nie da.
    Wzruszyła mnie też ta troska Gina o Rangiku-chan. To jak kazał jej uciekać, jak potem okłamał ją dla jej dobra i jak się wzajemnie potem wspierali. A także jak ona stanęła w jego obronie!!! Łzy mi w oczach stają za każdym razem jak to czytam...
    Dziękuję, za posłuchanie mojej prośby. Wiem, ze to wymaga dużo pracy i trudu więc tym bardziej jestem wdzięczna!
    A tak nawiasem mówiąc jesteś moją ulubioną blogerką. Masz świetny styl pisania, narracja i tempo akcji to perełka, język rozbudowany, a jednoczenie zrozumiały, pomysły wspaniałe!!! Kontakt z czytelnikami zachowany. Po prostu uwielbiam cię za to!!! I jak tu nie nadużywać komplementów? Jedynie dwie autorki, które niestety zawiesiły swoje blogi były z tobą porównywalne(Nie lepsze, lecz porównywalne-zaznaczam). Ale obydwie pisały o Harrym Potterze, więc w dziedzinie Bleacha jesteś najlepsza!
    W skrócie: notka boska. Blog boski. Autorka boska. Wszystko boskie. Nie chcesz założyć nowej religii? Zostałabyś bogiem, a my, wierni czytelnicy byśmy cię czcili na klęczkach jak króla Juliana.
    Czekam zniecierpliwiona na nową notkę!
    Pozdrawiam Cie gorąco!!!
    RavenZuza

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam ten rozdział, przeczytałam ten komentarz RavenZuzy... I po prostu nie mam co napisać (A nie ukryję, że bardzo bym chciała T^T). Po pierwsze to samo co tam u góry (:D)... A po drugie nie mam co pisać T.T
    PS
    Jak RavenZuza, tak i ja pytam Cię: Czy zostaniesz naszym Bogiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Napisałam dwa razy ze nie mam co pisać, ale powiem to raz jeszcze: NIE MAM CO PISAĆ!

      Usuń
    2. Dziękuję :) Szczerze, to zbytnio mnie rozpieszczacie, ale przez to mam jeszcze większą ochotę Wam dogodzić i wrzucić kolejny rozdział :)

      Usuń
  3. I zapomniałam dodać... Pogłaskaj psa ode mnie! Jestem miłośniczką zwierząt i po prostu musiałam dodać ten dopisek.
    RavenZuza

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli chodzi o zostanie Bogiem, to byłoby za wiele :) Na jednym pbfie już założono moją religię, kilku wyznawców też się znalazło, ale z braku czasu porzuciłam i forum i wyznawców ;) RanGina jednak nie porzucę, bo to jest coś, co muszę za wszelką cenę doprowadzić do końca, więc wystarczy mi, jeśli będziecie ze mną do końca :) To więcej niż religia (bardziej pod sektę by to podchodziło ;p)

    Dziękuję w imieniu Beli :) Dziś sypie u mnie śnieg, więc dzisiejsza gonitwa przesunie się pewnie w czasie.

    OdpowiedzUsuń