Przed domem stała dwójka dzieci.
Dziewczynka szlochała wtulona w srebrnowłosego chłopca. Z ciemnych chmur nad
ich głowami zaczął padać deszcz, jednak ani Rangiku ani Gin nie mieli ochoty
ruszyć się z miejsca. Krople zaczęły opadać z nieba na ziemię, na Matsumoto i
Ichimaru, mocząc ich. Po rudych włosach dziewczynki spływały strumienie wody,
jednak dla niej nie miało to znaczenia, przytuliła się czołem do czoła chłopca..
Czuła, jak wszystkie ponure myśli i smutek goszczące w sercu są powoli zmywane
przez deszcz. Od Gina, pomimo padającego deszczu, wyczuwała bijące ciepło i to
jej wystarczało. Chciała zapomnieć o ostatnich dwóch dniach, wymazać je z
pamięci, jednak musiała wiedzieć, czemu ją zostawił.
- Gin... – Chłopiec usłyszał jej głos.
- No co?
- Dlaczego? – zapytała cicho.
- Musiałem – odpowiedział.
- Nie rób tego więcej...
- Gin... – Chłopiec usłyszał jej głos.
- No co?
- Dlaczego? – zapytała cicho.
- Musiałem – odpowiedział.
- Nie rób tego więcej...
Gin nie odpowiedział, tylko objął ją mocniej. Widok Rangiku
- całej i zdrowej - przyniósł mu ulgę. Martwił się o nią, gdy musiał zostawić ją
na tych kilka dni. Mokra grzywka zakrywała mu oczy, czuł ból w boku, ale był to
dobry ból, dzięki niemu wiedział, że żyje. Że to spotkanie z Rangiku nie jest
snem.
- Gin? – Dziewczynka czekała na jego odpowiedź.
- Jesteś silna Rangisiu – odpowiedział, lecz wiedział, że nie takiej odpowiedzi oczekiwała rudowłosa. – Chodźmy do domu, bo jeszcze mi się rozchorujesz.
- Gin? – Dziewczynka czekała na jego odpowiedź.
- Jesteś silna Rangisiu – odpowiedział, lecz wiedział, że nie takiej odpowiedzi oczekiwała rudowłosa. – Chodźmy do domu, bo jeszcze mi się rozchorujesz.
Gin pociągnął rudowłosą za sobą
do budynku, w którym może nie było najcieplej, jednak tutaj przynajmniej nic nie
padało im na głowy. Rangiku stała na środku izby i nie bardzo wiedziała, co ma
ze sobą zrobić. Nie wyszła do końca z marazmu, w który popadła po zniknięciu
Ichimaru, pomimo że chłopiec stał obok niej, nie wierzyła w jego obecność do
końca. Srebrnowłosy widząc, że Matsumoto wrosła w podłogę chwycił ją za rękę i
posadził obok paleniska, następnie chwycił koc i narzucił jej na plecy. Jednym
z rogów brązowego okrycia zaczął energicznie wycierać mokre włosy dziewczynki.
- Jak się rozchorujesz, to żeby potem nie było na mnie – powiedział wesoło, by przerwać ciszę.
- A na kogo ma być? – zapytała po chwili z wyrzutem niebieskooka.
- Nie na mnie – odparł chłopiec.
- Na ciebie, trzeba było nie wychodzić. Gdzie byłeś?
- Daleko – odpowiedział zamyślony.
Gin nieświadomie syknął z bólu i złapał się za bok. Rangiku od razu to zauważyła i spojrzała mu w oczy z determinacją.
- Co ci jest? – zapytała sucho.
- Nic takiego. – Ichimaru próbował się uśmiechnąć, lecz nie bardzo mu to wychodziło.
- Tym mnie nie spławisz. Przecież widzę, że coś jest nie tak. – Dotknęła ręką przewiązanego boku chłopca.
- Ach, to tylko małe draśnięcie, nic wielkiego – przekonywał dziewczynkę nieporadnie drapiąc się przy tym w głowę.
- Gin... – Rangiku spojrzała groźnie na chłopca – Pokaż!
- To zabrzmiało jak rozkaz – odparł urażony chłopiec.
- Bo to był rozkaz! – krzyknęła na srebrnowłosego coraz bardziej zdenerwowana.
- Żadna dziewczyna nie będzie mi rozkazywać – powiedział Gin z pełną powagą, lecz w środku cieszył się, że Rangiku w końcu zachowuje się normalnie.
- Jak się rozchorujesz, to żeby potem nie było na mnie – powiedział wesoło, by przerwać ciszę.
- A na kogo ma być? – zapytała po chwili z wyrzutem niebieskooka.
- Nie na mnie – odparł chłopiec.
- Na ciebie, trzeba było nie wychodzić. Gdzie byłeś?
- Daleko – odpowiedział zamyślony.
Gin nieświadomie syknął z bólu i złapał się za bok. Rangiku od razu to zauważyła i spojrzała mu w oczy z determinacją.
- Co ci jest? – zapytała sucho.
- Nic takiego. – Ichimaru próbował się uśmiechnąć, lecz nie bardzo mu to wychodziło.
- Tym mnie nie spławisz. Przecież widzę, że coś jest nie tak. – Dotknęła ręką przewiązanego boku chłopca.
- Ach, to tylko małe draśnięcie, nic wielkiego – przekonywał dziewczynkę nieporadnie drapiąc się przy tym w głowę.
- Gin... – Rangiku spojrzała groźnie na chłopca – Pokaż!
- To zabrzmiało jak rozkaz – odparł urażony chłopiec.
- Bo to był rozkaz! – krzyknęła na srebrnowłosego coraz bardziej zdenerwowana.
- Żadna dziewczyna nie będzie mi rozkazywać – powiedział Gin z pełną powagą, lecz w środku cieszył się, że Rangiku w końcu zachowuje się normalnie.
- Małpo! Pokazuj! – Nie czekając, aż chłopiec sam pokaże
ranę, zabrała się za odwiązywanie pasa u jego boku.
- Ej! – zakrzyknął chłopiec. – Dobrze, jak tak bardzo chcesz to ci pokaże – powiedział niechętnie.
- Ha! – Okrzyk triumfu wydobył się z dziewczęcych ust.
Gin powoli zdjął górną część ubrania, potem opatrunek, który zrobił wcześniej z oderwanego rękawa. Matsumoto wpatrywała się przerażona w długą ranę na boku chłopca. Niepewnie dotknęła palcem pręgi ciągnącej się od kręgosłupa do brzucha. Niebieskie oczy dziewczynki napełniły się łzami.
- Gin, co ci się stało? – spytała cicho, jakby głośne wypowiedzenie tego pytania miało przysporzyć chłopcu więcej bólu.
- Mówiłem ci, że to nic takiego – odparł zawstydzony Ichimaru.
Spoglądał z góry na Rangiku, która klęczała przed nim i delikatnie dotykała jego rany. Był pewien, że dotyk przyniesie więcej cierpienia, ale postanowił znieść to po męsku. Zdziwił się jednak, gdyż nie odczuwał większego bólu a wręcz przeciwnie. Muskanie palców Matsumoto przynosiło mu ukojenie, wszystko ustępowało. Niebieskooka spojrzała mu niepewnie w oczy.
- Wybacz, nie powinnam dotykać – cofnęła rękę.
- Nie – odpowiedział szybko. – Nie przerywaj, proszę – powiedział cicho chłopiec.
- Na pewno?
- Taa...
Ichimaru położył głowę na kolanach dziewczynki. Był bezpieczny. Nie był sam. Ból ustępował dzięki Rangiku. Gin uśmiechnął się do niebieskookiej, gdy ta delikatnie masowała okolice rany na boku chłopca. Srebrnowłosy zapadł w błogi sen. Spokój, jaki na niego spłynął w tej marnej chatce u boku jego małej przyjaciółki pozwolił mu znów poczuć się człowiekiem.
- Ej! – zakrzyknął chłopiec. – Dobrze, jak tak bardzo chcesz to ci pokaże – powiedział niechętnie.
- Ha! – Okrzyk triumfu wydobył się z dziewczęcych ust.
Gin powoli zdjął górną część ubrania, potem opatrunek, który zrobił wcześniej z oderwanego rękawa. Matsumoto wpatrywała się przerażona w długą ranę na boku chłopca. Niepewnie dotknęła palcem pręgi ciągnącej się od kręgosłupa do brzucha. Niebieskie oczy dziewczynki napełniły się łzami.
- Gin, co ci się stało? – spytała cicho, jakby głośne wypowiedzenie tego pytania miało przysporzyć chłopcu więcej bólu.
- Mówiłem ci, że to nic takiego – odparł zawstydzony Ichimaru.
Spoglądał z góry na Rangiku, która klęczała przed nim i delikatnie dotykała jego rany. Był pewien, że dotyk przyniesie więcej cierpienia, ale postanowił znieść to po męsku. Zdziwił się jednak, gdyż nie odczuwał większego bólu a wręcz przeciwnie. Muskanie palców Matsumoto przynosiło mu ukojenie, wszystko ustępowało. Niebieskooka spojrzała mu niepewnie w oczy.
- Wybacz, nie powinnam dotykać – cofnęła rękę.
- Nie – odpowiedział szybko. – Nie przerywaj, proszę – powiedział cicho chłopiec.
- Na pewno?
- Taa...
Ichimaru położył głowę na kolanach dziewczynki. Był bezpieczny. Nie był sam. Ból ustępował dzięki Rangiku. Gin uśmiechnął się do niebieskookiej, gdy ta delikatnie masowała okolice rany na boku chłopca. Srebrnowłosy zapadł w błogi sen. Spokój, jaki na niego spłynął w tej marnej chatce u boku jego małej przyjaciółki pozwolił mu znów poczuć się człowiekiem.
- Gin! Zabieraj tą rękę – rudowłosa krzyknęła chłopcu do
ucha. – Dusisz mnie!
Ichimaru uchylił jedną powiekę i ujrzał wściekłą twarz swojej towarzyszki. Uśmiechnął się i zsunął rękę trochę niżej, by nie udusić Rangiku.
- Nie złość się. Złość piękności szkodzi.
- Jak mam się nie złościć, jak mnie dusisz?!
Matsumoto pomimo tego, co mówiła była szczęśliwa, nawet z tego, że Gin ją trochę przydusił w czasie snu. Dlatego, iż to był właśnie on – Gin.
- Gin?
- ... – Mruknięcie rozległo się gdzieś z ust srebrnowłosego, które były wtulone w rude włosy dziewczynki.
- Kto ci to zrobił? – zapytała Matsumoto.
- Niedźwiedź – odpowiedział śpiącym głosem Gin.
- Co?! – Rangiku się zerwała. – Nie mów, że do tego goniły cię osy – powiedziała przerażona.
- Żadnych os nie było – odparł chłopiec lekko zdziwiony.
- Uff... – Rangiku opadła na posłanie wzdychając z ulgą.
- O co ci chodziło z tymi osami? – zapytał Ichimaru ziewając przy tym.
- Bo jak cię nie było, to życzyłam ci, żeby zaatakował cię niedźwiedź i aby osy cię pogoniły.
- Aha, czyli aż tak źle mi życzysz? – zapytał z udawaną smutną miną.
- Tak – fuknęła Matsumoto i wstała. – Dość tego leżenia. Wstawaj i idź i po coś do jedzenia.
- Czemu ja? – zapytał Gin.
- Bo tak.
- Nie pójdę.
- Pójdziesz... – na czole Rangiku pojawiła się drgająca żyłka.
- Ale ja nie chcę.
- Masz iść. Ichimaru Ginie ty nieznośna małpo! – krzyczała na chłopca. – Idź, albo nie odpowiadam za siebie! Jestem głodna! Nie jadłam od kilku dni! – Rangiku trochę skłamała, lecz uznała, że jakaś kara Ginowi się należy. Widząc, że Matsumoto nie żartuje podniósł się i przeciągnął. Przetarł oczy i głośno ziewnął, chcąc w ten sposób zademonstrować rudowłosej, że musi trochę poczekać, zanim on będzie gotów gdziekolwiek pójść.
- Gin! Padalcu!
- Już idę... – wymamrotał niechętnie i wyszedł powoli z domu. – A mała dieta i tak ci na pewno nie zaszkodziła – dodał w drzwiach i pobiegł w stronę drzew.
- Gin Ginie! – zawołała Rangiku i pobiegła za nim gotowa zrobić mu krzywdę.
Ichimaru bawił się wyśmienicie doprowadzając Rangiku do złości. Lubił ją gdy się złościła, była wówczas taka zabawna. Taka prawdziwa...
Ichimaru uchylił jedną powiekę i ujrzał wściekłą twarz swojej towarzyszki. Uśmiechnął się i zsunął rękę trochę niżej, by nie udusić Rangiku.
- Nie złość się. Złość piękności szkodzi.
- Jak mam się nie złościć, jak mnie dusisz?!
Matsumoto pomimo tego, co mówiła była szczęśliwa, nawet z tego, że Gin ją trochę przydusił w czasie snu. Dlatego, iż to był właśnie on – Gin.
- Gin?
- ... – Mruknięcie rozległo się gdzieś z ust srebrnowłosego, które były wtulone w rude włosy dziewczynki.
- Kto ci to zrobił? – zapytała Matsumoto.
- Niedźwiedź – odpowiedział śpiącym głosem Gin.
- Co?! – Rangiku się zerwała. – Nie mów, że do tego goniły cię osy – powiedziała przerażona.
- Żadnych os nie było – odparł chłopiec lekko zdziwiony.
- Uff... – Rangiku opadła na posłanie wzdychając z ulgą.
- O co ci chodziło z tymi osami? – zapytał Ichimaru ziewając przy tym.
- Bo jak cię nie było, to życzyłam ci, żeby zaatakował cię niedźwiedź i aby osy cię pogoniły.
- Aha, czyli aż tak źle mi życzysz? – zapytał z udawaną smutną miną.
- Tak – fuknęła Matsumoto i wstała. – Dość tego leżenia. Wstawaj i idź i po coś do jedzenia.
- Czemu ja? – zapytał Gin.
- Bo tak.
- Nie pójdę.
- Pójdziesz... – na czole Rangiku pojawiła się drgająca żyłka.
- Ale ja nie chcę.
- Masz iść. Ichimaru Ginie ty nieznośna małpo! – krzyczała na chłopca. – Idź, albo nie odpowiadam za siebie! Jestem głodna! Nie jadłam od kilku dni! – Rangiku trochę skłamała, lecz uznała, że jakaś kara Ginowi się należy. Widząc, że Matsumoto nie żartuje podniósł się i przeciągnął. Przetarł oczy i głośno ziewnął, chcąc w ten sposób zademonstrować rudowłosej, że musi trochę poczekać, zanim on będzie gotów gdziekolwiek pójść.
- Gin! Padalcu!
- Już idę... – wymamrotał niechętnie i wyszedł powoli z domu. – A mała dieta i tak ci na pewno nie zaszkodziła – dodał w drzwiach i pobiegł w stronę drzew.
- Gin Ginie! – zawołała Rangiku i pobiegła za nim gotowa zrobić mu krzywdę.
Ichimaru bawił się wyśmienicie doprowadzając Rangiku do złości. Lubił ją gdy się złościła, była wówczas taka zabawna. Taka prawdziwa...
Kiedy Rangiku zaspokoiła głód i
zemściła się na Ginie, usiadła na przewróconym drzewie przed domem. Wystawiła
twarz do słońca i cieszyła się ciepłymi promieniami grzejącymi jej twarz.
Udała, że nie widzi Ichimaru, który do niej podszedł z miną winowajcy. - Niech
się pomęczy – pomyślała Rangiku złośliwie i dalej wygrzewała się w słońcu.
- Ekhm. – Gin chciał jej coś powiedzieć, lecz nie bardzo wiedział, jak zacząć. Odpowiedziała mu wymowna cisza.
-Wygrzewasz się jak kotka w słońcu – powiedział w końcu. - Nie to miałem mówić! – krzyknął na siebie w myślach.
- A to źle? – zapytała Rangiku nie patrząc na chłopca.
- Nie, nie.
- No właśnie.
Gin przestępował z nogi na nogę. W końcu bez słowa wyjął z kieszeni niewielką paczuszkę i wyciągnął ją w kierunku dziewczynki. Matsumoto zauważyła ją, lecz uparcie udawała, że nie zwraca na to najmniejszej uwagi.
- Rangisiu, to dla ciebie – wydusił z siebie w końcu chłopiec.
- Och... – Matsumoto udała zdziwioną. – Co to?
- Spóźniony prezent urodzinowy – odrzekł Gin.
- Ojej! Możesz go rozpakować? – zapytała podekscytowana dziewczynka.
- Sama nie chcesz?
- Nie, ty to zrób – powiedziała Rangiku. – Szybko!
Gin uśmiechnął się do niej i rozwinął papier. Wyciągnął ze środka różowy szalik, podał go zaskoczonej Matsumoto, która odruchowo wyciągnęła po niego rękę.
- Ekhm. – Gin chciał jej coś powiedzieć, lecz nie bardzo wiedział, jak zacząć. Odpowiedziała mu wymowna cisza.
-Wygrzewasz się jak kotka w słońcu – powiedział w końcu. - Nie to miałem mówić! – krzyknął na siebie w myślach.
- A to źle? – zapytała Rangiku nie patrząc na chłopca.
- Nie, nie.
- No właśnie.
Gin przestępował z nogi na nogę. W końcu bez słowa wyjął z kieszeni niewielką paczuszkę i wyciągnął ją w kierunku dziewczynki. Matsumoto zauważyła ją, lecz uparcie udawała, że nie zwraca na to najmniejszej uwagi.
- Rangisiu, to dla ciebie – wydusił z siebie w końcu chłopiec.
- Och... – Matsumoto udała zdziwioną. – Co to?
- Spóźniony prezent urodzinowy – odrzekł Gin.
- Ojej! Możesz go rozpakować? – zapytała podekscytowana dziewczynka.
- Sama nie chcesz?
- Nie, ty to zrób – powiedziała Rangiku. – Szybko!
Gin uśmiechnął się do niej i rozwinął papier. Wyciągnął ze środka różowy szalik, podał go zaskoczonej Matsumoto, która odruchowo wyciągnęła po niego rękę.
- Wszystkiego dobrego – powiedział Gin.
- Dziękuję! Gin, on jest śliczny! – Matsumoto zerwała się z drzewa i podskoczyła ze szczęścia.
- Cieszę się, że ci się spodobał.
- Jest cudowny. Nigdy niczego nie dostałam. Ten prezent jest... – Rangiku ze szczęścia zabrakło słów – …cudowny!
Matsumoto rzuciła się chłopcu na szyję i ucałowała go w policzek. Ichimaru złapał ją w pasie i podniósł ją kilka centymetrów w górę i zaczął się obracać z Rangiku w ramionach. Oboje głośno się śmiali, szczęśliwi, że są razem. Rude włosy dziewczynki wirowały razem z nimi pod wpływem delikatnego wiatru wiejącego od wschodu. Kiedy Ginowi cały świat rozmywał się przed oczami i nie widział nic prócz roześmianej twarzy niebieskookiej, upadł na plecy chroniąc przyjaciółkę przed uderzeniem. Potem objęci razem stoczyli się z górki ciągle śmiejąc się w głos. Zatrzymali się w dolince. Rangiku głośno oddychała chichocząc przy tym jak nienormalna, Gin również był wesoły. Dziewczynka położyła chłopcu głowę na ramieniu i próbowała uspokoić oddech.
- Dziękuję! Gin, on jest śliczny! – Matsumoto zerwała się z drzewa i podskoczyła ze szczęścia.
- Cieszę się, że ci się spodobał.
- Jest cudowny. Nigdy niczego nie dostałam. Ten prezent jest... – Rangiku ze szczęścia zabrakło słów – …cudowny!
Matsumoto rzuciła się chłopcu na szyję i ucałowała go w policzek. Ichimaru złapał ją w pasie i podniósł ją kilka centymetrów w górę i zaczął się obracać z Rangiku w ramionach. Oboje głośno się śmiali, szczęśliwi, że są razem. Rude włosy dziewczynki wirowały razem z nimi pod wpływem delikatnego wiatru wiejącego od wschodu. Kiedy Ginowi cały świat rozmywał się przed oczami i nie widział nic prócz roześmianej twarzy niebieskookiej, upadł na plecy chroniąc przyjaciółkę przed uderzeniem. Potem objęci razem stoczyli się z górki ciągle śmiejąc się w głos. Zatrzymali się w dolince. Rangiku głośno oddychała chichocząc przy tym jak nienormalna, Gin również był wesoły. Dziewczynka położyła chłopcu głowę na ramieniu i próbowała uspokoić oddech.
- Gin, chcę jeszcze – wyszeptała srebrnowłosemu prosto do
ucha.
Ichimaru uśmiechnął się, czując przyjemny dreszcz przechodzący przez jego ciało, gdy poczuł na swojej szyi gorący oddech Rangiku.
- Ja też – odpowiedział Gin i pomógł wstać rudowłosej. – Chodź!
Rangiku przyjęła wyciągniętą dłoń chłopca i poszła za nim pełna ufności i pewności, że wszystko będzie dobrze.
Ichimaru uśmiechnął się, czując przyjemny dreszcz przechodzący przez jego ciało, gdy poczuł na swojej szyi gorący oddech Rangiku.
- Ja też – odpowiedział Gin i pomógł wstać rudowłosej. – Chodź!
Rangiku przyjęła wyciągniętą dłoń chłopca i poszła za nim pełna ufności i pewności, że wszystko będzie dobrze.
***
Przepraszam, że tak rzadko ukazują się rozdziały, ale zbyt wiele się dzieje w moim życiu. Mam nadzieję, że w przyszłym miesiącu wszystko mi się wyjaśni, wtedy będę miała więcej czasu :) Dziękuję serdecznie za wszystkie komentarze, które zostawiacie pod postami! :)