piątek, 14 września 2012

01. Wspólna droga.



Kiedy dziewczynka posiliła się podsuniętym przez chłopca owocem, przyjrzała się mu z zapytaniem w oczach. Rangiku była bardzo osłabiona, jeszcze chwilę wcześniej czuła się zagrożona na tym pustkowiu, jednak gdy nadeszła pomocy w postaci srebrnowłosego, strach odszedł. Gin uśmiechał się do jasnowłosej, drobnej dziewczynki ze zrozumieniem. Podał jej rękę i pomógł wstać. Ofiara głodu lekko chwiała się na nogach, wciąż bowiem odczuwała skutki omdlenia, lecz z całą pewnością było lepiej.
- Jak teraz się czujesz? – zapytał Ichimaru.
- Dzięki tobie już lepiej. Dziękuję – odpowiedziała cicho, próbując w tym samym czasie otrzepać swoje ubranie z kurzu i piasku. Drobne ciało Rangiku zaniosło się kaszlem i dziewczynka poczuła, jak coś uciska ją w klatce piersiowej, przyłożyła do niej dłoń, co nie uszło uwadze Gina. Spoglądał na nią spod zmrużonych powiek i myślał o mężczyznach w czerni, którzy wyciągnęli z Matsumoto energię duchową. Chłopak nie był już dzieckiem, wiele wiedział o tym bezlitosnym świecie, jak na dziecko, stanowczo za wiele. Ichimaru zwrócił też uwagę na to, w jak kiepskim stanie jest odzież młodej osóbki przed nim. Jeden z rękawów ledwie trzymał się reszty, do tego materiał był przetarty w wielu miejscach. „Musi jej być strasznie nieprzyjemnie w takim stroju” – pomyślał się przez chwilę. Następnie odwrócił się do niej plecami i odszedł. Zostawił ją za sobą.
Rangiku nie wierzyła własnym oczom. Chłopiec, który przed chwilą uratował jej życie, rozmawiał z nią, tak zwyczajnie odwrócił się do niej plecami i odszedł. Widziała tył jego głowy, w srebrnych włosach odbijały się promienie słoneczne. Szczupłe ramiona poruszały się lekko w rytm kroków. Łzy pojawiły się w oczach dziewczynki. „Jak? Dlaczego? Czekaj, nie zostawiaj mnie samej...” – tysiące myśli krążyły po jej jasno-rudej główce. W końcu zebrała się w sobie, czując słony posmak w ustach, zawołała najgłośniej, jak potrafiła:
- Gin! Czekaj! Nie zostawiaj mnie samej! – Stała w miejscu, przecierając małymi dłońmi zaciśniętymi w piąstki, puchnące powoli oczy. Ichimaru, słysząc wołania dziewczynki, zatrzymał się. Odwrócił się, by zobaczyć, jak Rangiku płacze. Szloch wstrząsał wychudzonym ciałem dziewczynki. Gin uśmiechnął się szeroko, krzyżując ramiona na piersi.
- Głupia! Pospiesz się, ile mam na ciebie czekać?! – zakrzyknął, czekając, aż dziewczynka do niego podejdzie. Rangiku, słysząc słowa chłopca, opuściła dłonie, popatrzyła na niego z nadzieją i z uśmiechem podbiegła. Nadzieja na dobre zagościła w jej sercu. Wiedziała, że znalazła towarzysza w tym samotnym świecie. Kiedy się zbliżył na odległość wyciągniętego ramienia, zadarła lekko główkę, otarła prawym rękawem ostatnią łzę, która gdzieś się zawieruszyła na policzku i dzielnie spojrzała w przymknięte oczy chłopca.
- Jak ty mnie nazwałeś?! Głupia?! – zapytała zdenerwowana. – Zabraniam ci mnie tak nazywać! – prychnęła niczym mała kotka, robiąc z ust mały dzióbek. Gin natomiast cały czas przyglądał się jej z uśmiechem. W głowie zaczął mu się rodzić mały plan. Do tej pory samotnie krążył po Rukongai, czasem brakowało mu towarzystwa. Cieszyło go trochę to, że będzie miał kogoś do zabawy na kilka najbliższych dni. Ichimaru nie liczył na więcej. Doskonale wiedział, że jest typem samotnika i indywidualisty, który nie potrafi do nikogo się przywiązać. Wiedział też, iż po kilku dniach, gdy znudzi się zabawą z tą małą, po prostu odejdzie.
- Dobrze głuptasku, nie będę cię już tak nazywał. Głuptasek, może być? – Wyszczerzył drobne białe ząbki w uśmiechu. – Chodź, musimy opuścić to miejsce – powiedział już poważnie. Mogą tu jeszcze wrócić, dopowiedział w myśli.
- Ty… ty… Ty! Siwy chudzielcu! – zawołała rozzłoszczona.
- Głuptasie, też jesteś chudzielcem – odparł rozbawiony jej reakcją. Kto by pomyślał, że takie małe rude stworzonko może być tak zabawne, pomyślał.
            Szli przed siebie, w stronę zachodzącego słońca Nie wiedzieli dokładnie, dokąd zmierzają, ale nie było to ważne. Liczyło się to, że zostawią pustynię za sobą. Droga upływała im dość szybko, przez cały czas Gin przekomarzał się z Rangiku. Po pustyni roznosiło się echo jego śmiechu i jej dziewczęcego zirytowanego głosu. Matsumoto, choć wyzywała Gina od chudzielców, bezokich mutantów i niewychowanych bubków, była szczęśliwa. Szczęśliwa dlatego, że szła obok drugiego człowieka, że miała z kim porozmawiać. Już nie pamiętała, kiedy ostatni raz zdarzyło się, by z kimś rozmawiała tak swobodnie, jak teraz, z tym ciągle uśmiechniętym chłopcem. Uczucie to brało się także z poczucia bezpieczeństwa, które ogarnęło ją od momentu, gdy po raz pierwszy usłyszała jego głos tuż nad sobą.
            Co kilka godzin robili postoje, by odpocząć i odetchnąć w cieniu jakiegoś wyschniętego drzewa. Ostatnie dwie godziny przeszli w milczeniu, oboje już bardzo zmęczeni. W pewnym momencie Rangiku upadła.
- Nie idę dalej – zamarudziła. – Nogi mnie bolą i jest mi zimno.
Tak, jak to jest na pustyni, wieczory, a zwłaszcza noce są wyjątkowo chłodne, a dnie – upalne.
- Dobrze, zostaniemy tu na noc – powiedział Gin, naraz zdając sobie sprawę, że w ubraniach, jakie miała na sobie dziewczynka, musiało jej być bardzo zimno. Materiał w nich bowiem był tak zniszczony i cienki, że nie dawał żadnej ochrony przed chłodem. Ichimaru usiadł obok skulonej w kłębek Matsumoto i spojrzał w niebo. Na niebie zaczęły się pojawiać pierwsze gwiazdy. Wzrok dziewczynki podążył w tym samym kierunku.
- Spójrz, tam jest zbiór Oriona.
- Gdzie? – zapytała zaciekawiona.
- Tam. – Gin chwycił prawą dłoń Rangiku i skierował ją ku niebu. Wraz ze swoją ręką obrysował gwiazdy należące do wspomnianej konstelacji.
- Znasz historię Oriona? – zapytał.
- Nie – odpowiedziała. – A ty? Opowiesz mi?
- Taa – przytaknął, ziewając. – Skoro chcesz, to opowiem. – Położył się obok i zaczął snuć swą historię o Orionie, którą usłyszał  wiele lat wcześniej.
- Orion żył bardzo dawno temu w odległej krainie. Był bardzo dobrym myśliwym, jednak zbyt pewnym siebie. Przechwalał się, że potrafi upolować każdą zwierzynę. Patrz, tam są Plejady – wskazał na gwiazdy niedaleko Oriona – w których ten myśliwy się zakochał. Całe życie za nimi gonił, dopóki nie ukąsił go mały skorpion. Taki wielki, pyszny myśliwy zginął przez takie malutkie stworzenie... – Gin zawiesił głos i zamyślił się chwilę nad przewrotnością losu. Doskonale wiedział, że nie należy oceniać po pozorach, czasem bowiem coś niepozornego, małego, jak ten skorpion mogło być o wiele groźniejsze od takiego Oriona.
- Gin... i co dalej? – pytanie wyrwało chłopca z zamyślenia. Uśmiechnął się i odwrócił twarz.
- Skorpion, który ukąsił Oriona, również znajduje się na niebie, ale dziś go nie widać. Jak chcesz to jutro też ci opowiem jakąś historię... – Ichimaru ściszył głos, gdyż zauważył, że powieki jego małej towarzyszki co chwilę opadają. Blask, jaki dawał księżyc, obejmował ich niczym pierzynką, pod którą mogli spokojnie zasnąć. Chłopiec położył się na boku i objął drobne ciałko Rangiku ramieniem, by zapewnić jej odrobinę ciepła. Nie do końca rozumiał samego siebie. Odkąd wyruszył w swą podróż, nie spotkał nikogo, kogo mógłby tak objąć. Zaskoczony, stwierdził, że jest to nawet przyjemne. Czując ciepło bijące od dziewczęcego ciała, ogarnął go spokój, jakiego nie zaznał od dawna. Gin zapadł w błogi sen – pierwszy od lat.

5 komentarzy:

  1. Super, super, super, wyczekuję następnego rozdziału ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam...Czekam z niecierpliwością. Przeczytałam ostatnio całe Ran-Gin i mam nadzieję, że szybko dojdziesz do tamtego momentu w którym skończyłaś. Rzeczywiście, małe poprawki się przydały, choć poprzednio też było fajnie. Podoba mi się wizerunek twojego bloga, fajnie to wszystko wygląda. Masz teraz nową czytelniczkę, jeśli mogłabyś mnie powiadamiać o nowej notce w komentarzu na moim blogu: ravenzuza.blog.interia.pl/ACBBGCWNTW/ to byłabym bardzo szczęśliwa. Cieszę się, że znalazłam twojego bloga, zakochałam się w nim. Rangiku i Gin jako dzieci to perełka. Płakałam jak czytałam, jag Rangiku przez imprezę nie dotarła na umówione spotkanie. Biedny Gin... Proszę, pisz dalej i nie przerywaj, kocham jak piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham twój blog i czekam na nowe wpisy, zapraszam też do mojego, małego kącika:

    http://ginran.blog.pl/


    ////Rei

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za wszystkie komentarze. Cieszę się niezmiernie, że ktoś tu zagląda i czyta, niektórzy od początku po raz kolejny :) Mam nadzieję, że odświeżona wersja okaże się godna waszego czasu, który na nią przeznaczacie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko Gin jest tak slooooodki *.* uwielbiam go.
    Jakbym czytala pierwszy raz to pewnie bym sie oburzyla ze planuje sie nia tylko 'pobawic' kilka dni, no ale wiem ze tak nie bedzie ;D
    Swietny tekst na belce, jeden z moich ulubionych momentow w anime ;3

    OdpowiedzUsuń