niedziela, 1 marca 2015

19. Zachód słońca

Czas mijał. Kolejne wschody i zachody słońca oznajmiały przemijające dni. Okręgi Rukongai żyły swoim własnym życiem, każdy mieszkaniec miał własne sprawy i problemy. I tak mijały tygodnie i miesiące. Wśród tych ludzi,  Gin i Rangiku również starali się przeżyć jak najlepiej, najpełniej korzystając z życia. Codzienne czynności przeplatane były zabawami i mało znaczącymi sprzeczkami. Od czasu, w którym się spotkali minęło sześć lat.
         Matsumoto obudziły dziwne odgłosy, które rozchodziły się po całej izbie. Spojrzała na posłanie obok, na którym spał jej przyjaciel. Jęczał przez sen i strasznie się rzucał, więc zaniepokojona dziewczyna zaczęła nim mocno potrząsać.
- Gin! Gin! Obudź się! – krzyczała.
Nagle otworzył szeroko oczy, wciągając powietrze ze świstem. Nieprzytomnym wzrokiem ogarnął całe pomieszczenie, by na końcu skierować spojrzenie na klęczącą obok niego osobę. Rangiku, ze zmartwionym wyrazem twarzy, położyła mu dłoń na czole, by sprawdzić, czy nie ma gorączki. Było pokryte zimnym potem.
- To był tylko sen – powiedziała cicho. - Zły sen. Chcesz o nim opowiedzieć?
Ichimaru wciąż nie mógł dojść do siebie. Koszmar, który śnił powtarzał się co jakiś czas i za każdym razem było w nim więcej szczegółów, było coraz straszniej.
- Ogień… – mruknął i obejrzał się na dogasające palenisko.
Matsumoto przysunęła się do niego i objęła, jak małe dziecko. Gin z ulgą przyjął jej obecność i dotyk, które zawsze go uspokajały. Po chwili jednak, zdał sobie sprawę, gdzie znajduje się jego twarz. Uśmiechnął się do siebie, zapominając o koszmarze.
- Ostatnio bardzo się rozwinęłaś – powiedział, zezując znacząco na zsuniętą jukatę.
- Idiota! – krzyknęła Rangiku i wymierzyła mu cios prosto w twarz.
- Bolało… – jęknął ze zbolałą miną, pocierając sobie policzek, w który został uderzony.
- I bardzo dobrze – warknęła i poprawiła ubranie, by zakryć dość duży dekolt.
- No nie złość się tak, przecież żyjemy ze sobą już tyle lat, że… – zaczął z uśmiechem.
- Że powinieneś wiedzieć, iż za coś takiego oberwiesz po głowie – odpowiedziała szybko i nie czekając na to, co odpowie Ichimaru, wybiegła z domu. Zdenerwowana zachowaniem i słowami chłopaka, udała się nad rzekę. Tam przysiadła na brzegu. Niebo rozjaśniało się powoli, a promienie słońca barwiło na złoto wodę. Zapatrzyła się w przestrzeń.
- Jak mógł coś takiego powiedzieć? I jeszcze to spojrzenie! Przyjaciel nie powinien tak patrzeć na przyjaciółkę! – mówiła sama do siebie. Zastanawiała się nad zachowaniem Gina, który od jakiegoś czasu inaczej na nią patrzył. Rangiku nie wiedziała, skąd mu się to wzięło. Sama, co prawda, czasami czuła się dziwnie skrępowana w jego obecności. 
- Głupek – mruknęła cicho i cisnęła kamykiem w wodę.
Tymczasem Gin, który został w domu, zabrał się za robienie śniadania. Rozniecił na nowo ogień, który cicho zasyczał, gdy wylało się na niego odrobinę wody. Myślał też nad tym, jak udobruchać przyjaciółkę, którą zdążył już z samego rana zdenerwować. Zauważył, że ostatnio coraz częściej dochodziło między nimi do kłótni i sprzeczek, najczęściej spowodowanych różnicami zdań. Zmieniały się ich upodobania, zachcianki i wzajemne relacje. Nie rozumiał także, dlaczego Matsumoto raz w miesiącu chodziła wściekła, jak osa. Te dni były dla niego najgorsze, ponieważ Rangiku kazała mu wtedy spać w drugim końcu domu. A on przecież tak lubił spać przy niej, czuć zapach jej włosów podczas snu, a wieczorami wtulić się w jej plecy, czy choćby potrzymać za rękę. Uśmiechnął się na myśl widoku, który przedstawiała, gdy spała. Włosy leżały przeważnie rozrzucone na poduszce, prawie zawsze miała lekko rozchylone usta, które nie dawały mu często zasnąć do późna. Ichimaru zastanawiał się tylko, czemu dziewczyna jeszcze nie zauważyła, jak na niego działa. Ciągle miała go za przyjaciela od zabaw i wygłupów, który w razie potrzeby stawał w jej obronie. A on w tym czasie zaczynał dostrzegać w niej kobietę, której ona w sobie jeszcze nie zdążyła w pełni odkryć. Natomiast każde nawiązanie czy aluzja, co do jej kobiecego wyglądu, czy próba jakiegokolwiek zbliżenia, wykraczającego poza dotychczasowe stosunki, kończyła się dla niego bólem i siniakiem. Jednak Gin postanowił sobie, że w sprawie Rangiku, musi się pospieszyć, gdyż następnego dnia oboje mieli rozpocząć naukę w akademii shinigami. Matsumoto naiwnie myślała, że będą mogli dalej żyć razem, jak do tej pory. Jednakże Ichimaru wiedział - gdy przekroczą próg szkoły - zostaną rozdzieleni. Obawiał się tego, tak samo jak i konkurencji. Przewidywał bowiem, że jego rozpuszczona przyjaciółka stanie się celem niejednego adepta w akademii. Doskonale zdawał sobie sprawę ze spojrzeń rzucanych za Rangiku na ulicach Rukongai, gdy oboje bywali w mieście. Z tego też powodu, starał się od jakiegoś czasu, nigdzie samej jej nie puszczać.
Matsumoto, pogrążona w myślach, zapomniała o upływie czasu. Dopiero głośne burczenie w brzuchu przypomniało jej o niezjedzonym śniadaniu. A jako, że jedzenie było dla niej niezwykle ważne, postanowiła chwilowo zapomnieć o dziwnym zachowaniu Gina i wrócić na posiłek do domu. 
- Gdzie śniadanie? – zawołała od progu, udając, że wcześniej nic się nie stało.
- Gotowe, czeka już na ciebie – odpowiedział Gin i podsunął przyjaciółce parującą jeszcze miskę z ramenem.
- Mmm… Cudownie pachnie – powiedziała i zabrała się za jedzenie.
- Po śniadaniu musimy zabrać się za pakowanie, bo jutro zaczynamy w końcu naukę w akademii – rzekł Ichimaru, wciągając makaron.
- Mhm… – mruknęła jedynie zbyt pochłonięta jedzeniem, by coś dodać. Pakowanie, sprzątanie domu i inne obowiązki zajęły im prawie cały dzień.
               Pod wieczór Matsumoto była taka zmęczona, że nie miała siły się już nigdzie ruszyć. Miała jedynie ochotę paść na posłaniu i zasnąć, jednak Gin nie miał zamiaru jej na to pozwolić.
- No nie bądź taka leniwa, chodź na spacer – namawiał ją.
- Nie chce mi się – odparła, ziewając w międzyczasie.
- To niech ci się zachce… Rangiku! Rusz się! – Ichimaru próbował ją zmobilizować krzykiem, lecz to także nie przyniosło oczekiwanego skutku. W końcu, zniechęcony jej ciągłymi narzekaniami i wymówkami, wziął ją na ręce i ruszył w stronę rzeki.
- Gin! Co ty wyprawiasz? Postaw mnie natychmiast! – krzyczała Rangiku, wierzgając w powietrzu nogami. Próbowała się wyrwać z uścisku Gina, jednak trzymał ją mocno przy sobie.
- Porywam cię – odpowiedział na jej pytanie. – Podoba ci się? – zapytał z uśmiechem.
- Nie! Natychmiast mnie postaw! – krzyknęła znowu, dziwnie się czując w takiej sytuacji.
- Zrobię to, gdy będziemy już na miejscu – odparł. Obrażona Matsumoto postanowiła się nie odzywać i czekać, aż dotrą do celu, do którego chciał ją zabrać Gin. Kiedy dotarli do rzeki, Ichimaru przez jakiś czas szedł wzdłuż brzegu, aż doszedł do drewnianego, niewielkiego mostu. Wtedy dopiero wypuścił Rangiku z ramion.
- Ciężka się zrobiłaś – powiedział.
- Nikt nie kazał ci mnie nieść! – wykrzyknęła i już miała zawrócić do domu, by nie mieć przed oczami Gina, gdy chłopak chwycił ją za rękaw.  Zatrzymał przyjaciółkę, po czym delikatnie pociągnął w stronę barierki mostu. Odwrócił Matsumoto twarzą do zachodzącego słońca i objął ją ostrożnie od tyłu. Nachylił się nad nią, odgarnął jeden z jej rudych kosmyków za ucho. 
- Rangiku – zaczął szeptem wprost do jej ucha, na co dziewczynę przebiegł dziwny dreszcz, którego jeszcze nigdy nie doświadczyła. – Dziś po raz ostatni oglądamy tutaj zachód słońca. Po raz ostatni razem…
- Ale przecież… –  Zaskoczona słowami Gina, odwróciła się i stanęła z nim twarzą w twarz. Ramiona Ichimaru ciągle ją obejmowały, patrzyli sobie prosto w oczy przez dłuższą chwilę, zachowując milczenie, by nie zakłócić tego momentu żadnym niepotrzebnym słowem. W końcu chłopak uśmiechnął się lekko.
- Będą inne zachody słońca, jednak już w innym miejscu… My też nie będziemy już tacy, jak dziś – powiedział delikatnie.
- Gin, ale zawsze będziemy przyjaciółmi, prawda? Zawsze będziemy razem – mówiła przejęta. Głos jej zadrżał. W odpowiedzi przytulił Matsumoto, która schowała twarz w jego ramieniu. Słowa Ichimaru były niepokojące. Nie chciała stracić swojego jedynego przyjaciela, nie chciała, by cokolwiek się między nimi zmieniło. 
-Tak, zawsze razem– mruknął i wsunął dłoń w rude włosy, napawając się ich miękkością. – Dziś zamykamy za sobą pewne drzwi, a jutro zaczniemy od nowa, w nowym miejscu. Sama się przekonasz, że od jutra nie będę twoim jedynym przyjacielem – powiedział.
- Głupku… – wymruczała z uczuciem. – Dla mnie zawsze będziesz najważniejszym i najcenniejszym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miałam i mieć będę – powiedziała już głośniej.
- Obiecujesz? – zapytał, znów patrząc jej w oczy.
- Tak – odpowiedział pewnie.
- W takim razie dam ci coś w prezencie, żebyś zawsze pamiętała o tej obietnicy – powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Prezent? – ucieszyła się Rangiku.
- Tylko musisz najpierw zamknąć oczy – powiedział Gin z błyskiem w oku.
- Muszę? – spytała.
- Koniecznie. Nie bój się, nie wrzucę cię do rzeki – dodał wesoło.
Matsumoto przymknęła wobec tego powieki i z niecierpliwością czekała na prezent. Nie wiedziała czego się spodziewać. Domyślała się, że musi być to coś niewielkiego, co Gin mógł ukryć w kieszeni. Zniecierpliwiona długim, jak się jej wydawało, czekaniem mruknęła ponaglająco.
- Już, już… – powiedział miękko, wpatrują się w jej twarz. 
Chciał najpierw zapamiętać ją taką, jaka przed nim stała. Zniecierpliwiona i szczęśliwa, z płonącymi w zachodzącym słońcu włosami i rozchylonymi ustami. Czekająca. Nachylił się nad nią ostrożnie, wciąż obejmując. Ustami najpierw dotknął jej czoła, a potem spojrzał w dół na zaróżowione wargi. Pocałował ją delikatnie, smakując to, czego mu wcześniej odmawiała. Zaskoczona Rangiku ze zdziwienia otworzyła szeroko oczy i przez chwilę próbowała protestować, lecz Gin ciasno ją obejmował i nie pozwolił się jej wycofać. Po chwili, zaskoczona własną reakcją na pocałunek Ichimaru, poczuła, że się jej to nawet podoba. Kiedy oddała pocałunek Gin powoli się wycofał. Patrzył na Matsmoto z mieszanką strachu, spełnienia i szczęścia. Był przygotowany na to, że za chwilę otrzyma dość bolesny cios, lecz tym razem uznał, że byłoby warto. Jednak dziewczyna nie patrzyła na niego, jakby miała go zaatakować. Wyglądała na zagubioną w świecie własnych doznań i myśli. 
- Dziękuję za ten prezent – wydukała ledwie dosłyszalnym szeptem.
- To dla mnie zaszczyt, moja droga – powiedział poważnie, lecz ze swoim charakterystycznym uśmiechem. Usiadł na barierce mostu. Wyciągnął dłoń do Rangiku, która z jego pomocą usadowiła się obok. Wpatrywali się w zachodzące słońce w milczeniu. Trzymali się za ręce i czekali na nadchodzący dzień, który miał przynieść ogromne zmiany w ich życiu.
- Gin… 
- Tak?
- Wiesz, że to był pierwszy p… –  Zacięła się i zaczerwieniona odwróciła twarz.
- Wiem – odpowiedział. – To był także mój pierwszy raz. Teraz będziemy dla siebie na zawsze na pierwszym miejscu, choćby się nam świat walił i palił – dodał z uśmiechem.
- Masz rację – odpowiedziała.
             Pewien etap w życiu Gina i Rangiku został zamknięty. Choć zostawiali za sobą wiele dobrych wspomnień, to przed nimi dopiero teraz rozpoczynało się prawdziwe życie, pełne szczęścia i smutku, które miały im nieodłącznie towarzyszyć. 
Nadeszła noc, lecz po niej zawsze wstaje świt i rozświetla ciemność. Słońce znów wschodzi i rozpoczyna się kolejny dzień. 
*
Dziękuję B21 za komentarz. Cieszę, że jeszcze zaglądają tu osoby Nowe :) Następny rozdział rozpoczyna drugą serię opowiadania, stąd małe zmiany wystroju :) Mam nadzieję, że się podoba. Pozdrawiam gorąco i do przeczytania:*
Wasza Miyuki!

Ach, zapomniałabym. Spłodziłam kolejnego bloga ze świata Naruto, jeśli ktoś miałby ochotę, to zapraszam: www.nie-pokonasz-milosci.blogspot.com
Kolejny rozdział w nadchodzącym tygodniu.

5 komentarzy:

  1. Po pierwsze obrazek w nagłówku jest prześliczny! Jednak wolałabym, żeby tło było jednolite, te motyle jakoś nieprzyjemnie odwracają uwagę od tekstu. A tak poza tym zastanawiam się, jak duże przełożenie będzie mieć tekst w nagłówku na tą część:D.
    Chyba już kiedyś pisałam ci, że bardzo podoba mi się przejście z dość dziecinnego postrzegania się dzieci do czegoś więcej, prawda? No nic, najwyżej się powtórzę - bardzo naturalnie ci to wychodzi i przyjemnie się czyta. Poza tym zawsze lubiłam to, że to jednak Gin wychodzi z inicjatywą (choć przecież w m&a to raczej Rangiku jawi sie jako ta śmielsza i ogólnie bardziej chętna do wyznawania uczuć). Samo dochodzenie do tego, kim się jest - po prostu dorastanie - u ciebie jest takie delikatne, nienachalne i przyjemnie powolne.
    Sam pocałunek, choć w pięknej scenerii, wydawał mi się nieco gorzki. Taki trochę na pożegnanie, zupełnie jakby Gin bał się, że straci Ragiku. No właśnie i w tym świetnie widać, że w niektórych sprawach straszny dzieciuch z Gina! I totalnie mi się to podoba. Oczywiście, że Rangiku o nim nie zapomni i nie oleje, bo przecież przez tyle czasu byli razem, a w dodatku Ichimaru pomógł jej, gdy było naprawdę źle.
    Z drugiej strony ciekawi mnie to, że Gin od samego początku wie, że jest silniejszy i zapewne zdolniejszy od Rangiku. To drugie jest oczywiste, bo Matsumoto to leń, ale pierwsze nie do końca; interesuje mnie, czy wniosek Gina wypływa z tego, że widział, że Rangiku coś odebrano i dlatego w pewnym sensie nie jest kompletna, czy też zwyczajnie jest aż tyle od niego słabsza. Hm, ciekawa sprawa...
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak szczery i wyczerpujący komentarz. Zawsze podziwiałam osoby, które takie piszą, sama jakoś nigdy nie potrafiłam aż tak się rozpisać. Wzruszyłam się, naprawdę :)

      Za Twoją radą, sama też dziś zauważyłam, zmieniłam motylki, teraz już nie będą razić po oczach :)

      Cieszę się, że tak odbierasz Gina i Rangiku, chciałam przede wszystkim pokazać w opowiadaniu, w jaki sposób ich relacje się zaczęły i co spowodowało taki a nie inny koniec, jaki znamy z oryginału. Kubo w końcu ujawnił, jak to było i tak, jak wielu fanów tej pary, tak i ja od początku podejrzewałam, że Gin nie może być tym naprawdę "złym", że ma ku temu ważny powód. I miał - Rangiku.
      Co do przekonania Ichimaru o swojej wyższości względem siły i zdolności - on po prostu już taki jest :)
      Jeśli chodzi o pocałunek, to zastanawiałam się, czy go przerobić na bardziej całuśny, ale w końcu uznałam, że lepiej zostawić, jak było. W końcu nasi bohaterowie dopiero zaczynają raczkować w świecie uczuć, więc namiętność przyjdzie z czasem. Często bywa tak, że pierwszy pocałunek jest totalną klapą, bo więcej w nim nerwów i przypadkowych zderzeń zębów.
      A. jeszcze raz dziękuję i ściskam mocno :*

      Usuń
  2. Och jak zwykle jestem trochę spóźniona z komentarzem. No to zacznę tak: rekacje Gina i Matsumoto pokazana w twoim opowiadaniu jest rozwinięciem - i to świetnym - relacji w manga/ anime. Uwielbiam to :D Tego mi najbardziej brakowało w oryginale. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału z akademią shinigami , będzie co czytać :P Jakby co ten pocałunek był przesłodki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że znalazłaś czas na przeczytanie i skomentowanie rozdziału.
      Wraz z Akademią zacznie się prawdziwa akcja, bo "Dzieciństwo" skoncentrowane było bardziej na zabawie i częściowo na zarysowaniu historii Gina.
      Zapraszam w weekend, wtedy Akademia się rozpocznie :)
      Ściskam ^.^

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń